„Zero tolerancji” – to hasło, jakie przyświeca walce z pedofilią w szeregach duchownych. Ujawnienie licznych skandali dotyczących seksualnego wykorzystywania nieletnich, do jakich doszło w polskim Kościele na przestrzeni ostatnich lat i miesięcy wstrząsnęło nie tylko wiernymi i opinią publiczną, ale Kościołem w ogóle. Chyba po raz pierwszy stanął on w obliczu problemu, jakim jest radzenie sobie ze zwyrodnialcami we własnych szeregach. Choć każdy taki przypadek, jaki wydarzył się w Kościele woła o pomstę do nieba i nie powinno go być, to widzę pewne dobro, jakie pojawiło się w konsekwencji tych skandali. Kościół jest bodaj jedyną w Polsce instytucją, która wypracowała model postępowania w przypadku pedofilii. Oczywiście, być może model ten nie zawsze działa idealnie (opisywana wczoraj głośna sprawa abp Głódzia), ale jest pewnym wzorcem, do którego duchowni mogą się odwoływać.

Społeczno-medialny klimat, jaki wytworzył się wokół problemu pedofilii w Kościele (czasem nazywany „nagonką na Kościół”) wpłynął także na relacje na linii duchowny-wierni. Mało który ksiądz odważy się dziś wylewniej okazać sympatię czy przytulić dzieciaka (jeden z proboszczów zakazał nawet głaskania po głowach podczas zbierania ofiar na tacę). Księża (choć niestety z wyjątkami) radykalnie wypowiadają się także na temat swoich kolegów, którzy dopuścili się przestępstw. Wypowiedzi usprawiedliwiające pedofilów czy zrzucające winę na dzieci to raczej przypadki marginalne, które za sprawą mediów bardzo szybko wypływają na wierzch, a ich autorów spotyka społeczny ostracyzm (vide: ks. Ireneusz Bochyński).

Pedofilia nie jest jednak problemem, dotyczącym jedynie duchownych i niezwykle mocno boli mnie brak tegoż samego ostracyzmu w przypadku celebrytów, którzy otwarcie przyznają się do kontaktów z nieletnimi. Z przerażeniem przeczytałam wczoraj artykuł Michała Gąsiora na portalu Natemat.pl, który opisywał zjawisko tolerancji dla pedofilii w branży artystów. „Mam predylekcje do młodości. Nastolatki są niedojrzałe, ale potrafią słuchać i kochają na zabój" – stwierdził w programie Kuby Wojewódzkiego Tymon Tymański, dodając – jakby na usprawiedliwienie – że kontakty z małolatami ma niejeden artysta. To samo mówił zresztą w Dzień Dobry TVN, przekonując, że temat związków artystów z nieletnimi jest bardzo dobrze znany, ale to tabu, którego nikt nie rusza.

I cóż się takiego stało z Tymonem Tymańskim? Czy takie deklaracje choć odrobinę zmąciły jego spokój? Bynajmniej. Artysta, który otwarcie mówi, że „ma predylekcje do młodości” właśnie wydał swoją autobiografię, prowadzi audycję w Radiu Roxy, bryluje na salonach. Dlaczego tak się dzieje? Przecież każdy kapłan, który wyznałby frywolnie, że w jego „branży” też na porządku dziennym są związki z nastolatkami, ale się o tym nie mówi, z miejsca zostałby nazwany pedofilem, a nazajutrz w skrzynce pocztowej znalazłby wezwanie na przesłuchanie do prokuratury. Z pewnością natychmiast zostałby też odsunięty od pełnionych przez siebie funkcji i nawet jeśli okazałoby się, że nie jest przestępcą, byłby po prostu „spalony”.

W przypadku Tymańskiego i innych celebrytów włącza się jednak mechanizm usprawiedliwiania i wybielania. Kontaktów muzyków z małolatami nawet nikt nie nazywa pedofilią (podobnie, jak nie była nią relacja nauczycielki, która urodziła dziecko ucznia)! Tutaj okazuje się, że związki z nastolatkami są… inspiracją dla artystów. „Jeżeli to jest fascynacja i zauroczenie, jak choćby w przypadku Tymona, to nie jest nic złego. Przecież nie jest tajemnicą, że młode kobiety artystów inspirują.To nie tylko muzycy, jak choćby Jimi Hendrix, który wręcz się nimi otaczał, ale też malarze i poeci. Goethe w podeszłym wieku zakochał się w 18-latce i wtedy stworzył przecież najbardziej udane wiersze miłosne” – powiedział w rozmowie z Natemat.pl Krzysztof Skiba. Z kolei Piotr Kędzierski, który z Tymańskim prowadzi audycję w Roxy przekonywał, że takie relacje były znane od dawna, pisał o tym np. Nabokov w „Lolicie”. „Zawsze łatwo jest od razu krzyczeć o pedofilii, ale do każdego przypadku trzeba podchodzić indywidualnie” – dodał radiowy partner Tymona. Skiba zapytany o związek Tymańskiego z 15. latką ocenił, że to zawsze jest sprawa umowna, zależna od kultury i podał przykład Romów…

Wyobraźmy sobie, że takie banialuki o zwyczajach kulturowych, inspiracjach, umowności czy indywidualnych przypadkach opowiada osoba duchowna. Jak zwykle czujni dziennikarze zaraz zaczną wzywać do przeszukania jego mieszkania i komputera (vide: Eliza Michalik po wypowiedzi ks. Bochyńskiego), w prasie pojawią się nagłówki o kolejnym zwyrodnialcu w sutannie, zaś sam zainteresowany szybko pojedzie się tłumaczyć nie tylko przełożonemu, ale także prokuratorowi. Tymon Tymański, Piotr Kędzierski, Krzysztof Skiba mówią coś w schemacie „wiem, ale nie powiem” lub „przecież wszyscy wiedzą” i są bezkarni. Bezkarni, bo nie noszą koloratki.

Jeśli naprawdę zależy nam na walce z pedofilią, to musimy być bezwzględni w każdym przypadku, nie tylko wtedy, kiedy podejrzenie pada na księdza. W innym razie ucierpią na tym kolejne niewinne dzieci.

Marta Brzezińska-Waleszczyk