Słupki kandydata Bronisława Komorowskiego spadają, poparcie dla Andrzeja Dudy rośnie. PO podrzuca więc kolejne „ważne” tematy, które - w jej rachunkach - odciągną uwagę opinii publicznej od powiązań  Prezydenta  B. Komorowskiego z WSI, jego wpadek i gaf, SKOK-u Wołomin, pomysłu zepchnięcia Polski do strefy euro i innych.

Marszałek R. Sikorski na 4 tygodnie przed wyborami zupełnie otwarcie już wpisał Sejm w kampanię wyborczą. Na posiedzeniu Sejmu w dniach 8-9 IV, na 17 punktów porządku obrad, wyznaczył aż 6(!) projektów ustaw światopoglądowo-obyczajowych, rozpalających emocje społeczne w najwyższym stopniu. Marszałek do złożonego w tym miesiącu przez rząd pod obrady Sejmu projektu ustawy o in vitro dołączył 3 inne, „stare”, lewackie projekty o tym samym przedmiocie i 2 dawno złożone projekty PiS zakazujące sztucznej prokreacji i manipulacji genomem ludzkim i ludzkim embrionem.

Rządowy projekt o in vitro znowu nosi wprowadzający w błąd tytuł „o leczeniu bezpłodności”, choć in vitro niczego nie leczy, a przeciwnie, zabija kilka istnień ludzkich, by „wyprodukować” na szkle tylko jedno, też zresztą z dużym ryzykiem obciążeń genetycznych. Manipulacja tytułami ustaw stała się już praktyką PO i rządu, i staje się środkiem manipulowania opinią publiczną, podobnie jak to miało miejsce przy Konwencji „o przemocy wobec kobiet”, która w istocie nie dotyczyła żadnej przemocy wobec kobiet, a wprowadzała bez żadnego związku z tytułem nową definicję płci człowieka, „społeczną”, daleką od ustaleń medycznych i podjęła próbę walki z Kościołem Katolickim, instytucją małżeństwa i rodziny.

Wszystkie te projekty skierowano do I czytania oznaczając je jako projekty „mające na celu wykonanie prawa Unii Europejskiej”. PO chce skierować emocje wyborców na sprawdzony już temat, który być może stworzy korzystniejsze dla B. Komorowskiego nowe linie podziału elektoratu w poprzek obecnych grup sympatyków głównych kandydatów.

Marszalek R. Sikorski skierował właśnie teraz, w najgorętszym okresie prezydenckiej kampanii naszą uwagę, na tak „fundamentalne” dla Polski sprawy, jak jakieś zwierzęco-roślinne „prawa reprodukcyjne”, czyli prawo do „produkowania” człowieka, jak nowe obowiązki administracji samorządowej w zakresie zapewnienia „wspomaganej” produkcji człowieka, dostępie do refundowanego zabijania dzieci poczętych, a z powodów eugenicznych bez żadnych ograniczeń czasowych, aż do końca ciąży (projekt SLD ustawy o świadomym rodzicielstwie).

Z tak drastycznym projektem współbrzmi projekt ludzi od Palikota dotyczący głównie sztucznej prokreacji, też jednak pod wprowadzającym w błąd tytułem „o zmianie ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów”. Dzięki łaskawości PO i R. Sikorskiego Polacy odpoczną więc od trudów rozszyfrowywania wyborczego hasła Prezydenta B. Komorowskiego „zgoda i bezpieczeństwo”, a z przyjemnością – zdaniem władzy PO – zagłębią się w technologie „wspomaganej prokreacji”, „przekazywania zarodków anonimowej biorczyni”, na „dawstwie partnerskim”, na samej „biorczyni”, na jakże interesującym w trakcie kampanii wyborczej najwyższej władzy Rzeczypospolitej Polskiej, technice „pobierania komórek rozrodczych od dawców żywych”, na „dawstwie zarodków w prokreacji wspomaganej”. Gdyby tego było mało, R. Sikorski dorzucił jeszcze projekt SLD o sztucznym wyrobie dzieci, do którego komórki rozrodcze można pobrać też od dawcy nieżyjącego, tj. z ludzkich zwłok. Takiego „tatusia” lub „mamusię” mieć, to jest coś! Sama nowoczesność.

Pan poseł M. Balt będzie referował na posiedzeniu Sejmu ciekawe problemy techniczne dotyczące „konserwowania zarodków”, ważnych funkcji „koordynatora pobierania” czegoś przy „wspomaganej prokreacji”. Przy okazji, za zgodą Marszałka Sikorskiego przedstawi definicję „zarodka”, jako „najwcześniejszej fazy ludzkiego życia… od chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy”. W projekcie SLD „człowieka” ani „dziecka” wcześniej, przed tym zagnieżdżeniem się, po prostu nie ma, chociaż już obowiązująca ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka w art. 2 definiuje „dziecko” jako „istotę ludzką od chwili poczęcia do pełnoletności”.

Wszystkie te projekty, a jakże, tworzą również liczne rady i centra „wspomagania prokreacji” i „praw reprodukcyjnych”, rejestry dawców i biorców, komórek rozrodczych i zarodków. Projekty te pomijają słowo „dziecko” i „rodzice”. Jest rzecz (tatuś lub mamusia) do „reprodukcji”, powstająca w efekcie „dawstwa partnerskiego” do „anonimowej biorczyni” przy pomocy „koordynatora pobierania” czegoś w ramach „wspomaganej prokreacji.” Lewackie partie i PO winny się jednak zdecydować: skoro chcą się „reprodukować” i „produkować”, i „wspomagać” przy tym, to dlaczego chcą równocześnie swobodnego zabijania życia poczętych - również tą drogą - dzieci. Pan Marszałek podrzucając tak ciekawe tematy „zrobi dobrze” Polakom i zwłaszcza kandydatowi B. Komorowskiemu. 16 pustych Bronkobusów to żadna atrakcja, zaś takie „dawstwo”, „biorczynie” i „koordynator pobierania” czegoś, to rzeczywiście nasze, aktualne „ważne”, polskie problemy.

[koniec_strony]

Projekty podsunięte przez Marszałka określono w porządku obrad Sejmu oraz we wszystkich lewackich projektach SLD i palikotów błędnie - jako wykonujące prawo Unii i dostosowujące prawo polskie do jej wymogów.

Nie jest to zgodne z prawdą twierdzenie, gdyż w świetle art. 4 i 5 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE), Unia wykonuje zgodnie „z zasadą przyznania” „wyłącznie kompetencje przyznane jej przez państwa członkowskie”, a „wszelkie kompetencje nieprzyznane w traktatach należą do państw członkowskich.” Podobnie, postanowienia Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej „w żaden sposób nie poszerzają kompetencji Unii określonych w traktatach” (tj. w art.  2-5 TUE).

Traktaty nigdzie jednak nie przyznają organom unijnym jakichkolwiek kompetencji w sprawach obyczajowo-światopoglądowych, ani w sprawach moralności. Państwa członkowskie zachowują tu swe suwerenne kompetencje. Trzeba to ciągle różnym specjalistom od spraw „reprodukcyjnych” i od produkcji zarodków, „dawstwa”, „biorstwa” i „koordynatorów od pobierania” przypominać, gdyż uparcie kłamią co do tego jasnego przecież, wyraźnie  stwierdzonego w traktatach faktu.

Wśród kompetencji „wyłącznych” Unii wymienianych w art. 3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), oraz wśród kompetencji „dzielonych” (art. 4 TFUE) nie ma jakichkolwiek uprawnień Unii do decydowania o sprawach obyczajowych i światopoglądowych, na które powołują się w/w projekty PO, SLD i palikoty. Z kolei, tylko wśród – zresztą wśród niewładczych - kompetencji Unii „koordynacyjnych” i „wspierania” (art. 5 i 6 TFUE) wymieniowo dziedzinę „ochrony i poprawy zdrowia ludzkiego”. Wspomniane drastyczne projekty PO, SLD i Palikota nie mieszczą się jednak także w tym obszarze, gdyż celem tych projektów nie jest ochrona i poprawa zdrowia ani leczenie lecz naruszenie obowiązującego prawa i tabu światopoglądowych chronionych również przez Konstytucje RP, jak życie i godność człowieka. Projekty te tworzą bowiem technologie sztucznego, nienaturalnego dla człowieka obejścia natury, z reguły kosztem zabicia wielu istnień ludzkich. Projektowane procedury nie „leczą” bezpłodności, choć z pewnością „podleczą” kieszenie przemysłu „wspomaganej prokreacji”.

Traktaty nie upoważniają więc organów Unii do centralnego regulowania spraw obyczajowych, moralnych, światopoglądowych, aborcji, sztucznej prokreacji, nakazywania jakiś pigułek „po” itp. itd. UE może ewentualnie w zakresie „ochrony i poprawy zdrowialudzkiego” ujednolicać standardy techniczne, biologiczne, medyczne dotyczące np. transplantacji, technicznych parametrów procedur związanych z rzeczywistym leczeniem ludzi, ich badaniami czy profilaktyką zdrowotną. UE może to jednak robić w formie „wspierania” i niewładczego „koordynowania”. Także unijna Karta Praw Podstawowych nie dodaje Unii takich kompetencji do regulacji spraw, o których mówią projekty lewackie. Projekt rządowy i lewackie mogą powoływać się jedynie na dostosowywanie do wyżej wspomnianych technicznych wymogów badań i leczenia. Nie decydują one jednak w żaden sposób o treści i wartościach przyjmowanych w polskim prawie, gdyż to należy do suwerennej kompetencji polskiego społeczeństwa. Wykorzystywanie niewiedzy Polaków w tym zakresie i twierdzenie, że Unia nam coś każe jest nieuczciwe, jest nadużyciem społecznego zaufania.

Co więcej, jak chodzi o Polskę, to Prezydent Lech Kaczyński dopisał nas do Protokołu tzw. „brytyjskiego” „W sprawach stosowania Karty Praw Podstawowych UE do Polski i Zjednoczonego Królestwa”, który dodatkowo wyłącza Polskę od stosowania postanowień tej Karty w zakresie, w jakim odmiennie regulują te kwestie polskie ustawy, sądownictwo, praktyka i Konstytucja.

Do Karty Praw Podstawowych UE dołączono także deklaracje potwierdzające i umacniające stwierdzenia traktatów unijnych, iż „Karta [w sprawach wolności i praw obywatelskich i moralności itp.] nie rozszerza zakresu stosowania prawa Unii na dziedziny poza kompetencjami Unii, nie ustanawia nowych uprawnień, ani zadań, ani nie zmienia uprawnień ani zadań zawartych w traktatach”. Strona Polska (Prezydent Lech Kaczyński) zgłosiła też własną, Rzeczpospolitej Polskiej, deklarację nr 61 „W sprawie Karty Praw Podstawowych UE”, zgodnie z którą „Karta w żaden sposób nie narusza prawa państw członkowskich do stanowienia prawa w zakresie: moralności publicznej, prawa rodzinnego,  a także ochrony godności ludzkiej oraz poszanowania ludzkiej i moralnej integralności człowieka”.

Żadne projekty nie mogą się więc powoływać na hasło „Unia każe” ani na hasło „obowiązku dostosowania polskiego prawa do prawa unijnego”, bo tego Unia zdecydowanie „nie każe”, ani nie wymaga, zaś Polska ma własne silne w/w traktatowe bariery przed przyjmowaniem tego rodzaju nienaturalnych projektów prawnych, chociaż inspirowanych często ze źródeł unijnych.

PO i inne lewackie partie mając arytmetyczną większość w Sejmie idą  jednak jak walec, łamiąc - jak już się zdarzało - także postanowienia polskiej Konstytucji. W Sejmie będzie się więc „działo”, media przyrządzą „przykrywkową strawę”. Kandydat Komorowski może być już zadowolony.

Dawstwo, anonimowe biorstwo, koordynacja poboru, reprodukcja, rejestry, centra wspomagania, konserwacja zarodków i tatuś nieboszczyk. Dom wariatów! Nie dajmy się władzy wciągać w dyskusję nad tymi „przykrywkami”, zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczej tak dobrze rozwijającej się dla Andrzeja Dudy.

Bezpieczniej dla nas i dla Andrzeja Dudy jest przyglądać się nie jakiejś „reprodukcji” i „produkcji” ludzi, lecz temu co wyczyniał w przeszłości i nadal wyczynia kandydat B. Komorowski.

Krystyna Pawłowicz