Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak ocenia Pan wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego? O czym świadczy 45% poparcie dla PiSu oraz rekordowo wysoka frekwencja?

Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”: Najkrócej mówiąc, w tych wyborach do Parlamentu Europejskiego wygrała normalna Polska.  Przyznaję, że byłem zaskoczony tak wysoką frekwencją – nie spodziewałem się, że społeczeństwo zachowa się tak roztropnie. Wydaje się, że ta stosunkowo wysoka frekwencja była reakcją na sposób prowadzenia kampanii przez Koalicję Europejską. Od trzech miesięcy mieliśmy do czynienia z coraz brutalniejszymi atakami na Kościół, z coraz brutalniejszą wojną cywilizacyjną, którą Koalicja Europejska wytoczyła nie tylko Prawu i Sprawiedliwości ale w gruncie rzeczy całej polskiej prawicy, całej polskiej tradycji. 

Wicepremier Beata Szydło, szef MSWiA Joachim Brudziński, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska oraz wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki są wśród polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy zdobyli mandaty europosłów - wynika z oficjalnych wyników wyborów przedstawionych przez PKW. Czy tym samym czeka nas wkrótce rekonstrukcja rządu? Czy może ktoś zrzeknie się mandatu i pozostanie na stanowisku? 

Oczywiście, należy się spodziewać rekonstrukcji rządu, dziwne by było gdyby ci, którzy starali się o mandaty do PE nagle z nich zrezygnowali. Te otrzymane mandaty, są wyrazem zaufania społeczeństwa do partii, ale i indywidualnie do jej reprezentanta.   

Grzegorz Schetyna twierdzi, że Koalicja Europejska i tak odniosła sukces, broni twardo tezy, że połączenie sił pięciu partii było dobrym pomysłem. Czy faktycznie? Co z PSLem, który wśród rolników uzyskał poparcie bliskie zera?

Co może mówić w tej sytuacji Grzegorz Schetyna? Fakty są takie, że jest to dla Koalicji Europejskiej klęska. Kiedy tworzące Koalicję Europejską partie startowały osobno, uzyskały o wiele więcej. Jeśli zsumowalibyśmy wyniki tych partii, które uzyskały w poprzednich wyborach do PE, to zobaczymy, że dziś w ramach Koalicji Europejskiej straciły łącznie ponad milion głosów. Milion głosów mniej, to ogromna strata, zwłaszcza, że sytuacja zdawała się być dla nich dobra – dla PiSu eurowybory były zawsze trudne. 

Dlaczego?

Przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego elektorat PiSu nigdy specjalnie się nie mobilizował, po drugie wsparcie medialne jakim dysponowała Koalicja Europejska, było gigantyczne. W niektórych częściach rynku medialnego (jak duże portale internetowe) poparcie dla opozycji sięgało około 90%, w mediach tradycyjnych, takich jak telewizja, radio mieli poparcie powyżej połowy. Będąc w posiadaniu tak silnego zaplecza, mając wybory, które wydawało się były dla przeciwnika trudniejsze oraz startując z pozycji opozycji (wybory do PE zawsze są trudniejsze dla partii rządzącej, gdyż w nich z reguły społeczeństwo głosuje negatywnie) Koalicja Europejska przegrała z kretesem. 

Czy idea łączenia sił w polityce nie jest skuteczna?

Sam pomysł połączenia się nie był zły. Przed rokiem 2015 PiS połączył siły z „Solidarną Polską” i (obecnie) „Porozumieniem” Jarosława Gowina i tu efekt był dobry. Różnica polega na tym, że PiS połączył siły z partiami do których był bardzo podobny, wiele ich łączyło, mieli wiele wspólnych idei, a w przypadku Grzegorza Schetyny dokonano połączenia na „łapu capu”. W skład Koalicji weszły: inicjatywa feministyczna, PSL, Nowoczesna, SLD czy Zieloni – polityki nie uprawia się wsadzając wszystkie możliwe i bardzo różne opcje do jednego „wora”, tak się przegrywa. 

Wspomina Pan o tym, że wygrała ta lepsza Polska, wielu politologów ocenia, że podział między Polakami jest coraz większy. Poparcie dla partii reprezentujących wartości zdaje się rosnąć, a ci, którzy są na bakier z religią, Kościołem i Bogiem, posuwają się do coraz mocniejszych słów oraz czynów podważających sens życia wobec wartości chrześcijańskich. Czy paradoksalnie należałoby się cieszyć z tego choćby powodu, że zaczyna być widać „czarno na białym”, kto stoi po jakiej stronie? Kto po stronie „cywilizacji życia”, a kto po stronie „cywilizacji śmierci”?

Przyznam - bardzo się cieszę, że jak narazie Polacy nie dali się „przemielić” przez wielki „walec” postępu, który dociera do Polski z Zachodu. Teraz zgodnie z wolą większości polskiego społeczeństwa zatrzymał się on przy polskiej granicy, i kto wie, być może dojdzie w końcu do odbicia w całej Europie. 

Rozumiem, że gdyby zwyciężyła Koalicja Europejska, to ten „walec” mógłby nas „rozjechać”?

Koalicja Europejska jest tak naprawdę lokalnym odbiciem ruchów rewolucyjno-postępowych, które podbiły i nadal podbijają kolejne państwa Unii Europejskiej. Warto przypomnieć tu słynną wypowiedź Rafała Grupińskiego (który w prawdzie zarzekał się, że mówił to prywatnie i że został źle zrozumiany), który powiedział to, co mówi dziś każdy liberalny i lewicowy polityk na Zachodzie na temat związków partnerskich, związków homoseksualnych, adopcji dzieci itp. Nie kto inny, tylko Rafał Trzaskowski podpisał kartę LGBT, nie kto inny a Paweł Rabiej (jego zastępca, sojusznik z tej samej koalicji) powiedział, że należy w Polsce przeprowadzić adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Trudno się zatem dziwić, że wszyscy, którzy atakowali Kościół (np. pan Jażdżewski) mieli poparcie Platformy. 

Kto jeszcze mógł liczyć na wsparcie PO?

Pełne poparcie Platformy mieli też ci, którzy dopuszczali się profanacji wizerunku Matki Bożej – tutaj warto przypomnieć, że Grzegorz Schetyna nie wyrażał żadnego sprzeciwu, a widział w tym przejaw wolności słowa. 

I rzeczywiście miało to wpływ na to jak zagłosują teraz Polacy?

Moim zdaniem te i inne uderzające w Kościół i tradycję zachowania wywołały reakcję większości Polaków, którzy nie chcą by w Polsce było brukane to, co jest i powinno być święte. Mam nadzieję, że te zachowania z którymi mieliśmy do czynienia podczas kampanii wyborczej nie umkną ludziom z pamięci i że zobaczą o co tak naprawdę toczy się gra, a w istocie rzeczy, toczy się ona o tożsamość Polski, tożsamość narodową, o to czy będziemy w stanie ją zachować czy też zostanie zniszczona, przemielona i zbrukana. 

Czy Koalicja Europejska się rozpadnie? Czy pozycja Grzegorza Schetyny jest zagrożona? Czy możliwa jest zmiana lidera? Jeśli nie Schetyna to kto?

W lidera Koalicji Europejskiej nie wierzę, ponieważ jest ona tak skonstruowana, że Grzegorz Schetyna trzyma pakiet kontrolny (jeśli można tak powiedzieć) i nie sądzę, że jest w tej chwili ktokolwiek, kto mógłby się pojawić i mu zagrozić. Nawet kolejne jego porażki wcale nie muszą oznaczać, że w końcu pojawi się na tyle silna grupa, która byłaby w stanie się go pozbyć. Koalicja Europejska stała się zakładnikiem sił liberalnych, radykalnie lewicowych i teraz za to płaci. Schetyna nie potrafił co prawdą uchronić przed tym Koalicji Europejskiej, ale za to kontroluje obsadę na listach wyborczych, kontroluje pieniądze, poustawiał swoich ludzi w najważniejszych miejscach w strukturze partii, w związku z tym jest bezpieczny. 

Oczywiście, inną sprawą jest to, że człowiek, który w rankingach zaufania zajmuje ostatnie miejsce, który przegrywa kolejne wybory, cały czas kontroluje najsilniejszą partię opozycyjną – cóż, jak widać w dziedzinie manipulacyjno-administracyjnej sprawdza się dobrze i to wystarcza. Natomiast, jeśli chodzi o Koalicję Europejską, to ci, którzy wchodzą w jej skład nie mają teraz dobrego wyboru. Można oczywiście przyjąć, że PSL wyjdzie z koalicji (bo takie głosy się pojawiają), ale czy będzie to dobre posunięcie? Wątpliwe, gdyż może okazać się, że w pojedynkę nie osiągnie progu 5% w wyborach do parlamentu krajowego. 

Czyli w zasadzie cokolwiek nie zrobią i tak stracą?

Największy błąd SLD i PSL popełniły wtedy, kiedy zawarły koalicję z Platformą Obywatelską, wtedy (szczególnie w przypadku PSLu) całkowicie zatraciły swoją własną tożsamość.  Opowieści, że są oni konserwatystami, i że będą chorągiewką konserwatywnych wartości w Koalicji Europejskiej jest „śmiechu warte”. W tym momencie SLD ani PSL nie mają możliwości dobrego wyjścia z tej sytuacji, muszą ponieść konsekwencje swojej złej decyzji przystąpienia do Koalicji Europejskiej, która śmiało, zdecydowanie i stanowczo zmierza ku następnej klęsce, którą będą wybory w październiku tego roku. 

PiS znany jest z tego, że dba o to, by realizować w czasie, kiedy ma możliwość program z którym idzie do wyborów. Patrząc też na wyniki w pozostałych krach UE, na ile nowo wybrani europosłowie zdołają wywalczać to co obiecywali? Na ile nowy układ sił w Europarlamencie pozwoli wzmacniać pozycję Polski na arenie międzynarodowej, w szczególności europejskiej?

Będzie to zależało od Polski ale i od tego, co będzie działo się w innych państwach Unii Europejskiej. Przyznam, że sam z wielką nadzieją patrzę na to, co się wydarzyło podczas tych wyborów w innych krajach UE; ogromny sukces Salviniego we Włoszech, jeszcze większe zwycięstwo Viktora Orbana na Węgrzech, Marii Le Pen we Francji (w tym przypadku można mieć różne wątpliwości, ale ogólem dobrze się stało, że wygrała) spowodują, że pojawi się znacznie więcej sił krytycznych wobec obecnego sposobu zarządzania Unią Europejską i wobec tej walki z suwerennością narodową, która jest jednym z głównych postulatów i jednym z głównych celów obecnej Komisji Europejskiej, obecnej Unii. Połączenie tych sił w Parlamencie Europejskim, może doprowadzić do ograniczenia zapędów Brukseli do ujednolicenia Unii. Jeśli by doszło do takiego sojuszu tych konserwatywnych partii, to oczywiście pozycja Polski jako państwa, które w większym stopniu próbuje walczyć o ten element podmiotowy suwerenności narodowej będzie wzmocniona. 

Dziękuję za rozmowę.