W Wielki Czwartek w Budapeszcie premier Mateusz Morawiecki spotkał się z premierem Węgier Viktorem Orbanem i liderem włoskiej Ligi Matteo Salvinim, aby rozmawiać o planach utworzenia nowej siły politycznej w Parlamencie Europejskim. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zauważa na łamach „Dziennika Polskiego”, że spotkanie „wywołało prawdziwą panikę w brukselskich salonach liberalnej lewicy, ale także u naszej zaściankowej opozycji”.

Ta panika, jak podkreśla szef klubu PiS, wynika z faktu, że zbliża się polityczny przełom we władzach Unii Europejskiej i Parlamencie Europejskim. Ma powstać nowe ugrupowanie, mogące połączyć rozproszoną prawicę i stać się co najmniej trzecią, a nawet drugą co do wielkości siłą polityczną w PE.

- „Jest oczywiste, że taka zmiana układu sił, tym bardziej że w grudniu tego roku, czyli w połowie kadencji, wybrane zostaną nowe władze i obsady wielu unijnych instytucji i biur, może spowodować w Brukseli prawdziwe trzęsienie ziemi”

- ocenia wicemarszałek Terlecki.

Polityk przypomina, że Prawo i Sprawiedliwość oraz Liga Salviniego mają po 27 europosłów, a węgierski Fidesz ma ich 12. Nowa frakcja skupiałaby więc przynajmniej 66 eruodeputowanych. Podkreśla, że dołączyliby najpewniej również politycy z innych prawicowych partii, m.in. ze Słowacji, Czech, Belgii i Holandii.

- „Strach lewicy europejskiej miesza się z paniką opozycji w Polsce. Jej relacje z Brukselą, gdzie nieustannie żebrze o poparcie, musiałyby ulec zasadniczej zmianie. O ile dziś liberalno-lewicowy nurt dominuje w Parlamencie Europejskim, to po powstaniu silnej frakcji prawicy moglibyśmy liczyć na radykalny zwrot ku rozsądkowi i solidarnej współpracy. Nie bez przyczyny Morawiecki i Orban mówią o renesansie Europy i przezwyciężeniu brukselskiej dekadencji”

- podkreśla szef klubu PiS.

kak/Dziennik Polski