Czy to nie pomyłka? Nie, nie! Śpieszę z wyjaśnieniem. Nigdy nie zachęcam do grzeszenia. Ale dzisiaj, w obliczu Świąt zalecam refleksję na temat samego pojęcia „grzech”. W imię własnej autonomii człowiek odrzuca pojęcie Boga.

Wielu jest ateistów z przekonania, inni odsuwają myśl o Bogu na bezpieczną odległość. I wtedy sam stanowi reguły postępowania, stosując je do swoich potrzeb i możliwości i w takiej subiektywnej etyce nie ma miejsca dla pojęcia grzechu. Jest tylko kwestia aktualnej użyteczności dla mnie, czasem rodziny albo ugrupowania, które jest moim…

W obrębie wytworzonej przez siebie przestrzeni człowiek działa energicznie i często skutecznie. Ale niekiedy rzeczywistość go przerasta. Stresy i napięcia są nie do zniesienia. A nie ma do kogo, czy do czego się odwołać. Stąd jakże częste dzisiaj depresje, kończące się nawet samobójstwem. A pojęcie Boga łączy się nierozerwalnie z pojęciem grzechu – postępowaniem niezgodne z Jego wolą. Tylko że wobec grzechu człowiek nie jest wtedy bezradny.


Bóg mówi: nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze Ci pomogę. Happy end murowany. O właśnie! Święta Bożego Narodzenia to przypomnienie, że przychodzi Taki, który gładzi grzech świata i budzi nadzieję. A więc warto pomyśleć o sensie i użyteczności pojęcia „grzech”. Bo może jednak mamy lekarstwo na dzisiejsze stresy i depresje. Wesołych Świąt!!!


Felieton pochodzi z Dziennika PolskiegoO autorze: Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

bz/ps-po.pl