Odszkodowania domaga się Andreas S., którego rodzice wyjechali na stałe do RFN, pozostawiając w Gietrzwałdzie gospodarstwo rolne. Chodzi o 5,5-hektarową nieruchomość rolną, którą po wyjeździe rodziny w 1978 roku przejął Skarb Państwa, a od niego kupili ją nowi właściciele. Spadkobierca nie może starać się o zwrot nieruchomości, ponieważ chroni je rękojmia księgi wieczystej. Może ubiegać się jedynie o odszkodowanie od Skarbu Państwa, które jest równowartością pozostawionych działek rolnych. Podczas rozprawy sąd zdecydował o skierowaniu do Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Niemczech pisma. Chce bowiem, by ustalono w tamtejszym urzędzie wyrównawczym, czy rodzice Andreasa S., po zdaniu gospodarstwa w Polsce i wyjeździe do RFN, dostali za nieruchomość rolną niemieckie odszkodowanie i w jakiej wysokości.

Muszę uczciwie przyznać, że postawa olsztyńskiego sądu w tej konkretnej sprawie napawa optymizmem i jest godna pochwały. Otóż sąd, stojąc na straży prawa, ale także społecznego poczucia sprawiedliwości, zechciał posiąść wiedzę, która może mu być potrzebna w momencie ogłaszania wyroku. Jeżeli bowiem rodzice Andreasa S. opuścili PRL, do czego mieli absolutne prawo, bo – jak w zdecydowanej większości przypadków – chcieli polepszyć sobie standard życia, ale z tego tytułu otrzymali już od państwa niemieckiego zadośćuczynienie, to rodzi się pytanie, dlaczego spadkobierca po raz drugi chce za to samo dostać odszkodowanie. Właściwie to, że on chce, to jego sprawa, ale dlaczego państwo polskie miałoby przyjmować na swoje barki tego rodzaju zobowiązanie.

Sąd olsztyński widocznie pojął, że Skarb Państwa to nie jest studnia bez dna, z której każdy może czerpać, ile wlezie. Skarb Państwa to my wszyscy składający się na tego rodzaju roszczenia. A nas zwyczajnie nie stać na takie fanaberie, zwłaszcza że potrzebujących w Polsce jest niezmierzona kolejka. Uważam, że nie tylko wiedza o tego rodzaju świadczeniach wypłacanych w Niemczech powinna być podstawą do ewentualnego wypłacenia odszkodowania, również nakłady poniesione na utrzymanie nieruchomości przez dotychczasowych użytkowników powinny wchodzić w skład kontrroszczenia. I dopiero saldo tych dwóch czynników powinno decydować o tym, czy wypłacamy jakieś pieniądze, czy skarżący Skarb Państwa staną się naszymi dłużnikami.

Sądzę, że kilka pierwszych wyroków powinno ostudzić głowy niemieckim spadkobiercom, ale do tego potrzebna jest doktryna prawna, która chroni interes Rzeczypospolitej. Obecny rząd nie jest zdolny do wypracowania takiej doktryny.

Dorota Arciszewska-Mielewczyk (Autorka jest posłem Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Mniejszości Polskiej w Niemczech)/naszdziennik.pl