Eucharystia jest największym cudem, Darem od Boga, którego wciąż nie doceniamy. Dlatego przez wieki, zwłaszcza w miejscach, w których bezczeszczono ten Dar, Pan Bóg dawał człowiekowi nadzwyczajne znaki, przypominając o jego wielkości. W XV wieku, w małej szwajcarskiej wiosce, posłużył się w tym celu grzechem tych, którzy bezcześcili Najświętszy Sakrament.

Z wielkości i świętości Najświętszego Sakramentu doskonale zdają sobie sprawę sataniści, dlatego z tak wielką zawziętością starają się bezcześcić konsekrowane Hostie, których używają do swoich rytuałów. Wykradane z kościołów Ciało Chrystusa jest im potrzebne do tak zwanej „czarnej mszy”. Takie „msze” w 1447 roku urządzała grupa satanistów w małej wiosce Ettiswil w Szwajcarii. Za ich wykradanie z tamtejszego kościoła parafialnego płacili Annie Vögtli. Pan Bóg jednak pokrzyżował ich plany, czyniąc z tego grzechu znak, który do dziś przypomina o wielkości Najświętszego Sakramentu.

W sprawozdaniu sądowym opracowanym 16 czerwca 1447 r. przez Hermanna von Rüsegg, pana na Bŭron, czytamy:

- „23 maja 1447 r., w środę, z parafialnego kościoła w Ettiswil, red. skradziono Najświętszy Sakrament. Wkrótce jednakże odnalazła Go niejaka Margareta Schulmeister, dziewczynka zajmująca się wypasem świń. Skradziona Hostia znajdowała się niedaleko kościoła, pod płotem, porzucona między pokrzywami. Wyglądała jak świetlisty kwiat”.

Hostię tę wykradła właśnie Anna Vögtli. Dlaczego jednak nie zaniosła jej satanistom, tylko porzuciła między pokrzywami?

Przyznając się do winy kobieta opowiadała, że po wyjściu z kościoła dobiegła do cmentarnego muru. Nie mogła jednak pójść dalej, bo nagle Hostia stała się tak ciężka, że nie była w stanie jej udźwignąć.

- „Nie mogąc się ruszyć ani do przodu ani do tyłu, wyrzuciłam ją w pokrzywy w pobliżu ogrodzenia”

- opowiadała.

W pokrzywach odnalazła ją trudniąca się wypasaniem świń Margareta Schulmeister.

- „Gdy znalazłam się z moimi świniami w pobliżu miejsca znalezienia Najświętszego Sakramentu, zwierzęta się zatrzymały i nie chciały iść dalej. Poprosiłam o pomoc znajomą, a potem dwóch przejeżdżających w pobliżu na koniach mężczyzn. Bezskutecznie, świnie nie ruszały się. I wtedy, szukając przyczyny dziwnego zachowania zwierząt, podążając za ich wzrokiem, ujrzeliśmy w krzewach, w trawie, Hostię podzieloną na siedem części. Sześć z nich złożyło się w płatki kwiatu przypominającego różę. Wydawało się, że otacza Je aureola światła”

- zeznała kobieta.

O zdarzeniu natychmiast poinformowano proboszcza. Ten chciał pozbierać Hostię, jednak udało się to tylko z sześcioma częściami. Siódmej nie udało się podnieść, jakby zespoliła się z ziemią. Odczytano to jako żądanie wybudowania w tym miejscu kaplicy i tak uczyniono. 28 grudnia 1448 roku konsekrowano kaplicę, w której przez lata czciciele Najświętszego Sakramentu doświadczali wielu cudów. Sześć odzyskanych cząstek Hostii do dziś przechowywanych jest w kościele w Ettiswil.

Historia Anny Vögtli przypomina o dobroci Boga, który posługuje się nawet najstraszniejszym grzechem, aby objawić ludziom swoją wielkość.

kak/aleteia.org, swzygmunt.knc.pl