Zaskakujące odkrycie naukowców z Uniwersytetu Waszyngtona. Okazuje się, że stosowana od wieków w Chinach, do niedawna również jako środek przeciw malarii roślina, może stanowić potężny lek antynowotworowy. Mówi się nawet, że bardziej skuteczny niż chemioterapia.

Artemisia annua ma również powodować nieporównanie mniejsze skutki uboczne. To bylica roczna, którą chińska medycyna zna od 2000 lat, w wielu krajach Azjii jest traktowana jak jarzyna i jadana w postaci sałatek.

 

Jak wykazały badania, określone substancje zawarte w tym zielu są w stanie kontrolować reprodukcyjny wzrost komórek raka i niszczyć do 98% komórek nowotworowych. I to – bez stosowania jakiejś skomplikowanej terapii. Na „zabójczy” proces wcale nie potrzeba wielu miesięcy, a tym bardziej lat – wystarczy 16 godzin! Przy tym twierdzi się, że na zdrowe komórki Artemisia Annua nie wywołuje negatywnych skutków.

Od kilku lat pozyskuje się z niej także artemizynę — związek, który okazał się skutecznym lekiem przeciwko malarii, zastępującym chininę i pochodne, na które pasożyty wywołujące tę chorobę zdążyły się uodpornić.

Teraz naukowcy stwierdzili, że medykament ten może w połączeniu z dodatkowym związkiem chemicznym niszczyć tkanki niektórych nowotworów i to znacznie skuteczniej, wielokrotnie przewyższając w tej kwestii stosowane dotąd leki!

Prof. Tomikazu Sasaki z Uniwersytetu Waszyngtońskiego twierdzi, że owa substancja działa jak agent, który podkłada bombę pod komórkę nowotworową, oszczędzane są zatem komórki zdrowe.

Artemizyna w połączeniu z dodatkowym białkiem niszczyła jedną zdrową komórkę na każde 1200 zniszczonych komórek nowotworowych, podczas gdy w przypadku innych leków proporcje te wynoszą 1:5.

Jak twierdzą naukowcy – lek na bazie artemizyny może mieć zastosowanie w walce z niemal każdym nowotworem. Do tej pory testowano go w warunkach laboratoryjnych przeciw białaczce czy nowotworom piersi. Trwają badania wdrożeniowe.