"Totalny sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców na długo zaszkodzi wizerunkowi naszego kraju. Polska nie wyciąga lekcji z trudnej walki z kłamliwym określeniem polskie obozy" - pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego tego dziennika.

Haszczyński uważa, że Polska tak silnie akcentując niechęć do przyjmowania imigrantów i uchodźców robi sobie czarny PR, za co zapłacą przyszłe pokolenia. Dziennikarz wskazuje, że inne kraje europejskie też nie są chętnie do przyjmowania uchodźców i wcale ich nie przyjmują, ale hipokryzyjnie mówią co innego. Kluczą, unikają jednoznacznych deklaracji, akcentują chęć pomocy. Inaczej rząd Polski, który jest najgłośniejszym w Europie orędownikiem zamykania granic. Haszczyński uważa tę politykę za fundamentalny błąd.

" To tym bardziej zastanawiające, że przecież obecny rząd przywiązuje wielką wagę do polityki historycznej, rozumianej w znacznym stopniu jako odkłamywanie negatywnych stereotypów i przypominanie Polaków, którzy zasługują na wysokie oceny za postawę moralną w czasach próby. Takich jak podkarpacka rodzina Ulmów wymordowana przez Niemców za pomoc Żydom" - pisze dziennikarz.

Jak wskazuje, o polskich bohaterach opinia międzynarodowa ciągle nic nie wie. Wie za to bardzo dużo o tym, jak bardzo nie chcemy przyjąć żadnego uchodźcy. W ocenie Haszczyńskiego to właśnie ta sprawa zaważy na naszym przyszłym wizerunku. Trybunał Konstytucyjny, ustawa o inwigilacji - to wszystko będzie zapewne tylko przejściowe. Niestety, według Haszczyńskiego kryzys imigracyjny stanie się podstawą dla przyszłych ocen moralnych państw europejskich. Polska nie zostanie oceniona dobrze. "Spowoduje, że nasze dzieci, wnuki i prawnuki, słysząc zagraniczne opinie o polskim podejściu do uchodźców w drugiej dekadzie XXI wieku, będą czuły to co my, gdy czytamy o kolejnym użyciu określenia „polskie obozy" – wściekłość i bezradność" - pisze Haszczyński.

I dodaje: "Z tym że polskich obozów nie było, a określenie, z którym tak trudno się walczy, pojawiło się w czasach, gdy Polska jako PRL nie mogła bronić prawdy historycznej. Natomiast sprzeciw wobec przyjmowania jakichkolwiek uchodźców jest prawdziwy".
"Do sprawy uchodźców dobrze pasuje przysłowie, że milczenie jest złotem. Przecież niechęć do przyjmowania imigrantów jest w tej chwili prawie powszechna w Europie" - ocenia dzeinnikarz. " Jednak politycy innych krajów zazwyczaj grają rolę zatroskanych, kluczą, są nieprecyzyjni, wyrażają gotowość. Jednoznaczną niechęć demonstruje Polska, rzuca się pod tym względem w oczy nawet bardziej niż Węgry Viktora Orbána" - dodaje.

Zdaniem Haszczyńskiego cena za całkowity brak zatroskania sprawą uchodźców będzie naprawdę wysoka.

wbw/rzeczpospolita.pl