Portal Fronda.pl: Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, ks. Wojciech Lemański pojawił się na Przystanku Woodstock. W swoim wystąpieniu kapłan poruszył wiele różnych spraw, odniósł się także do konfliktu z abp Henrykiem Hoserem. Stwierdził, że zamknięcie kościoła w Jasienicy „było bezprawiem i będzie wspomina przez lata”. Ubolewał nad tym, że próbowano odebrać mu szacunek, godność i dobre imię. Zapewnił też, że choć nie zgadza się ze swoim biskupem, to jest m posłuszny. I przypomniał, że nie dostał zakazu przyjechania na Woodstock, ale gdyby abp Hoser wiedział o zaproszeniu, to pewnie wydałby taki zakaz.

Mateusz Dzieduszycki: Zacznę od tego, że wypowiedzi ks. Lemańskiego znamy jedynie fragmentarycznie, z mediów. Dlatego gdyby te (i jeszcze wiele innych słów, jakie padły na Przystanku Woodstock) były prawdziwe, to zastanawiałbym się, czy tak może mówić nie tylko kapłan, ale przyjaciel Kościoła w ogóle. To słowa, która świadczyłyby o kompletnym braku zrozumienia dla tego, co Kościół głosi, dla przekazu Ewangelii, dla nauki społecznej Kościoła, a wreszcie dla kościelnego prawa. Gdyby takie naprawdę były wypowiedzi ks. Lemańskiego, to należałoby je uznać za absurdalne.

Ks. Lemański stwierdził, że niechęć kościelnych hierarchów do Przystanku Woodstock wynika z... zazdrości, bo Jerzemu Owsiakowi udaje się coś, co Kościołowi nie udaje się od lat. Naprawdę?

To prawda. Rzeczywiście Kościołowi nie udaje się poić ludzi piwem, a następnie kąpać ich w błocie. Tego biskupi mogliby „pozazdrościć” panu Owsiakowi i jego przyjaciołom...

Gość Przystanku Woodstock nie szczędził gorzkich opinii na temat sytuacji Kościoła w Polsce. „Głos Kościoła w Polsce to nie jest głos Kościoła Powszechnego - inaczej mówi się w Czechach, Francji czy Rzymie. W Polsce to głos ludzi sfrustrowanych, tracących władzę, ich głos jest bezowocny, nieskuteczny” - stwierdził ks. Lemański.

Z tego typu komentarzy właściwie można by się chyba tylko pośmiać. Takie uwagi świadczą o tym, że ktoś, kto je wypowiada, traci kontakt z rzeczywistością.

Podczas spotkania z młodzieżą z Przystanku Woodstock nie zabrakło także komentarz na temat sprawy prof. Bogdana Chazana. „Ktoś, kto rozmawia z ludźmi, matkami chorych dzieci, nie będzie mówił potem bzdur o tym, że cierpienie uszlachetnia” - stwierdził ks. Lemański. I dodał: „Prof. Chazan był dyrektorem szpitala, który teraz będzie musiał wypłacić odszkodowanie rodzinie. Jeżeli biskup wysyła księdza do parafii, choć wie, że ręce kleją mu się do dzieci, to to właśnie on powinien płacić odszkodowanie dla ofiary”. Czy zestawienie problemu pedofilii ze sprawą prof. Chazana nie wydaje się Panu szokujące?

Dokładnie tak pomyślałem – to szokujące. Zastanawiam się, czy wyobraźnia, która pozwala na zestawienie tych dwóch spraw w jednym akapicie, jest wyobraźnią zdrową.

A czy teza o tym, że bzdurą jest twierdzenie, iż cierpienie uszlachetnia, nie wydaje się Panu co najmniej przewrotna? Przecież Pan Jezus też cierpiał na krzyżu i to cierpienie nie miało sensu? Czy negacja sensu cierpienia, jaka pada z ust katolickiego kapłana nie jest czymś zastanawiającym?

Dla mnie osobiście cierpienie jest wielką tajemnicą. Wypowiadając się na temat cierpienia, trzeba zachować rozwagę i poszanowanie dla cierpiących. Zarówno takie uzurpatorskie wypowiedzi, że „twoje cierpienie ma sens, bo...”, jak i występowanie ex cathedra z tezą, że cierpienie nie ma sensu, jest po prostu nierozsądne. Nie mnie oceniać sens cudzego cierpienia. To tajemnica między tą osobą a Panem Bogiem. Pozwolę sobie przypomnieć słowa samego Jezusa na temat cierpienia. „Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże” - powiedział Nauczyciel, odpowiadając na pytanie uczniów o cierpienie niewidomego człowieka.

Ks. Lemański powiedział młodzieży z Przystanku Woodstock, że to, jak będzie wyglądał Kościół, zależy wyłącznie od niej. „Jeżeli ktoś oczekuje, że Kościół sam się zmieni, to się myli. Jeśli będziecie się tego domagali, jeśli będziecie wychodzili z Kościoła, kiedy ksiądz zamiast ewangelii opowiada banialuki o polityce czy medycynie, to następnym razem powstrzyma się takich od tematów” - powiedział kapłan.

Zastanawiam się, czy namawianie do wychodzenia z kościoła jest czymś mądrym, zgodnym z Ewangelią, a przede wszystkim czymś godnym kapłana. Myślę, że nawet jeśli spotykamy się na kazaniach z czymś, z czym się nie zgadzamy, to wychodzenie z kościoła jest ostatnią rzeczą, jaką powinniśmy zrobić. Kwestię, z którymi się nie zgadzamy możemy przecież przedyskutować z kapłanem po Mszy świętej. Eucharystia to nie jest jakaś dyskusja panelowa, z której można sobie wyjść. To ofiara, na której uobecniony jest Jezus Chrystus. Wyjście z kościoła podczas Mszy świętej jest w moim przekonaniu rzeczą, która uwłacza przede wszystkim Chrystusowi, który spełnia się dla nas w tej ofierze. Słowa, które Pani cytuje, są dla mnie niezrozumiałe, tym bardziej, jeśli padają z ust kapłana.

Na koniec jeszcze jeden mocny cytat z ks. Lemańskiego. „Przemiany w Kościele zależą od Was” - powtarzał duchowny. „To wy w najbliższych latach kształtować będziecie oblicze kościoła. W rodzinie bywa różnie, ale nie przestaje się w niej być. Są w Kościele ludzi różni - jedni chcieliby oblężoną twierdzę - i im nie można władzy oddać -, są tacy, którzy zgadzają się na wszystko i są też tacy, którzy chcą rodzinę uzdrowić. Czeka ciężkie zadanie, zadanie na całe życie. To wy wniesiecie energię i nową jakość. Biskupi się nie zmienią. Powiem brzydko. Muszą wymrzeć” - uzupełnił.

Z historii znamy takie przykłady namawiania do pozbawiania życia biskupów... Zastanawiam się, jak w ten kontekst wpisać słowa ks. Lemańskiego. Na ile sugestia, że biskupi muszą wymrzeć, jest połączona z dalej idącymi tezami? To są po prostu skandaliczne słowa.

Co można powiedzieć o wizji Kościoła, jaką na podstawie tych wypowiedzi przedstawia ks. Lemański? Czy to nie jest taki miękki, sympatyczny kościółek, w którym wszystkim ma być ciepło i przyjemnie, a gdzie nie mówi się o grzechu, żeby przypadkiem kogoś nie urazić? Mnie osobiście trochę też szokuje uzależnianie tego, jak będzie wyglądał Kościół w Polsce od młodzieży z Woodstocku. Z całym szacunkiem, ale w dużej mierze tam jeżdżą osoby, które mają z Kościołem niewiele wspólnego...

W mojej ocenie, te słów bardziej świadczą o tym, kto je wygłasza. Nie wykluczam, że na Przystanku Woodstock jest wielu katolików, być może zagubionych na życiowych rozdrożach. Niewątpliwe, jakiś procent ludzi wierzących tam jedzie, ale wygłaszanie takich sądów na Woodstocku świadczy o pewnych mechanizmach motywacyjnych, którym podlega wygłaszająca je osoba. Schlebianie publiczności w ten sposób jest dowodem na szalone szukanie jej uznania. Zastanawiam się, czy to jest dobra motywacja, aby występować w takim miejscu, zwłaszcza w przypadku kapłana.

Czy słowa, które na Woodstocku wygłosił ks. Lemański spotkają się z jakąś reakcją kurii warszawsko-praskiej? Czy można spodziewać się jakiejś odpowiedzi ze strony abp Henryka Hosera?

Słowa ks. Lemańskiego wymagają weryfikacji, na razie mamy do czynienia z przekazem medialnym. Jest tam wiele stwierdzeń, obok których (o ile są prawdziwe), obok których ciężko przejść obojętnie. Rozmawiałem już z abp Hoserem i wiem, że zabierze on głos w tej sprawie, ale najpierw porozmawia z samym ks. Lemańskim.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

*wypowiedzi ks. Wojciecha Lemańskiego cytujemy z relacji zamieszczonej na Gazeta.pl