Joanna Mucha jest zawiedziona powrotem Donalda Tuska. Była minister sportu w rządzie Tuska stwierdziła, że jego powrót niewiele zmienił w krajowej polityce.

Powrót Donalda Tuska do krajowej polityki początkowo stanowił prawdziwy wstrząs. Platforma odbiła się w sondażach, powstrzymała wewnętrzny kryzys, a następnie umocniła się na pozycji największej partii opozycyjnej, pozbawiając jednocześnie złudzeń Szymona Hołownię.

Tusk skupiał się wówczas na antagonizowaniu sporu z PiS oraz budowaniu narracji "walki ze złem", którym ma być oczywiście PiS.

Z czasem jednak Tuskowi zaczęto wytykać brak jakiegokolwiek innego programu oprócz powrotu do przeszłych antagonizmów. Czynił to m. in. były prezydent Aleksander Kwaśniewsk, który wielokrotnie powtarzał, że czeka, aż Tusk zaprezentuje swój własny program. 

Joanna Mucha (obecnie Polska 2050) uważa, że powrót Tuska niewiele zmienił na polskiej scenie politycznej.

Mucha została spytana na antenie Radia Plus, czy odeszłaby z takiej Platformy, jaką obecnie kieruje Tusk.

- Odeszłam z formacji, której jedyną ofertą przedstawianą wyborcom jest oferta bycia anty-PiS-em i nie ma nic więcej. Mówiłam od samego początku, że ta oferta jest niewystarczająca. Musi być zrobiony ten jeden krok dalej, żebyśmy mogli wygrać wybory - mówiła.

W jej ocenie takiego "kroku dalej" nie wykonał Donald Tusk.

- Z przykrością muszę powiedzieć, że po powrocie Donalda Tuska, akurat w tym obszarze, niewiele się zmieniło - stwierdziła.

Dodała także, że nie rozważa kwestii powrotu do Platformy Obywatelskiej. We wrześniu o takim scenariuszu informował Super Express.

- Nie pojawiła się, nie rozważałabym. Temat jest zamknięty. Nie było takich rozmów, nikt ich nawet nie proponował. A ja nie żałowałam swojej decyzji choćby przez minutę, przez sekundę - wskazała.

Ponadto Mucha odniosła się do wczorajszych doniesień o terminie zakończenia pracy w rządzie przez Jarosława Kaczyńskiego.

- Jarosław Kaczyński, będąc w rządzie, lub w nim nie będąc, próbuje być trzema władzami jednocześnie i na wszystkie wpływać. Więc jego wejście lub wyjście z rządu jest doskonale nieistotne (...) Wczorajsza decyzja o powołaniu ministerstwa sportu powodowana jest wyłącznie tym, że PIS nie ma większości. Resort powstanie dlatego, że Republikanie postanowili nie głosować z PiS-em. Mamy do czynienia z takimi sytuacjami, że jeśli PiS przegrywa głosowanie to albo jest reasumpcja albo awaria systemu - powiedziała.

jkg/radio plus