Grupa rodzin smoleńskich zaapelowała do polityków o bardziej wstrzemięźliwe wypowiedzi na temat ekshumacji. Magdalena Merta powiedziała, że zwracają się o to, "poruszeni głęboko medialnymi doniesieniami na temat odkryć prokuratury, wynikających z ekshumacji ich bliskich, a także oburzeni głęboko niegodnymi komentarzami". Ostatnie ekshumacje wykazały, że w trumnach pochowano fragmenty ciał różnych osób.

Ojciec stewardessy Natalii Januszko, Grzegorz Januszko powiedział, że rodziny były oszukiwane gdyż mówiono im, że trumien nie wolno otwierać. Wyjaśnił też, że apel w szczególności dotyczy polityków Platformy Obywatelskiej.

Ewa Kochanowska powiedziała, że w Moskwie rodziny zostały zmuszone do "identyfikacji naocznej" na początku i uprzedzono je, że powinny szczególnie starannie oglądać szczątki, gdyż trumny nie będą otwierane w Polsce.

"Kiedy wreszcie, po latach Prokuratura Krajowa zdecydowała się uporządkować sprawy naszych bliskich i ich ciał, rozpętała się nagonka i kampania przeciwko rodzinom" - mówiła. Jej zdaniem o rodzinach smoleńskich mówi się "rzeczy najgorsze" i są one poddawane ogromnej presji emocjonalnej i medialnej, ale nikt nie potrafi odpowiedzieć, dlaczego nie przeprowadzono badań po powrocie ciał do Polski.
Wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich, Januszu Kochanowskim powiedziała, że obarczanie rodzin winą za niedociągnięcia poprzedniego rządu jest grubą niesprawiedliwością. Odniosła się też do słów szefa Klubu PO Sławomira Neumanna, który powiedział, że ofiary katastrofy smoleńskiej powinny być pochowane we wspólnym grobie.

"My mamy wspólny grób, może pan o tym nie wie, ale 150 kilogramów niezidentyfikowanych szczątków spoczywa na Powązkach" - powiedziała Ewa Kochanowska. Jej zdaniem podnoszenie takiego problemu w XXI wieku jest wstydem ponieważ nauka posunęła się tak daleko, że można zidentyfikować szczątki ludzkie wielkości paznokcia. "A pan nas skazuje na powrót do jakichś stalinowskich praktyk, powinien się pan zapaść pod ziemię ze wstydu" - powiedziała Ewa Kochanowska pod adresem posła PO.

Zdaniem Grzegorza Januszko obecność szefa Kancelarii Premiera Donalda Tuska Tomasza Arabskiego i ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz w Moskwie jest niezrozumiała gdyż na miejscu znajdowała się polska ambasada i władze konsularne. Według Grzegorza Januszko ich obecność była spowodowana bardziej tym, "żeby premier Tuska miał tam swoich zaufanych ludzi, niż po to żeby w jakiś realny sposób rodzinom pomagały te dwie osoby". Ojciec Natalii Januszko powiedział także, że rodziny okłamano, że trumien nie wolno otwierać, a teraz słyszą kolejne kłamstwo, jakoby po katastrofie domagały się jak najszybszych pogrzebów.

"Nam powiedziano, że z dokładnością, ze starannością to wszystko było zbadane, po to żeby uśpić naszą czujność" - uważa Grzegorz Januszko.

Rezultaty przeprowadzonych ostatnio ekshumacji, w dużym stopniu tłumaczą - jego zdaniem - dlaczego "pewne osoby" nie chciały, by sekcje zostały przeprowadzone w Polsce. Grzegorz Januszko podkreślił, że wiedza wielu osób, które wypowiadają się na temat katastrofy i prowadzonych śledztw zaczęła się i zakończyła na jednym esemesie, który dostali w dniu katastrofy.

Magdalena Merta podkreśliła, że trumny powinny być w Polsce otwarte przez wyspecjalizowane służby po to, by przeprowadzić wszystkie istotne badania.
"Dziś dzielimy się na tych, którzy są z tamtego ducha, wspólnych grobów dla ofiar zbrodni i tych, którzy zgodnie z nakazem europejskiej cywilizacji chcą mieć mogliły swoich bliskich, chcą ich mieć pochowanych godnie" - powiedziała wdowa po wiceministrze kultury. Jej zdaniem nie uda się tu znaleźć wspólnego języka.
Magdalena Merta dodała, że nie wyobraża sobie, żeby jej mąż miał spocząć w grobie obok bliskich tych, którzy chcieliby wspólnych mogił. Podkreśliła, że nie przyznaje nikomu prawa do dysponowania szczątkami jej męża.

"Spotykamy się ze strony polityków z obrzydliwymi insynuacjami, z niegodnymi postawami (...) niech zamilkną. Zrobiliście przez siedem lat tyle nieszczęścia, dotknęliście nas najgorszym z możliwych cierpieniem - zamilczcie!" - podsumowała cel wystąpienia grupy rodzin smoleńskich Ewa Kochanowska.

emde/IAR