To mocne słowa Papieża, zwłaszcza że określenie „Je suis Charlie”, „Jestem Charlie” zdominowało już tak przestrzenią publiczną, że ma się wrażenie, że ktoś kto nie zareaguje euforycznie na to określenie, zostanie uznany za wroga wolności i stanie się poplecznikiem terrorystów. Oczywiście są głosy „Nie jestem Charlie” - portal Fronda.pl jako jeden z pierwszych taką „deklarację” wyraził, jednocześnie wielu, również księży katolickich, jak jeden mąż zadeklarowali „Je suis Charlie” (np. ks. Adam Boniecki?!).

Co takiego powiedział Papież o bluźnierczym magazynie „Charlie Hebdo”? Podczas konferencji prasowej, przygotowanej w samolocie w trakcie lotu ze Sri Lanki na Filipiny, papież Franciszek odniósł się do zamachu na magazyn „Charlie Hebdo” mówiąc, że  "wolność słowa ma swoje granice" i dodał: „nie można obrażać religii i zabijać w jej imię”. Od razu zadano papieżowi pytanie dotyczące granic wolności słowa, na co Franciszek odpowiedział: „uważam, że fundamentalnymi prawami człowieka są wolność religijna i wolność słowa”. Nie przypadkiem pojęcie wolności religijnej znalazło się na pierwszym miejscu, można rzec przed wolnością słowa. To fundament, na którym wolność słowa może ukazać się w całej swej wartości. Papież powiedział, że "nie można ukryć jednej prawdy, czyli każdy ma prawo wyznawać swoją wiarę nie obrażając, swobodnie i tak chcemy czynić wszyscy. Po drugie nie można obrażać ani prowadzić wojny w imię własnej religii, w imię Boga. To, co dzieje się teraz, dziwi nas, ale pomyślmy o naszej historii. Ile mieliśmy wojen religijnych” - pytał papież. I w tym miejscu przywołał m.in. Noc świętego Bartłomieja, czyli rzeź hugenotów zabitych przez katolików w 1572 roku w Paryżu. "My też byliśmy grzesznikami, ale nie można zabijać w imię Boga, to jest aberracja. Należy korzystać z wolności nie obrażając" – mocno i stanowczo podkreślił papież Franciszek.

Dopytywany o to jak rozumieć „wolność słowa” papież powiedział, że „każdy ma nie tylko wolność i prawo, ale także obowiązek mówienia tego, co myśli, by pomóc dobru wspólnemu. Trzeba zatem mieć tę wolność, ale bez obrażania”. W tym momencie papież zobrazował to co ma na myśli, mówiąc bardzo dosadnie: „że jeśli jego współpracownik będzie źle mówił o jego matce, "dostanie pięścią". Nie można prowokować, nie można obrażać wiary innych. Tyle ludzi źle mówi, wyśmiewa religię innych i żartuje z niej. Oni prowokują. Jest granica, każda religia ma swoją godność. Nie mogę żartować z żadnej religii, która szanuje życie ludzkie i człowieka" - powiedział papież.

Papież, w sposób jasny przyznał, że wolność słowa to wielka wartość, ale nie jest nią w momencie obrażania uczuć religijnych. I to bardzo ważny głos w całej tej śmiesznej i jakże antychrześcijańskiej prowokacji pod tytułem „Je suis Charlie”. Bo nie tylko chodzi w niej o pamięć o zamordowanych dziennikarzach, ale przyznanie, że uczucia religijne w przestrzeni publicznej są po prostu nie istotne!

Sebastian Moryń