Polaków żyjących w Polsce według sił postępu należałoby nauczyć moresu i pozbawić wszystkich atawistycznych zachowań. W szkole nie może wisieć krzyż, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie powinien chodzić do kościoła, bo to narusza uczucia religijne ateistów. W polskim parlamencie obowiązkowo wprowadzić parytet, czyli połowa posłanek ma zasiąść w łamach nie z mocy demokracji, ale z mocy dekretu. Tradycyjna rodzima, w której tata jest tatą, mama mamą, to szkodliwe naruszenie wolności osobistych i schematyczne postrzeganie ról społecznych. 

Prawo kościelne nigdy nie ma prawa przenikać do prawa świeckiego, religia w szkołach nie dopuszczalna. Polski seksizm, polska homofonia, wreszcie polski antysemityzm to największe plagi i wstyd na cały świat. Fanatyzm religijny, nacjonalizm – zło najgorsze. Takie apokalipsy każdego dnia docierają do Polaków mieszkających w Polsce, ze strony nauczycieli nowoczesności mieszkających w „tym kraju”. I nagle, ni stąd ni zowąd to samo ciało pedagogiczne, które z obrzydzeniem patrzyło na polską otyłość, pot w tramwaju, rozpościera ramiona i wita na polskiej ziemi „kozich synów”. A kto zacz? Ano przede wszystkim naród, a właściwie plemię nie uznające żadnych innych plemion, którym podrzyna gardła. Normalnie to się nazywa faszyści, ale tym razem „nasi bliźni potrzebujący pomocy”. Plemię to wyznaje tylko jedną religię i nie toleruje żadnej innej, że o państwie świeckim nawet nie ma co wspominać. Ich zasady zawierają się w jednym słowie – szariat. To prawo stanowione, religijny zamordyzm, nie znający litości i obowiązujący w sądach, prokuraturach, komendach policji itd.

Według szariatu kobieta zgwałcona jest pohańbiona i mąż ma prawo ją pogonić z chałupy, a jak zabije to też zostanie bohaterem. Kobieta „koziego syna” jest poniżej kozy właściwej, nie ma prawa spojrzeć na innego mężczyznę, nie ma prawa uczestniczyć w ceremoniach i jest niegodna tego, żeby pójść do szkoły. Prawo jazdy nie dla kobiet, zawody sportowe nie dla kobiet, a strój zakonnic katolickich, przy stroju kobiet „kozich synów”, to pełne wyuzdanie i szyk. Robiąc sobie takie proste zestawienie, czarno na białym, chciałbym odpowiedzieć rozmaitym tchórzom intelektualnym, którzy nie mają odwagi powiedzieć, bo myśleć to na pewno sobie pomyśleli, że to się wszystko nijak kupy nie trzyma. W ramach otwartości i gościnności, miejscowa hołota, miejscowy margines ideologiczny nienawidzący kraju, w którym żyje, gotowy jest na wszystko, żeby tylko okazać swoją nienawiść dla wroga największego – Polaka i katolika. Dzicz założy burki, zniesie wezwania imama o 5.00 rano z minaretu, zapomni o parytecie, srecie, seksizmie sryzmie i ochronie rozwielitki uszatej. Ba! Oni zniosą obecność największych antysemitów świata, którzy kwestię żydowską rozwiążą historyczną powtórką. Wszystko w jednym celu, żeby polską rękę, która karmi wszelkiej proweniencji fundacje, instytucje, „artystów”, „dziennikarzy”, „postępowych polityków”, odgryźć i obsrać. Ponarzekałem sobie rutynowo, ale jestem pewien, że za chwilę dostanę miedzy oczy jednym żądaniem: „ale co z tym, zrobić”.

[koniec_strony]

Wszystko już wyżej zostało opisane! Gdzie? No w kontraście kulturowym dzielącym katolików i muzułmanów. Żydzi z Gazety Wyborczej oraz pozostali piewcy baby bez cycków i chłopa bez jaj, czują respekt tylko wobec tych, którzy się z nimi nie liczą i mają za nic. Tak było w przypadku Związku Radzieckiego i stalinowskich doktrynerów z czasów PRL, którzy poczuli się „demokratami” dopiero w 1968, gdy przestali w kazamatach torturować i zabijać, a sami stali się zwierzyną łowną. Tak się dzieje w przypadku islamskiej dziczy wywołującej paniczny strach i dzięki temu szacunek. Mamy w tej układance trzy klocki, dwa żyją według zasad oko za oko, ząb za ząb, trzeci nadstawia drugi policzek. Proroka nie potrzeba, aby wiedzieć, który klocek nie pasuje do dwóch pozostałych. Żarty się skończyły i nadszedł czas najprostszego wyboru: „Albo my albo oni”. Rzecz nie dotyczy gustu, „poglądów”, wolnych wyborów, ale najzwyczajniej w świecie przetrwania. Być jeleniem to jeszcze nie taka wielka tragedia, ale jeleń, który przyjmuje od wilka zaproszenia na kolację, to już baran. Odwróćmy ten cep i pokażmy islamskim braciom, w których miejscach Polski mieszkają najwięksi obrońcy Izraela, praw kobiet, „gejów”, likwidacji religii. Każdy Polak te adresy zna i wystarczy, że gościnnie podpowie: „Dokąd „kozie syny” was zawieźć na Wiertniczą 166, czy Czerską 10/8?”.

Matka Kurka

www.kontrowersje.net