,,Zwycięstwo można osiągnąć wyłącznie mobilizacją elektoratu i to bardzo konkretnego elektoratu z miast i wsi, który wybory europejskie olewa od zawsze. Główne zadanie PiS i wszystkich zainteresowanych porażką „najgorszego sortu” zostało jasno zdefiniowane. Jeśli nie będzie mobilizacji elektoratu PiS co najmniej na poziomie 70% z potencjału wyborów parlamentarnych, to KE te wybory wygra'' - pisze Matka Kurka (Piotr Wielgucki) na łamach portalu Kontrowersje.net.

 

 

Przyszedł taki czas, że sondaże rozkwitają w większej ilości niż krokusy i przebiśniegi. Powtarzalność tego zjawiska dotyczy również prymitywnej gry psychologicznej. Wszyscy wiedzą, że nie jest możliwe, aby w poniedziałek 43% Polaków chciało głosować na PiS i 26% na PO, a w środę 36% na PO i 33% na PiS, ale i tak to działa na psychikę polityków i przede wszystkim wyborców. Emocjami można ludziom tak namieszać w głowach, że zapomną ile to jest 5 + 3, dlatego warto wróci do podstaw matematyki, aby uporządkować sprawy i realne szacunki przed wyborami.

Od lat próbuję wyjaśniać, że wybory samorządowe, europejskie, parlamentarne i prezydenckie, to inne bajki, nie całkiem różne, ale na tyle różne, że nie wolno ich porównywać procentową kalką. Wolno natomiast i trzeba pamiętać o tym, jak wygląda liczebny podział na zwolenników poszczególnych partii. W tym celu wyjdziemy od wyników wyborów parlamentarnych z 2015 roku, co wydaje się zabiegiem najrozsądniejszym, z uwagi na najważniejszy czynnik w wyborach europejskich, którym jest łączna liczba głosów oddanych na dany komitet (partię). Dodatkowo wybory samorządowe potwierdziły, że preferencje elektoratu praktycznie stoją w miejscu z drobnym wskazaniem na wzrost notowań PiS. Pamiętajmy, że mówimy o skrótach matematycznych i szacunkach, nie o konkretnych wynikach i tak przygotowani zaczynamy kartkówkę z zadaniem tekstowym: „Kto wygra wybory, uzasadnij swoją odpowiedź”.

W roku 2015 wyniki wyborów do parlamentu wyglądały tak: PiS 5 711 687, PO 3 661 474, SLD 1 147 102, Nowoczesna 1 155 370, PSL 779 875, frekwencja 50,92%. Na początek metodą matematyczną sumujemy wyniki Koalicji Europejskiej, która na pewno nie sprawdzi się w wyborach, ale trzymamy się matematyki i otrzymujemy liczbę: 6 743 821 głosów dla KE. Gołym okiem widać, że jest to o milion głosów więcej niż ma PiS (6 743 821 – 5 711 687 = 1 032 134) i nawet nie trzeba tego liczyć, ale dla niedowiarków w nawiasie podałem dokładne wyliczenie. Taki jest potencjał matematyczny obu formacji, które stoczą najważniejszy bój i na starcie całkiem poważną przewagę ma KE.

Niestety to nie koniec złych informacji dla PiS. 50% frekwencji w wyborach europejskich to abstrakcja, dotąd nigdy nie było więcej niż 25%. Biorąc pod uwagę, że temperatura sporu politycznego jest krytyczna, należy się spodziewać wzrostu frekwencji, tak też się stało w obu turach wyborów samorządowych. Na moją intuicję będzie to około 35%, co gorsze dla PiS, procenty te ze względu na specyfikę wyborczą głównie skupią się w dużych miastach, gdzie jak wiadomo PiS dostaje góra 70% z wyników ogólnopolskich. Mamy zatem 2:0 dla Koalicji Europejskiej, która dysponuje większym o milion potencjałem głosów i w dodatku ma więcej zmobilizowanego elektoratu, przy mobilizacji dużych miast podnoszących frekwencję.

Teraz porównajmy te dane z wyborami europejskimi z 2014 roku, które miały 24% frekwencję, a wyniki wyglądały tak: PO 2 271 215, PiS 2 246 870, SLD 667 319, PSL 480 846. Jakie dysproporcje i proporcje od razu rzucają się w oczy? Frekwencja z wyborów europejskich to niemal idealna połowa z wyborów parlamentarnych 50% do 24%. Porównajmy wyniki poszczególnych partii pod tym kątem, dzieląc przez połowę frekwencji. PiS miał 5 711 687 w parlamentarnych, dzielimy przez dwa i dostajemy 2 855 843, a rzeczywisty wynik w wyborach europejskich to 2 246 870, czyli PiS wypada gorzej w zagranicznej elekcji, rzekłbym nawet, że sporo gorzej, bo traci 608 973 głosów.

Wynik PO z wyborów krajowych 3 661 474, podzielone przez dwa równa się 1 830 737, tymczasem rzeczywisty wyniki w europejskich to 2 271 215, czyli o blisko pół miliona więcej. Przy tym trzeba pamiętać, że PO zjadła Nowoczesną i to da co najmniej 400 tysięcy bonusu z 1 155 370 głosów z 2015 roku. SLD miała 1 147 102 głosów, przez dwa 573 551, prawdziwy wynik 667 319 i podobnie jak PO w europejskich SLD zyskuje. PSL 779 875 głosów, przez dwa 389 938 i tu największa niespodzianka, bo PSL zyskuje w europejskich i z wynikiem 480 846 powiększa swój kapitał o 100 tysięcy.

W odpowiedzi na matematyczną kartkówkę napisałbym, że PiS nie ma szans na wygraną i dostanie solidny łomot. Łączne głosy KE z powyższej wyliczanki, bierzemy pod uwagę tylko połowę głosów z wyborów parlamentarnych, wyglądają tak: PO 1 830 737 plus 400 000 od Nowoczesnej, SLD 573 551, PSL 480 846 razem 3 285 134. Wynik PiS to bardzo prosta matematyka i jedna liczba 2 246 870. Co widzimy? Powrót magicznego miliona przewagi KE nad PiS i nie ma tu uwzględniania tendencji do wzrostu wyniku europejskiego dla KE i spadku dla PiS. Tyle mówi matematyka, taka na chłopski rozum i jeszcze trzeba do tych wyników dodać po 10%, jeśli frekwencja rzeczywiście będzie na poziomie 35%. Wtedy KE ma 3 613 647 głosów, a PiS 2 471 557.

Polecam te proste działania wszystkim nieodpowiedzialnym optymistom i dywersantom, którzy krzyczą o 45% wygranej PiS w najtrudniejszych dla PiS wyborach, gdzie żaden z głównych parametrów nie jest atutem PiS. Na niekorzyść PiS działa sama specyfika wyborów europejskich, rozkład mobilizacji elektoratu wielkomiejskiego w relacji do reszty, połączenie partyjnych szyldów w jedną KE i równie istotna frekwencja. PiS ma milion głosów do odrobienia i to jest możliwe, ale tylko przy zachowaniu dwóch parametrów. Pierwszy praktycznie zrobi się sam, bo życie to nie zawsze matematyka.

Jak świat światem wspólny szyld zjada poszczególne elektoraty w ramach szyldu i nie ma takiej siły, żeby 2+2 równało się cztery. Lekko licząc stracą na tej operacji pół miliona i drugie tyle odbierze „Wiosna” Biedronia, co daje remis pomiędzy PiS i KE. Zwycięstwo można osiągnąć wyłącznie mobilizacją elektoratu i to bardzo konkretnego elektoratu z miast i wsi, który wybory europejskie olewa od zawsze. Główne zadanie PiS i wszystkich zainteresowanych porażką „najgorszego sortu” zostało jasno zdefiniowane. Jeśli nie będzie mobilizacji elektoratu PiS co najmniej na poziomie 70% z potencjału wyborów parlamentarnych, to KE te wybory wygra.

Piotr Wielgucki - Matka Kurka

Kontrowersje.net