Jest takie określenie dla smaku potraw i stanu ducha, które będę zmuszony sparafrazować, aby wstępnie ocenić komentarze opozycji po sukcesie Polski. Nie słodko-kwaśny, ale irytująco-zabawny. Dla polityków opozycji był to jeden z bardziej czarnych dni , wszystko przygotowano pod „narrację”, że Polska nie ma żadnego znaczenia w Europie, jest skłócona ze wszystkimi i nikt nas nie dopuszcza do stołu. I nagle cały misterny plan poszedł… sobie gdzieś. Wtedy na szybko geniusze z opozycji wypluli z siebie irytująco-zabawną opowiastkę o tym, że PiS przegrał, bo zamiast Holendra wybrał Niemkę. Przyznaję, że mnie to tylko przez chwilę irytowało, potem ubawiłem się do łez - pisze bloger Piotr Wielgucki (Matka Kurka) na lamach strony Kontrowersje.net.

Potrzask, z którego nie da się wyjść dostarcza ofierze nadmiaru wrażeń i skutkiem jest miotanie się, aż po zgon. Ostatnie narzędzie propagandowe może jeszcze nie zaliczyło zgonu, ale chyba wszyscy z kawałkiem mózgu przyznają, że „słaba pozycja Polski w UE” od 24 godzin nie sprzedaje się w ogóle, chociaż cena spadła do zera. I to jest punkt wyjścia do oceny wczorajszego przełomu, a dalej przemawiają fakty. Pierwszy fakt. Wszyscy byle nie Timmermans, taki cel postawił sobie premier Morawiecki i polska delegacja. Cel został zrealizowany choć uczciwie przyznam, że zadanie uznawałem za wyjątkowo ambitne i szanse powodzenia w moich oczach wyglądały pół na pół lub jeszcze niżej. Fakt, że Polska zbudowała koalicję i przeforsowała swoje jest większym sukcesem niż oczekiwałem i niewątpliwym przełomem, z bardzo prostego powodu, to pierwszy taki przypadek w kadencji PiS.

Pierwszy raz Polska postawiła się Niemcom i Francji, pierwszy raz pociągnęła za sobą 6 innych państw i pierwszy raz osiągnęła główny cel. Fakt drugi. Jeśli się wpuści do jednego ucha i wypuści drugim wszystkie irytująco-zabawne komentarze i „ekspertyzy” na krajowym podwórku, to pozostaje jedno zdanie Angeli Merkel o tym, że Timmermans nie mógł być wybrany wbrew woli 7 państw, w tym Grupy Wyszehradzkiej. Jedno zdanie Merkel zawiera się cała prawda o upadku Timmermansa, reszta bajek o gambitach Tuska i pułapce zastawionej na PiS przez Niemcy, nawet nie jest irytująco-zabawna, jest tylko i wyłącznie zabawna. Fakt trzeci łączy dwa poprzednie, w Unii Europejskiej pojawił się trzeci gracz, trzeci również co do potencjału i tym graczem jest Polska z Grupa Wyszehradzką, która pozyskała sojuszników z mniejszych państw oraz Włochy.

Z tą siłą Niemcy już się liczą i będą musieli się liczyć nadal, przy wszystkich najbliższych okazjach. Co więcej mniejsze państwa, które ze strachu podporządkowywały się polityce Merkel, zobaczyły, że niemożliwe jest możliwe, co zawsze dodaje odwagi. Przy tym warto podkreślić, że na przykład Estonia, czy Litwa wcale nie chciały umierać na froncie walki z Timmermansem. Zupełnie inaczej będzie to wyglądało, gdy nas stole pojawi się gruba kasa, czyli nowy projekt budżetu, wtedy każdy rzuci wszystkie siły na front walki. Merkel przy wsparciu Francji nadal jest bardzo silna, ale już nie może pozwolić sobie na wszystko i scenariusz z udziałem trzeciego gracza będzie się powtarzał.

Fakt czwarty, to odrobina dziegciu w tej beczce sukcesu. Trzeba się zgodzić z jedyną sensowną krytyką, że tak naprawdę Merkel miała plan A i plan B. W planie A brała wszystko, co chciała i pokazywała potęgę Niemiec, w planie B wygrywała na punkty. Odstrzelenie Timmermansa to porażka planu A, ale w palnie B Merkel ma Niemkę w Komisji Europejskiej i wizerunek dobrej „Mutti”, która liczy się ze zdaniem mniejszych państw. Na pewno nie można mówić o porażce Niemiec i Merkel, no chyba, że ktoś chce się zapisać do opozycji, aby bredzić bez sensu. Ciągle graczem numer jedne są Niemcy i to się nie zmieni, Polska nie gra w tej samej lidze, przed nami jest jeszcze Francją, ale zajęcie trzeciego miejsca w tej stawce jest olbrzymim sukcesem Polski i to uzyskanym w bardzo krótkim czteroletnim okresie. 

Jeśli jesienią PiS wygra wybory z większym poparciem niż w 2015 roku i uzyska samodzielną większość, ta pozycja Polski w UE się ugruntuje i pozwoli nam trochę odsapnąć od „europejskich wartości”, które napsuły nam tyle krwi, zwłaszcza w kontekście reformy sądownictwa. Daleki jestem od entuzjazmu, ale zdecydowanie uważam, że wczoraj Polska przekroczyła na Ru… wróć… przekroczyła Rubikon i teraz powinno być łatwiej. Konsekwentna walka o swoje przynosi pierwsze rezultaty, a to zawsze dodaje wiary i animuszu. Potrzebny był taki punkt zwrotny, bardzo potrzebny!

Kontrowersje.net