Do wyborów został miesiąc i sam bardzo nie lubię zapeszać, ale musiałoby się zdarzyć coś na miarę lądowania Marsjan na Jowiszu, żeby PO te wybory wygrała. Nie istnieje taka opcja i wie to każdy, kto nie boi się myśleć kategoriami „spisku”. Weźmy rzecz na logikę i koszty. Ktoś pociągając za sznurki od dwóch lat zadał sobie wiele trudu i popalił wszystkie mosty. Zapadła decyzja, że obecny układ rządzący ma nie tylko przestać rządzić, ale zająć miejsce na politycznym marginesie. Przyglądając się wydarzeniom z ostatnich lat i dni, jestem więcej niż pewien spektakularnego upadku PO i… PSL, a także SLD o czym prawie wszyscy zapominają. 

Nadal nie mam żadnej pewności i tym bardziej wiedzy komu zależy na nowym rozdaniu, niemniej jest to siła zdolna zmieść z powierzchni ziemi nie takie kliki jak kilkuset zwykłych doliniarzy rządzącej koalicji. Dwa lata systematycznej pracy i na pewno wydanych pieniędzy. No i co? Nagle miałby się projekty zmienić, tuż przed wyborami? Nikt nie podjąłby tak idiotycznej decyzji, w dodatku na ostatnią chwilę. Owszem, gdyby sytuacja wymagała nadzwyczajnych środków to wszystko jest do zrobienia, ale jeśli ktoś poukładał te klocki z tak dużym wyprzedzeniem, to doskonale wiedział, co robi. Wynik wyborów jest przesądzony, wyborcy jedynie przybiją pieczątkę. Zabrzmiało to trochę arogancko, a przy błędnej interpretacji wręcz groźnie, jednak nie chodzi o sfałszowanie wyników, czy nie daj Boże odpuszczanie sobie głosowania. Nic z tych rzeczy, przeciwnie i paradoksalnie mamy do czynienia z dokładnie odwrotnym biegiem wydarzeń. Stało coś, co bardzo rzadko się w polityce wykorzystuje. Wyborcom powiedziano prawdę i przedstawiono układ rządzący takim, jaki on rzeczywiście jest. Tyle wystarczyło, żeby Polacy zrozumieli w czym tkwią i z całą pewnością pobiegną do urn, aby to zmienić.

Jeśli przyjąć powyższe rozumowanie i wnioskowanie za jedynie słuszne, to cała reszta nie ma żadnego znaczenia. Powstają jakieś niedorzeczne pomysły w kręgach konającej koalicji. Jedni będą likwidować składki ZUS inni przerobili remizy na europejskie dyskoteki. I cóż z tego? Te i inne szopki odbywają się na zasadzie „coś trzeba poudawać, przecież nie będziemy tak stać”. No i robią cuda na kiju, wymyślają debatę Siemoniaka z Macierewiczem, żeby ludzi nie mówili o kolejnej posłance PSL zakutej przez CBA albo kolejnym polityku PO, który przepowiada klęskę i ucieka z list wyborczych. O dobijaniu partii nowymi nagraniami od "Sowy" nie ma co wspominać, bo to chyba nawet nie będzie potrzebne. Jednym zdaniem, mówienie o pewnej przegranej PO i reszty zwolenników „25 lat wolności”, to nie żadna buta, dzielenie skóry na niedźwiedziu, czy lekkomyślność, ale sama logika wynikająca z trzeźwej oceny rzeczywistości. W moim przekonaniu PiS zrealizuje swoje marzenie i będzie rządził samodzielnie, z bardzo realną szansą na większość konstytucyjną. Przy założeniu, że do sejmu wejdą trzy partie: PiS, PO i Kukiz’15, większość konstytucyjną da się osiągnąć albo bezpośrednim wynikiem wyborczym albo konsumpcją przystawek.

Co to wszystko razem oznacza? Zmiany, zmiany, zmiany. Podgrzewam w sobie nadzieję, że po 26 latach od wygłoszenia słynnej kwestii: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”, zrobi się małą korektę i słowa staną się ciałem. 25 października 2015 roku, czyli ćwierć wieku od wielkiej mistyfikacji przy „Okrągłym stole”, dostajemy szansę na zakończenie dziejowego etapu zwanego PRL. Chciałbym poznać tego Świętego Mikołaja i przede wszystkim wiedzieć czego on w zamian od nas oczekuje, ale póki co nie mogę się nacieszyć nieuchronną zmianą. Pierwszy raz od wielu lat pójdę do urny w dobrym nastroju i nie po moralne, ale realne zwycięstwo. Normalna i przyzwoita Polska ma swoje święto, no, na razie przygotowania do świąt i jest to uczucie niezwykle przyjemne. Dzieją się rzeczy długo wyczekiwane i dlatego nie ma najmniejszego sensu zajmować się wygłupami i niemocą odchodzącej beznadziei. Decyzje zapadły, komuna pod szyldem: PO, PSL i SLD kończy żywot i szykuje się najweselszy pogrzeb w dziejach RPIII. Co się narodzi zobaczymy, ale to co kona już jest niebywałą ulgą.

Matka Kurka/kontrowersje.net