Kolejna fala masowych protestów w Rosji. W obronie sprawiedliwych wyborów, jak podała grupa Biełyj Sczotnik, udział wzięło około 50 tysięcy osób.
Demonstracje nie miały miejsca tylko w Moskwie. Protestowano też w innych miastach Rosji. Nie obyło się oczywiście bez serii zatrzymań mimo że protest pod hasłem „Za wolność i sprawiedliwość” miał zezwolenie władz Kremla.
Rosjanie, którzy wyszli na ulice, protestują przeciwko niedopuszczeniu opozycyjnych kandydatów do wyborów do Rady Miejskiej Moskwy, które zaplanowano na 8 września. Domagają się także zwolnienia z więzień osób zatrzymanych w ramach dochodzenia dotyczącego „masowych zamieszek”, które Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczął po poprzednich protestach z 27 lipca.
Dziś podczas demonstracji w czterech rosyjskich miastach zatrzymano kolejnych 245 osób – 146 w Moskwie, 86 w Petersburgu, 11 w Rostowie nad Donem i dwie w Briańsku.
„Putin to złodziej” - skandowała grupa ok. 500 osób, które skierowały się w stronę budynku Administracji Prezydenta.
Co więcej, jak poinformowała rosyjska opozycjonistka Lubow Sobol, przed demonstracją do biura Aleksieja Nawalnego weszła policja i prowadzi w nim przeszukanie. Trwają też zatrzymywania pracowników i konfiskata sprzętu przez OMON w telewizji Nawalny LIVE – informują niezależne media.
Another weekend of protest hits Moscow
— Olga Lautman (@olgaNYC1211) August 10, 2019
Despite beatings, detentions, bank freezes, threats people are coming out in full force.
Putin’s criminal thugs are trying their hardest to stop this over the past month pic.twitter.com/PbaA7Ry4k4
More than 47,000 people - double the number of a few weeks ago - protested in Moscow today. The Kremlin’s attempts to kill the pro-democracy movement are only making it stronger pic.twitter.com/TCEf4lrEJW
— max seddon (@maxseddon) August 10, 2019
dam/PAP,Fronda.pl