- Gdyby zdarzyła się sytuacja uniemożliwiająca wypracowanie rozwiązania dobrego dla Polski i dla sędziów i wyjście z twarzą z obecnego kryzysu, to jestem gotowa odejść, niezależnie od tego, kogo to ucieszy - powiedziała I Prezes SN Małgorzata Manowska w rozmowie z Rzeczpospolitą. Dodała także, że nie boi się decyzji o odejściu ze służby. 

Sytuację Izby Dyscyplinarnej Manowska ocenia jako "trudną". Wskazała, że cały czas zastanawia się, jakie kroki podjąć i czeka w tym zakresie na informacje od premiera.

Skrytykowała także wydawanie postanowień tymczasowych przez TSUE.

- Mam wrażenie, że wydając postanowienia tymczasowe w ostatnich latach, TSUE zapomina o art. 5 traktatu o UE, wyznaczającym granice jej kompetencji. To rodzi istotne problemy - ocenia Manowska.

Podkreśliła, że ciąży na niej, jako na I Prezesie SN, zobowiązanie do przestrzegania prawa "i to prawa polskiego, bo tylko ono może określać ramy funkcjonowania sądów".

Wskazała, że wykonanie wyroku TSUE leży w gestii rządu. - To nie powinna być moja decyzja. Zawsze spotkałabym się zresztą z zarzutem, że staję po jednej bądź po drugiej stronie konfliktu, a ja nie mogę stanąć po żadnej. Nie chodzi przecież o mój interes, czy nawet interes SN, ale o los wszystkich Polaków - zastrzegła.

Manowska wyjaśniła także, dlaczego cofnęła zarządzenie zamrażające prace Izby Dyscyplinarnej.

"(...) zarządzenie miało obowiązywać do wydania wyroku przez TSUE albo przez TK. Obie te przesłanki zostały spełnione. I teraz trzeba się zastanowić, co dalej" - stwierdziła, dodając, że wstrzymanie się od odmrażania prac Izby Dyscyplinarnej nie miałoby żadnych podstaw prawnych. 

Manowska rozważa także ponowne zamrożenie prac Izby Dyscplinarnej, aby umożliwić rządowi i parlamentowi przeprowadzenie prac legislacyjnych.

Przypomniała również, że Izba Dyscyplinarna ma swojego prezesa, a sprawy takie, jak kierowanie izbą, przenoszenie sędziów czy sprawy budżetowe nie leżą w kognicji I Prezesa SN. Poinformowała, że odbyła spotkanie z prezesem Izby Dyscplinarnej, który rozważa omówione w trakcie spotkania metody wyjścia z patowej sytuacji.

- My natomiast nie rozwiążemy sporu o całe sądownictwo. To rola polityków. Tylko oni mogą sprawić, że Polska przestanie być atakowana. W różnych wypowiedziach medialnych raz jesteśmy sędziami, a innym razem nimi nie jesteśmy. To jakaś aberracja - zastrzegła jednak I Prezes SN.

Manowska zapowiedziała także, że zaapeluje do premiera i marszałek Sejmu o wprowadzenie reform, które realnie będą realizować pierwotne założenia reformy sądownictwa. - To oznacza również konieczność usunięcia tego, co Unia postrzega jako uchybienia, nawet jeśli w przekonaniu naszym i części społeczeństwa tych uchybień nie ma - wskazała. 

Zdaniem Manowskiej należy przeprowadzić działania wielopłaszczyznowe, trzymając się jednak przyjętego wcześniej kierunku, "tak by sędziowie czuli ciężar odpowiedzialności dyscyplinarnej".

- Przyglądamy się głównie sprawom sędziów, którzy swoje dyscyplinarki prezentują jako motywowane politycznie, ale większość to realne uchybienia, np. jazda pod wpływem alkoholu, kradzież, a przecież zdarzają się i napaści seksualne. Jeśli środowisko nie będzie wobec nich bezwzględne, nie będzie zaufania społecznego do sędziów, a jest ono konieczne - oceniła I Prezes SN.

jkg/rp