Tomasz Wandas, Fronda.pl: Rząd i przedstawiciele części środowiska osób niepełnosprawnych podpisali we wtorek, w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" Porozumienie ws. wsparcia osób niepełnosprawnych; zawiera ono zobowiązania rządu m.in. podniesienie od 1 czerwca wysokości renty socjalnej. Jednak mimo to sprawa nie jest zamknięta, dlaczego?

Łukasz Warzecha: Ta cała sytuacja przypomina mi trochę to, co stało się podczas protestu tej samej grupy społecznej za rządów Platformy Obywatelskiej. Wtedy PiS robił dokładnie to samo, co dziś robi opozycja.

To znaczy?

Wtedy PiS pomstował mówiąc, jak bardzo rząd Platformy jest nieczuły, rząd Platformy z kolei próbował wyprowadzić protestujących z Sejmu i zalecał im przeniesienie się z protestem do centrum dialogu. Przechodzimy zatem teraz déjà vu, z tym, że zamieniły się teraz role.

Dobrze, ale dlaczego jedni z protestujących podpisali porozumienie, a drudzy mówią „nie”?

Dlaczego tamta część protestujących nie uznaje tego porozumienia bardzo trudno mi powiedzieć, gdyż dokładnie nie znam tego środowiska. Podejrzewałbym – bo zwykle tak robi się w tego typu sytuacjach – że rząd znalazł słabsze ogniwo (organizacje, które są w stanie się zgodzić na mniej zaawansowane warunki) i właśnie z nimi podjęli rozmowy, podczas, gdy Ci, którzy nastawieni są maksymalistycznie albo uważają, że mogą ugrać coś więcej, pozostali na miejscu. Sytuacja ta wygląda jak klastyczna gra na rozłam. Nie jest to zarzut wobec PiS, ponieważ wszystkie rządy, każda władza zachowuje się w tego typu sytuacji podobnie. Natomiast mnie interesuje coś innego…

Mianowicie?

Już od wczoraj można zaobserwować zmianę narracji w warunkach rządu PiS.

Kto ją zaczął?

Najpierw za tę zmianę narracji „zabierają się” internauci, następnego dnia bądź tego samego -parę godzin po internautach, tę samą narrację powtarzają media przychylne rządowi.

Jaka następuje tutaj korelacja?

Nie wiem, podejrzewam, że jakaś część ludzi działających w mediach społecznościowych, to ludzie zaangażowani w media rządowe, albo bezpośrednio pracujący na zlecenie rządu i oni „pilotują” taką narrację.

Czy mógłby Pan podać jakiś przykład zastosowania tego mechanizmu?

Dokładnie było to widać podczas protestu lekarzy, gdzie najpierw lekarze rezydenci zaczęli być „lustrowani” przez Twittera, na facebooku i innych mediach społecznościowych, a chwile po tym mogliśmy te informacje zobaczyć w „Wiadomościach” TVP. Teraz jest podobnie.

To znaczy?

Zaczyna się zadawać pytania: kim jest ta Pani, która jest „motorem” tego protestu, kogo ma w znajomych na facebooku, skąd się wzięła itp. Być może dojdzie do gry między tymi, którzy podpisali porozumienie jako jedynych miarodajnych i wiarygodnych przedstawicieli tego środowiska a resztę przedstawi się jako „mącicieli”, którzy nie chcą wykazać dobrej woli w rozwiązaniu tego konfliktu.

Wspomina Pan, że obecna sytuacja przypomina to, co kiedyś robiła wobec tej samej grupy społecznej Platforma. Jeśli „przypomina” to rozumiem, że PiS nie działania identycznie. Czy dobrze rozumiem? Co ewentualnie różni podejście jednych kiedyś i drugich dziś do tej sprawy?

Różnica jest taka, że rząd ten nastawiony jest bardziej prosocjalnie do polityki niż był nastawiony rząd PO. Zakładam zatem, że większa część postulatów tej grupy społecznej rzeczywiście może zostać spełniona. Z drugiej strony obawiam się jakim odbędzie się to kosztem.

A rozwiązanie, które zaproponował premier?

Pomysł „daniny solidarnościowej” przedstawiony przez premiera uważam za absolutnie fatalny, antagonizujący sporą grupę ludzi nie tylko tych, którzy mieliby ją zapłacić. Boję się co rząd „wymyśli”, by spełnić część obietnic. Mam głębokie przekonanie, że można byłoby osiągnąć to samo ograniczając, bądź przemodewolując niektóre już podjęte programy dokonując pewnych przesunięć w budżecie bez nakładania nowych podatków (ta danina jest po prostu nowym podatkiem).

Czy PiS faktycznie zleca tą lustrację, o której Pan wcześniej wspomniał? Czy ma Pan konkretne dowody na to, że to robią? Czy to tylko przypuszczenie? I czemu miałaby ta lustracja konkretnie służyć?

Rozumiem, że pyta pan o korelację pomiędzy tym co dzieje się w mediach społecznościowych a tym o czym mówią media publiczne?

Tak, dokładnie.

Dostrzegam zbieżność i zadaje sobie pytanie czy nie zachodzi tu czasem jakaś łączność. Widziałem już parokrotnie taki mechanizm, a co dalej się z nim stanie to zobaczymy jak będą wyglądały przekazy w najważniejszych telewizyjnych programach informacyjnych Telewizji Publicznej.

Czemu miałoby to służyć?

To zwykła gra wizerunkowa jaką toczą – podobnie było w przypadku lekarzy rezydentów. Wtedy, tych młodych ludzi przedstawiono jako pazerną grupę młodych bachorów, którym poprzewracało się w głowach i chcą wyciągnąć kasę od państwa. Służyło to temu, aby od razu zdyskredytować tę grupę, zdeprecjonować ją i jej żądania.

Czy teraz sprawę PiS rozwiąże podobnie?

Nie sądzę, aby sprawa została postawiona aż tak ostro, gdyż mamy jednak do czynienia z ludźmi, którzy budzą autentyczne współczucie. Natomiast myślę, że może być taka próba wyłuskiwania przywódców tej grupy, którzy stoją za tym, że ten protest się nie kończy i nadal trwa w Sejmie. Próba jakiegoś oddzielenia ich od tych najbardziej cierpiących i pokazania, że pewnie, gdyby to nie ci źli przywódcy, to tamci też by się zgodzili.

Brzmi to jak czysta hipoteza.

Oczywiście to co teraz mówię, są to tylko hipotezy bądź prognozy, które mogą się nie spełnić.

Jeśli dobrze rozumiem, to fakt, że z protestującymi spotkali się wcześniej premier, prezydent i minister Rafalska – to wyłącznie pijar a nie żadna dobra wola rządzących i ich dobre intencje?

Trudno mówić w tym przypadku o innych motywacjach niż zagrożenie wizerunkowe, gdyż o problemie mówiono od dawna, a nie rozwiązano go do momentu, kiedy protestujący pojawili się w Sejmie. Protest za rządów PO był na tyle niedawno, że PiS doskonale powinien pamiętać, iż jest taka grupa, która ma swoje postulaty i być może dobrze byłoby się nimi zająć nie dopiero wtedy, gdy zacznie się protest, tylko trochę wcześniej. Czasem trudno jest oddzielić zagrania czysto pijarowe – bez względu na ich skutki – od rzeczywistych decyzji.

Jeżeli za pijarem pójdą decyzje, to będziemy mogli mówić o autentycznej interwencji w te sprawy i pojawi się szansa na rozwiązanie problemu.

Co z motywacją rządu?

Motywacja PiSu moim zdaniem była czysto wizerunkowa na co ewidentnie wskazuje pomysł Mateusza Morawieckiego, który przedstawił on w sposób zupełnie nieprzemyślany nie przedstawiając zupełnie żadnych konkretów. Widać było, że jest tutaj pewna panika i szukanie „na szybko” jakiegoś rozwiązania bez przemyślenia jak wpłynie on na cały system. Już dzisiaj pojawiły się obszerne analizy, które pokazują jak ogromnie trudno jest dołożyć podatnikom kolejne obciążenie i z jak wielkim ryzykiem się to wiąże. Gdyby nie była to akcja wizerunkowa robiona „na szybko”, to sądzę, że premier by się nad tym zastanowił i pewnie nie „rzuciłby” takiego zobowiązania.

Reasumując, jak Pan myśli co musi się stać, aby protestujący wycofali się z Sejmu? I jak długo PiS będzie przeciągał tę grę?

Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Nie wiem jak długo będą oni w stanie w takich warunkach wytrzymać. Być może ta gra, którą rządzący w tej chwili toczą jest obliczona właśnie na zmęczenie tych ludzi. Zawieramy porozumienie, idziemy do tych ludzi i mówimy, że państwa protest jest w tym momencie bezprzedmiotowy i liczymy na to, że oni zmęczeni sytuacją, zmęczeni warunkami w jakich przebywają.

Poza tym, jeżeli nad tą sprawą usiedli pijarowcy bardziej rozgarnięci, niż ci, którzy doradzili Mateuszowi Morawieckiemu, to pierwsze rozwiązanie, mogą również kalkulować, że uda im się z czasem opinię publiczną względem tej grupy z czasem ostudzić, chociażby pokazując, że opiekunowie zrobili ze swoich podopiecznych zakładników i że trzymają ich w bardzo złych warunkach w Sejmie, mimo że Ci ludzie nie powinni tam być. Jeżeli tak się uda tę narrację odwrócić, to będzie to w jakiejś mierze wygrana rządu i być może w jakiejś mierze skłoni tych ludzi, aby stamtąd wyszli.

Dziękuję za rozmowę.