Dariusz Loranty: Policja brytyjska, w działaniach na terenie Anglii (w Irlandii Płn. są już zupełnie inne zasady), w walce z tłumem nie ma możliwości używania broni gładkolufowej, gazu łzawiącego, armatek wodnych czy siatek… Ze względu na prawa obywatelskie.  To powoduje, że w dużych miastach angielskich ludzie odbierają ostatnie wydarzenia jako ganianie się policji z łobuzami. Wręcz zabawę - jedni przeganiają drugich. Funkcjonariusze są wyposażeni jedynie w pałki i tarcze. Angielskich policjantów systematycznie rozbrajano, niekiedy zabraniano im nosić broń, a przecież broń daje przewagę, również psychologiczną. I to wszystko w ramach praw obywatelskich!  Zaś z drugiej strony w Anglii jest bardzo rygorystyczne prawo karne, gdzie 13-latek odpowiada jak w Polsce młodociany (najmłodszy skazany miał 7 lat). Jednak praktyka stosowania prawa jest inna. Na ogromnych obszarach miejskich, zamieszkałych głównie przez emigrantów, kolejne pokolenie nie ma możliwości jego powszechnego stosowania. W przypadku większych konfliktów, bezradność jest przerażająca. W efekcie, prawo pozostaje surowe jedynie dla zwykłych ludzi.

 

Co ciekawe, w relacjach medialnych z Londynu, nie podkreślano, że tamtejsza policja przez wiele lat nie reagowała. A to, co dzieje się obecnie na ulicach angielskich miast to już za dużo. Za dużo dla każdej policji – również najlepszych, jeśli chodzi o działanie w tego typu sytuacjach – funkcjonariuszy francuskich i polskich. Tu już potrzebne jest wojsko, ponieważ są to zamieszki na dużą skalę. Przedłużają się i eskalują zachowanie tłumu - dołączają się kolejni, powstaje zamęt w kolejnych miastach…

 

A co bym zmienił? Na pewno pierwsze, co bym zrobił, to zmienił PR-owców Camerona, który zapowiedział, że wyprowadzi 17 tys. policjantów na ulice. Dodajmy, że policjantów, którzy nie mogą nawet stosować działek wodnych. Chciałbym podkreślić, że to jednak policja musi podjąć działania, a wojsko pełnić jedynie funkcję kontrolną – tak jak w USA, gdzie do walki przystępują policjanci, a wojsko po apogeum konfliktu, pełni funkcję stabilizacyjną i kontroluje oczyszczone tereny. Pamiętajmy jednak, że policja angielska powinna być wyposażona w te same środki, co np. policja polska.

 

Obecnie mamy do czynienia z sytuacją w której rzezimieszkowie angielscy, widząc bezradność, otrzymali sygnał: „Róbta, co chceta!” i właśnie tym sposobem kolejne osoby wszczynają burdy. To zasada tłumu: niezwiązani ze sobą ludzie, znajdują jeden bodziec i zachodzi w nich ten sam mechanizm – indywidualizm przechodzi na tor boczny. To reakcja tzw. tłumu zbrodniczego, który traci poczucie wartości etycznych.

 

Cameron powiedział, że następnego dnia zostaną podjęte właściwe kroki, ściągnie kolejnych policjantów. A co z nocą?! Co maja robić spokojni mieszkańcy? Poddać się terrorowi?  A gdzie państwo ze swoimi organami powołanymi do zapewnienia bezpieczeństwa?

 

W Anglii mamy do czynienia z rygorem dla zwykłych obywateli, a uwalnianiem od odpowiedzialności określonych grup społecznych, co nie jest novum w tzw. Zjednoczonej Europie. Jeżeli policja nie jest w stanie wyłapywać poszczególne osoby czy dostarczać dowody – nie jest skuteczna i w efekcie prawo nie jest stosowane. Ale nie w każdym przypadku. Np. w Londynie ze skutecznością mamy do czynienia tylko wtedy, gdy trzeba skazać 13-latka za gwałt czy 7 –latka za zabójstwo.

 

Not. Aleksander Majewski