1. Po komunikacie Komisji Europejskiej o zamknięciu wobec Polski procedury nadmiernego deficytu, która została wprowadzona blisko 6 lat temu w 2009 roku na skutek przekroczenia przez deficyt sektora finansów publicznych poziomu 8% PKB (dopuszczalny przez UE poziom to 3% PKB), zarówno minister finansów Mateusz Szczurek jak szef doradców premier Kopacz Jan Vincent Rostowski, zaczęli deklarować zarówno obniżenie podatków jak i zwiększanie wydatków budżetowych (ponoć w kampanii parlamentarnej ma się pojawić zapowiedź znaczących podwyżek dla zatrudnionych w administracji rządowej, których płace były zamrożone przez ostatnie 7 lat).

Rzeczywiście po przejęciu przez rząd ówczesnego premier Tuska ponad 150 mld zł z Otwartych Funduszy Emerytalnych, mniej więcej o taką kwotę zmniejszył się dług publiczny, a to oznacza mniejsze koszty jego obsługi (np. w roku 2014 o około 8 mld zł) a także mniejsze dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (w roku 2014 o około 15 mld zł).

To znalazło odbicie w poziomie deficytu sektora finansów publicznych, który po 6 latach został zmniejszony z wspomnianego poziomu 8% PKB do poziomu 2,8% PKB w roku 2015 (taki jego poziom zaplanowano w ustawie budżetowej na 2015 rok).

2. Komisja Europejska zamyka więc procedurę nadmiernego deficytu i natychmiast minister finansów Mateusz Szczurek deklaruje powrót do poprzednich stawek podatku VAT ale od dopiero roku 2017.

Przypomnijmy więc jak to z tym podwyższeniem stawek podatku VAT było.

Wprowadzone przez rząd Tuska podwyższone stawki podatku VAT (z 22% na 23% oraz z 3% na 5% i z 7% na 8%), miały obowiązywać od 1 stycznia 2011 do 31 grudnia 2013 roku i z dniem 1 stycznia 2014 roku, miały automatycznie powrócić do stanu poprzedniego jeżeli państwowy dług publiczny (liczony tzw. metodą krajową), nie przekroczy poziomu 55% PKB.

Na koniec 2012 roku tak właśnie było, relacja państwowego długu publicznego do PKB liczonego metodą krajową wyniosła 53,7% PKB.

Mimo tego w procedurze uchwalania budżetu na 2014 rok rząd ówczesnego premiera Tuska przedłożył projekt ustawy związany z przedłużeniem obowiązywania podwyższonych stawek podatku VAT na kolejne 3 lata czyli okres od 1 stycznia 2014 roku do 31 grudnia 2016 roku, a także likwidacją istniejącego do tej pory zwrotu VAT przy niektórych wydatkach mieszkaniowych.

Projekt ten został oczywiście uchwalony i przysłowiowa „koza” została wprowadzona do mieszkań wszystkich Polaków nie na 3 lata jak wcześniej zapowiadano, a aż na 6 lat (dodatkowe dochody podatkowe z tego tytułu szacowano na 5-6 mld zł rocznie).

Według zgrubnych obliczeń przez 3 lata obowiązywania podwyższonych stawek podatku VAT, każdego z nas (od najmniejszego do najstarszego), kosztowało to średnio około 530 zł i przez kolejne 3 lata (2014-2016), będzie kosztowało przynajmniej kolejne 530 zł.

3. Zapowiedź ministra finansów Mateusza Szczurka, który mówi o wycofaniu się z podwyższonych stawek VAT dopiero w 2017 roku w związku z zamknięciem procedury nadmiernego deficytu wobec Polski przez KE jest więc co najmniej zastanawiająca.

Otóż jeżeli ten związek miałby wystąpić to minister powinien zaproponować powrót do poprzednich stawek VAT już od roku 2016 i taka propozycja powinna się pojawić na jesieni w projekcie budżetu na rok przyszły.

Byłoby to rozwiązanie wychodzące naprzeciw tych mniej zamożnych Polaków, którzy całość swoich miesięcznych dochodów wydają na zakup dóbr i usług, a więc płacą podatek VAT od wszystkich swoich dochodów.

Ci bardziej zamożni, nie wydający całości dochodów, oszczędzający ich część, płacą podatek VAT tylko od wydatków na dobra i usługi i są w związku z tym w znacznie lepszej sytuacji od tych mniej zamożnych (dlatego VAT nazywa się czasami podatkiem od biednych).

Ale jak widać, rządząca koalicja Platformy i PSL-u, chcą wykorzystać pełne 6 lat przebywania przysłowiowej „kozy” w mieszkaniach Polaków, mimo że mają możliwość wyprowadzenia jej o rok wcześniej.