„Katolicki pogrzeb to nie usługa, która należy się każdemu, kto zapłaci” – podkreśla ks. prof. Dariusz Kowalczyk

W ostatnim czasie zdaje się, że środowiska antyklerykalne w Polsce domagają się, jak ujął to na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Maciej Pieczyński - „rozdziału Kościoła od Kościoła”. Jakby absurdalnie to nie brzmiało, żądają Kościoła świeckiego, który „świadczy usługi”, bez względu na światopogląd osób, które z tych „usług” chcą korzystać. Tak więc burzono się, kiedy jeden z polskich proboszczów żądał od kandydatów do bierzmowania odcięcia się od tzw. „Strajku Kobiet” i podnoszono alarm, kiedy inny proboszcza odmówił zgody na to, by matką chrzestną została apostatka (choć trudno uwierzyć w ten pomysł). Problem pojawia się również w przypadku pogrzebów katolickich, których odmawia się osobom niezwiązanym z Kościołem. Wydaje się to oczywiste, ale wielu oburza.

Na pytanie o to, dlaczego Kościół nie wprowadza ateistów do świątyni, kilka lat temu odpowiadał w rozmowie z portalem Dziennik.pl ks. prof. Dariusz Kowalczyk. Dziś, kiedy temat staje się jeszcze bardziej aktualny, warto przypomnieć te argumenty. Duchowny podkreśla, że katolicki pogrzeb nie jest „usługą”, która się należy temu, kto płaci, ale konsekwencją życia we wspólnocie Kościoła.

Ks. prof. Dariusz Kowalczyk zaznacza, że odmowa katolickiego pogrzebu nie oznacza sugestii, jakoby zmarła osoba miała zostać potępiona. Nie jest też rezygnacją z modlitwy za zmarłego. Nawet jeśli sam był niewierzący, modlitwa ludzi wierzących nie jest oznaką braku szacunku wobec jego przekonań, ale wyrazem pragnienia jego dobra.

Teolog w rozmowie z portalem Dziennik.pl odnosił się w 2009 roku do sprawy pogrzebu prof. Zbigniewa Religii, który był ateistą.

- „Profesor Religa do końca głosił pogląd, że jest ateistą. Gdyby rodzina zaczęła się nagle dla niego domagać pogrzebu w rycie katolickim, Kościół powinien odmówić. I to wcale nie oznaczałoby braku szacunku dla jego poglądów, sugestii, że zostanie potępiony. Ale katolicki pogrzeb to nie jest usługa, która należy się każdemu, kto zapłaci. On wynika z założenia, że osoba chowana należała do tego Kościoła”

– podkreślał duchowny.

- „Bezsensowne jest wprowadzenie do kościoła trumny, jeśli on za życia do kościoła nigdy nie wpadał. Zawsze można jednak pójść na cmentarz i pomodlić się za zmarłego”

- dodał.

kak/dziennik.pl