Portal Fronda.pl: Wczoraj prezydent Komorowski podpisał ustawę o in vitro, dzisiaj Sejm przyjmuje projekt ustawy o uzgadnianiu płci, będący prezentem dla zwolenników redefinicji małżeństwa. Dlaczego tak się dzieje?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Rozumiem, że pani premier Ewa Kopacz nieustannie spotyka transseksualistów, ludzi dotkniętych niepłodnością i kobiety doświadczające przemocy domowej. Dziwnym trafem nie znajduje to jednak żadnego odbicia w relacjach medialnych. Okazuje się, że ludzie pytają ją o fotoradary, o to, jak przeżyć z głodowych rent – i tak dalej. Krótko rzecz ujmując: ustawy wprowadzane w ostatnich miesiącach przez polski rząd mają charakter wybitnie ideologiczny, oderwany od rzeczywistości. Fakt podpisania przez prezydenta ustawy o reprodukcji in vitro, eugenice, uszczęśliwianiu par homoseksualnych – bo tak nazywam tę ustawę – jest o tyle bulwersujący, że pan prezydent miał okazję wsłuchać się w głos bardzo kompetentnych ludzi, autorytetów ze świata etyki, prawa, medycyny, ludzi zdrowego rozsądku. Tymczasem w swoim liście do przewodniczącego episkopatu prezydent polaryzuje dyskusję wokół in vitro jako dyskusję światopoglądową. To całkowite nieporozumienie. Ta dyskusja dotyczy spraw ponadświatopoglądowych, dotycząc wartości ludzkiego życia, sensu ludzkiej płciowości i pojęcia małżeństwa. To dyskusje, które przekraczają ramy światopoglądowe, wiążąc się po prostu z obiektywnym porządkiem rzeczywistości.

Prezydent twierdzi, że nie ma tu odpowiednich kompetencji, bo to jest sprawa sumienia.

Prezydent odwołał się do parafrazy słynnego zdania króla Zygmunta Augusta: „Nie jestem królem waszych sumień”. Mówił, że nie jest prezydentem naszych sumień. Król Zygmunt August wypowiedział swoje zdanie w obronie prawa naturalnego i wolności religijnej. Prezydent z kolei swoim zdaniem wyznacza ludzkim sumieniom dyktaturę. Używa więc tego zdania w zupełnie nieadekwatnym kontekście.

Projekt ustawy o uzgadnianiu płci także jest krokiem w całkowicie błędnym kierunku?

Dzisiejsza ustawa sejmowa o ustalaniu płci jest kolejnym aktem odwracania do góry nogami obiektywnego porządku rzeczywistości. Dostosowuje się biologiczny i naturalny porządek do rozchwianej ludzkiej świadomości. Myślę, że kolejnym krokiem na tej równi pochyłej powinno być jakieś uznanie roszczeń świadomościowych w każdym względzie. Gdy orzeknę, że jestem panią premier, powinienem domagać się tego, by świat i społeczeństwo zwracało się do mnie właśnie w ten, a nie w inny sposób. To sytuacja po prostu absurdalna. Świadczy o chorobie, która toczy polską scenę polityczną.

Dlaczego w Polsce jest to w ogóle akceptowane, że prezydent i rząd otwarcie sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła, polskim biskupom, a jednocześnie twierdzą, że są katolikami?

Pan prezydent i rząd sprzeciwiając się nauce biskupów sprzeciwiają się powszechnej nauce Kościoła. Głos biskupów jest tutaj powtórzeniem głosu Magisterium Kościoła i ranga sprzeciwu wobec ich głosu jest rangą sprzeciwu wobec głosu całego Kościoła. To pierwsza sprawa. Myślę, że w ten sposób próbuje się budować niezależność tego środowiska politycznego, a jednocześnie wprowadzać totalną dezorientację światopoglądową, moralną i polityczną. Ludzie, którzy są konsumentami świętych obrzędów Kościoła, występują ewidentnie przeciwko Ewangelii, nauce Chrystusa i Kościoła. Tworzy to całkowity zamęt. Wielu ludzi, którzy spożywają papką mediów publicznych i komercyjnych, uznaje, że można żyć w sposób schizofreniczny, że można palić Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Sądzę, że cała ta strategia ma na celu pozyskanie jakiejś grupy wyborców, którzy nie kierują się zasadami racjonalnymi, ale pewnymi emocjami. To bazowanie na bardzo niskich odczuciach.

Badania opinii społecznej pokazują, ze 75 proc. Polaków – a więc zdecydowana większość katolików – uważa procedurę in vitro za dobrą. Nie dociera do nich głos Kościoła, czy głos ten dociera, ale jest ignorowany?

Głos ten z jednej strony rzeczywiście do końca nie dociera. Wyrażany jest przede wszystkim przez nauczanie biskupów, które z konieczności jest nauczaniem bardzo zwartym i wyważonym, ale jednocześnie niekoniecznie przemawiającym do świata uczuć. Jeżeli zestawiamy sformułowania zawarte w listach biskupów dotyczące godności ludzkiego życia, integralności ludzkiej, poszanowania aktu małżeńskiego z prostym przekazem: bardzo pragniemy mieć dziecko, cierpimy, wreszcie ktoś daje nam taką możliwość – to zestawiamy z jednej strony opis bardzo racjonalny, a z drugiej bardzo emocjonalny. Emocje często wygrywają. Brakuje zatem prostej, ale systematycznej katechezy w kwestiach bioetycznych. Myślę także, że wielu ludzi faktycznie nawet nie do końca odbiera ten przekaz, który istnieje w tej chwili. Przekaz ten jest po prostu zdławiony przez media.

Istnieje ogromna dysproporcja między tym przekazem, który pojawia się w listach czy nawet kazaniach wygłaszanych w Kościele, a tym, który narzucany jest poprzez media publiczne i prywatne. Po trzecie to trochę tak, jak z dyskutowaniem, czy ziemia jest okrągła, czy płaska. Bardzo proste i prymitywne doświadczenie zdaje się sugerować nam, że ziemia jest płaska. Żeby zrozumieć, że ziemia jest okrągła, trzeba pewnego wysiłku intelektu. Podobne jest w sprawie in vitro. Jeżeli spoglądamy na to, że in vitro jest zaspokojeniem ludzkich pragnień, to jest to wędrowanie po płaskiej ziemi i nie dostrzeganie całego pełnego, integralnego wymiaru rzeczywistości. Żeby zrozumieć zło in vitro trzeba przebić się przez warstwę prostego, żeby nie powiedzieć prostackiego przekazu i dotrzeć do tego, co stanowi złowrogą głębię tej rzeczywistości.

Widzimy, że rządy w Polsce zupełnie odchodzą od prawa naturalnego i stanowią prawo, jakie im się podoba. Jest jakiś realny sposób na to, by uczynić prawo naturalne na powrót podstawą konstytucji?

To oczywiście pewien ideał, który powinien nam towarzyszyć. Warto zauważyć, choćby w świetle ostatnich wydarzeń – nie tylko w polskim parlamencie, ale i choćby orzeczenia Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego nakładającego karę finansową na Włochy za „dyskryminację” związków homoseksualnych – że dzisiaj konstrukcja prawa w świecie w ogóle odchodzi od koncepcji prawa naturalnego. Gdy mówimy o prawach człowieka, mówimy o pewnych prawach stanowionych i uzgadnianych przez arbitralną grupę decydentów. Możemy więc orzec jako prawa człowieka prawa reprodukcyjne, prawa aborcyjne, prawa homoseksualistów czy jakiekolwiek inne absurdalne roszczenia. Odbiegamy od kultury prawa naturalnego, które stanowiło podstawę Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1948 roku. Droga, którą podażą Polska, Unia Europejska i różne instytucje światowe, jest drogą prowadzącą do ślepego zaułka. Mówiąc w wielkim skrócie, droga ta prowadzi do pewnych decyzji totalitarnych.Dlatego też rzeczą konieczną dla porządku, bezpieczeństwa i stabilizacji życia społecznego i politycznego jest powrót do prawa naturalnego. Polska ma w tym względzie swoje wielkie tradycje, poczynając od Pawła Włodkowica, idąc przez wiele decyzji doby współczesnej. Moglibyśmy stanowić tu chlubny wyjątek poprzez powrót w zapisie konstytucji właśnie do norm prawa naturalnego. Mam głęboką nadzieję, że przy zmianach politycznych, o które się modlimy i których wyczekujemy w Polsce, będzie to rzeczywiście możliwe.  

Rozmawiał Paweł Chmielewski