Fronda.pl: Szóstego października w Rzymie rozpocznie się Synod Amazoński. Zgromadzenie ma zająć się teoretycznie tylko jednym regionem Kościoła, czyli właśnie Amazonią; jednak w jego oficjalnej agendzie są także sprawy dotyczące całego Kościoła powszechnego, jak celibat czy rola kobiet. Czy jest w ocenie Księdza Profesora słuszne, że tematami dotyczącymi całego świata papież postanowił zająć się organizując tego rodzaju ograniczony regionalnie synod?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: W pewnym sensie, skoro „człowiek jest drogą Kościoła”, można by powiedzieć, że problemy człowieka w Amazonii są problemami Kościoła powszechnego. Pytanie jednak, które trzeba postawić brzmi - jak definiowane są te sprawy człowieka? Czy w tym definiowaniu pojawia się potrzeba służby na rzecz zbawienia tego człowieka, czy też jest to wola kompromisu i uległości wobec zagrożeń? Dla mnie problemem nie jest to, że z punktu widzenia Amazonii próbuje się oglądać Kościół. Problemem jest to jak definiuje się Amazonię - jako teren do chrystianizacji i zwycięstwa Ewangelii, czy jako teren nakazujący uległość wobec słabości i bylejakości tego świata.

 

Synod Amazoński jest organizowany przez grono liberalnych kardynałów i biskupów Ameryki Południowej. Przygotowują go także liczni kardynałowie, biskupi i teologowie z Niemiec. Kościół katolicki w Niemczech wspiera Amerykę Południową milionami euro rocznie – w ramach pomocy charytatywnej świadczonej przez kościelną organizację Adveniat. Wydaje się, że Ojciec Święty postanowił powierzyć organizację Synodu tylko progresistom, całkowicie pomijając tych hierarchów czy teologów o innym stanowisku. Jak Ksiądz Profesor ocenia taką praktykę papieża, zwłaszcza w kontraście do chyba dużo większej otwartości na inaczej myślących, którą mieli zarówno św. Jan Paweł II jak i Benedykt XVI?

Przyznam się, że zupełnie nie rozumiem tego gremium, jego koncepcji i składu. Nie wiem, ilu z uczestników szacownego gremium było w tamtym regionie. I jak przeżywało swoje ewentualne bycie tam. Sam byłem tydzień w Manaus, pływałem Amazonką, obserwowałem ludzi, rozmawiałem z niektórymi, ale nie czuję się nawet w promilu upoważniony do tego, by uznawać się za eksperta amazońskiego. Problemem jest właśnie sam dobór zespołu przygotowującego dokumenty synodalne. Przywołuje Pan postacie poprzedników Franciszka. Zwoływane przez nich zespoły obejmowały biskupów, teologów, świeckich z terenów, które były przedmiotem dyskusji. Do tego dochodziły osoby z kręgów watykańskich. Można powiedzieć, że było to metoda kairologiczna - odczytywania kairoi, czyli znaków czasu w świetle Ewangelii. Tutaj mamy do czynienia z metodą socjologizacji normy - próbuje się zmienić obowiązujące normy przekonaniami gremiów decydenckich. To przypomina bardziej plena partyjne niż synod kościelny.

 

Organizatorzy Synodu Amazońskiego chcą dopuścić w Amazonii żonatych kapłanów – tak zwanych viri probati. Duchowni w Europie Zachodniej, zwłaszcza Niemcy, mówią otwarcie o pragnieniu przeniesienia tego rozwiązania także tutaj. Czy jest dla Księdza Profesora wyobrażalne, że celibat zostałby w przyszłości poluzowany także w Polsce? Czy są jakieś powody, które miałyby w naszym kraju przemawiać za takim rozwiązaniem?

Celibat jest wielką wartością. Jest znakiem autentycznej miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. Jeśli mamy dziś kryzys celibatu, to chyba dlatego, że Bóg Miłości jest w przekonaniu wielu, także chyba hierarchów o których Pan wspomina, Bogiem - znakiem kulturowym. Właśnie „znakiem”, którego znaczenie można zmieniać. Mam nadzieję, że Kościół w Polsce nie ulegnie głosom i szeptom proroków zdrady.

 

Jeden z niemieckich biskupów zaangażowanych w przygotowanie Synodu Amazońskiego, bp Franz-Josef Overbeck, powiedział, ze po Synodzie „nic już nie będzie takie samo”, a zgromadzenie będzie „cezurą” w historii Kościoła katolickiego. Rzeczywiście, agenda synodalna jest bardzo szeroka: od ekologii przez inkulturację tubylców, przez celibat, aż po chrystologię, bo dotykamy tutaj także pytania o równość religii i wyjątkowość naszego Pana Jezusa Chrystusa w dziele zbawienia. Wydaje się, że w zamyśle przygotowujących Synod Amazoński progresistów zgromadzenie to ma być swoistym „dokończeniem” Soboru Watykańskiego II; dalszym forsowaniem tego, co nazywano „duchem Soboru”, a więc niezapisaną wprost w dokumentach soborowych progresywną ideą „zrzucania z siebie” Tradycji. Jak Ksiądz Profesor patrzy na tę zapowiadaną „rewolucyjność” Synodu Amazońskiego?

Istotnie, musimy mieć świadomość wielkiego zagrożenia w dziejach Kościoła. Niedawno kilkuset świeckich katolików w modlitwie i milczeniu utworzyło przejmujący pochód od Zamku Anioła w stronę Placu św. Piotra. Pochód był znakiem modlitwy z Aniołami przeciw złym duchom Amazonii. Bo trzeba powiedzieć wprost - grozi nam wstrząs w samych fundamentach wiary. My nie możemy patrzeć na szereg współczesnych dyskusji, jako pojedynczych sporów. Na przykład, jeśli godzimy się na komunię dla rozwodników, bezcześcimy związek Chrystusa z Kościołem. Tu i tu mamy zdeptanie komunii.

Nie winiłbym jednak za ten stan rzeczy Soboru, tylko bezmyślnych realizatorów aggiornamento. Tych, którzy tak dalece dążyli i dążą do „udzisiejszenia” Kościoła, że skupili swoją uwagę na „dziś” ignorując Kościół. W ten sposób jednak ignorują Chrystusa, który wczoraj, i dziś, Ten sam na wieki…

 

Jednocześnie mamy prawdziwe trzęsienie ziemi za Odrą. Kościół katolicki w Niemczech rozpoczyna Drogę Synodalną, chce reformować celibat, rolę kobiet w Kościele, moralność seksualną, podział władzy. Widać wyraźnie, że tne plany są skorelowane z Synodem Amazońskim. Zapowiedzi Niemców idą jednak tak daleko, że – gdyby tylko zostały zrealizowane – o katolickości Kościoła w RFN należałoby chyba zapomnieć. Przedstawiciele Konferencji Episkopatu Polski regularnie uczestniczą w posiedzeniach analogicznego gremium w RFN. Jednak o ile zabierają chętnie głos w sprawach polityki polsko-niemieckiej, to o postępującej za Odrą prawdziwej destrukcji katolickości nic nie słyszymy. Jak ocenia Ksiądz Profesor postawę polskiego Episkopatu w tym zakresie?

Mogę próbować zrozumieć stanowisko Księży Biskupów, którzy w czasach chaosu nie chcą dodawać dodatkowych problemów i wątpliwości. Ale może część z nas w Kościele nie jest świadoma tego, że świat, także chrześcijański, jest globalną wioską. Problemy katolików, czy post-katolików niemieckich są znane polskim katolikom. I poprzez bezpośrednie kontakty, i poprzez internet. Znane są dyskusje na tematy teologiczne. One zyskały przecież wymiar medialny, a zatem publiczny. Można udawać, że nic się nie dzieje, ale to naprawdę nie zmienia faktu dynamiki i dramaturgii dziejów. A ona właśnie potrzebuje wyraźnej, ewangelicznej oceny.

 

Komunia dla protestantów i rozwodników; liberalizacja celibatu; dokument z Abu Dhabi głoszący, iż Bóg „chce istnienia wszystkich religii”. Papież Franciszek przysparza katolikom coraz większych kłopotów. Jeszcze do niedawna częste były głosy, według których trzeba czekać na jego następcę, który „wszystko posprząta”. Bóg jest cudowny – oby tak było. A jednak Ojciec Święty dokonuje dużych zmian w gremium kardynalskie, biskupi na świecie coraz częściej popadają w błędy związane zwłaszcza z ideologią LGBT. Swego czasu arcybiskup Utrechtu kard. Willem Eijk cytował w tym kontekście słowa Katechizmu:

Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni tajemnicę bezbożności pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy”.

Czy uważa Ksiądz Profesor, że mamy dziś do czynienia z taką właśnie próbą?

Wiele ze znaków współczesności ma postać apokaliptyczną. Ale niezależnie od tego, czy zbliża się dzień Pański w wymiarze ostatecznym, dla każdego z nas decydująca jest panorama własnych dziejów i własnego dnia ostatniego. I w tej perspektywie, musimy szukać umocnieniach w wierze. W Jezusie Chrystusie, w nauczaniu i Tradycji Kościoła. Powiem to dość wyraźnie - mówiąc o nauczaniu Kościoła, nie mam na myśli wywiadów dla dziennikarzy, anegdot, niezbyt zrozumiałych, ani nawet dokumentów, co do których sam Autor woli się nie wypowiadać, tylko odsyła do emerytowanych teologów. Mamy inne, wiarygodne źródła, przy których warto trwać.

Rozmawiał Paweł Chmielewski