Rozmowa z ks. dr. Markiem Dziewieckim, psychologiem i rekolekcjonistą.

Gdzie tkwi przyczyna zdrad małżeńskich?

W słabości i niedojrzałości człowieka. Im bliżej mąż czy żona jest Boga, im bardziej respektuje Jego przykazania, im więcej się modli, im bardziej korzysta z Eucharystii i sakramentów, im bardziej kocha małżonka i dzieci, tym mniejsze jest ryzyko dopuszczenia się zdrady. Żyjemy w czasach, w których dominuje prymitywna, niska kultura, zwalczająca miłość, czystość i wierność. Obecnie wiele środowisk wręcz zachęca do zdrad i banalizuje ten dramat. Tym bardziej warto zdawać sobie sprawę z tego, że jest to wielki grzech. Zdrada to wyjątkowo wielkie zło. To sprzeniewierzenie się Bogu, własnej przysiędze małżeńskiej i godności. To wyrządzenie ogromnej krzywdy współmałżonkowi i zadanie wyjątkowo bolesnego ciosu niewinnie cierpiącym dzieciom. To także uwikłanie trzeciej osoby w grzech ciężki. Pociąga on za sobą skutki, które dotykają wielu osób, i trwają całymi latami. Złu najlepiej zapobiega się dobrem. Kto rozwija przyjaźń z Bogiem oraz stara się każdego dnia bardziej kochać małżonka i dzieci, ten jest najlepiej chroniony przed uleganiem pokusie zdrady.

Jeśli już ktoś dopuścił się zdrady małżeńskiej, to czy powinien powiedzieć o tym małżonkowi? Mówi się, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...

Jeśli zdradzany małżonek sam się o tym dowie czy wprost o to zapyta, nie wolno kłamać. Wtedy zdradzający powinien się przyznać. Jeśli natomiast współmałżonek nie wie o tym, że jest zdradzany, to obowiązkiem tego, kto zdradził, staje się radykalne nawrócenie i zerwanie jakichkolwiek więzi z kochanką czy kochankiem. To, czy powiedzieć o zdradzie, zależy od wielu czynników. Jeśli zdradzający chciałby to wyznać, bo wtedy mu się „ulży”, powinien milczeć. Nie ma bowiem prawa obarczać bolesną wiadomością zdradzanego. Chęć ulżenia sobie to nie jest moralnie dojrzały motyw szczerości. Podobnie jeśli zdradzający ma podstawy sądzić, że powiedzenie o niewierności doprowadzi współmałżonka do wyjątkowo dotkliwego cierpienia, a nawet rozpaczy, to wtedy lepiej nawrócić się i milczeć. Warto też stanowczo respektować zasadę, iż jeśli zdradzający wyznaje prawdę, to nigdy nie powinien opowiadać detali związanych z romansowaniem i zdradą. Nawet jeśli skrzywdzony tego żąda. Szczegółowe opisy zwiększyłyby jedynie cierpienie obydwu stron.

Czy, a jeśli tak, to kiedy, zdradzony małżonek może albo powinien przebaczyć winowajcy?

Jezus wzywa nas do tego, byśmy nawet wielokrotnie przebaczali naszym winowajcom i byli miłosierni. Nie znaczy to jednak, że mamy być naiwni, pobłażać ludziom błądzącym. Bóg przebacza nam zawsze, ale okazuje to dopiero wtedy, gdy się nawracamy i ani sekundy wcześniej. Syn marnotrawny doświadczył miłosiernej miłości ojca dopiero wtedy, gdy wrócił, uznał swoje winy i przestał błądzić. Jeśli nie przebaczymy tym, którzy się nawrócili, to nie naśladujemy Boga, ale jeśli komunikujemy przebaczenie, zanim się nawrócą, to jesteśmy naiwni. O losie zdradzającego rozstrzyga to, czy się nawróci, a nie to, czy ktoś mu przebaczy.

Czy są szanse na udane życie małżeńskie po tym, jak jedno z małżonków dopuściło się zdrady?

Oczywiście. Znam osobiście kilka małżeństw, które teraz okazują sobie więcej miłości i żyją w większej radości niż przed zdradą. Konieczne jest tu jednak spełnienie dwóch warunków. Pierwszy to radykalne nawrócenie zdradzającego, zerwanie wszelkich kontaktów z osobą czy osobami, z którymi grzeszył, i nieustanny rozwój duchowy po to, by kochać małżonka i dzieci bardziej niż przed kryzysem. Warunek drugi to dojrzała postawa zdradzanego. Oznacza ona trwanie w wierności i czystości małżeńskiej, a jednocześnie niepobłażanie błądzącemu, czyli twarde wyjaśnienie, że nigdy nie zgodzi się na „podwójne” życie zdradzającego.

Jakie prawa ma osoba zdradzana?

Jeśli zdradzający się nie nawraca i nadal nie dochowuje wierności, to krzywdzony małżonek ma prawo do stanowczej obrony. Może wystąpić do sądu o alimenty czy o zakaz kontaktowania się zdradzającego z dziećmi. To drugie jest uzasadnione w sytuacji, gdy niewierny małżonek nadal prowadzi niemoralne życie, kiedy się z tym obnosi i ma demoralizujący wpływ na swoje dzieci. W takiej sytuacji zdradzany może też wystąpić do sądu kościelnego z wnioskiem o separację, dopóki druga strona nie zmieni swego postępowania. W żadnym wypadku zdradzany małżonek nie powinien godzić się na rozwód cywilny, gdyż ułatwia to jedynie zdradzającemu zawarcie „ślubu” cywilnego z kochanką czy kochankiem i jeszcze bardziej komplikuje swoje życie. Warto, by zdradzany małżonek włączył się do jakiejś katolickiej grupy formacyjnej i miał stałego spowiednika. To bardzo ważne, aby w sytuacji cierpienia nie załamać się i postępować zgodnie z przysięgą małżeńską. Z kolei zadaniem nas, księży, jest tworzenie w parafii grup formacyjnych dla małżonków zdradzanych czy porzuconych, a mimo to trwających w wierności. Takie osoby stanowią wielki skarb Kościoła, gdyż są heroicznie wierne Bogu, małżonkowi i dzieciom, a jednocześnie potrzebują duchowego wsparcia i kontaktu z ludźmi, którzy - podobnie jak oni - poważnie traktują sakramentalne małżeństwo.

MD
Echo Katolickie 42/2015

bz