Jakiś czas temu byłam gościem w programie pani Michalik w Superstacji. Rozmawiałyśmy o kobietach na prawicy. W dużej mierze spotkanie sprowadziło się do omawiania sztandarowych kwestii, typu aborcja, antykoncepcja, seks przedmałżeński, związki partnerskie, feminizm. Na koniec programu pani redaktor chciała chyba zaskoczyć, wyciągając asa z rękawa, triumfalnie zapytała: „A seks to ma służyć tylko prokreacji, czy może być też przyjemny?”, sugerując oczywiście, że Kościół narzuca tę pierwszą opcję. Zapytałam ją wtedy tylko, skąd ona czerpie taką wiedzę, bo jej wyobrażenie o Kościele to chyba jakieś kalki ze średniowiecza.

I takie mniej więcej odnoszę wrażenie, kiedy czytam ostatnią notatkę pani Elizy na portalu Natemat.pl. Redaktorka Superstacji popełniła prawdziwy manifest antykatolicki. Sęk w tym, że jej wyobrażenia o Kościele mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Michalik domaga się zwrotu „zabranych niezgodnie z prawem 24 miliardów złotych” przez komisję majątkową. Bezprawnie to było zabrane, ale kościelne mienie przez komunistyczne władze, z czego Kościołowi udało się odzyskać jedynie skromną część. Dziennikarka żąda karania księży pedofilów tak, jak każe się „ cywilnych” przestępców. Kościołowi polskiemu często zarzuca się, że kryje pedofilów w swoich szeregach (ostatnio „Newsweek”), a zapomina się o tym, że KEP przygotował jakiś czas temu przecież instrukcję postępowania w takich przypadkach. To, że jedna czy druga sprawa nie została rozwiązana tak, jak należy, nie oznacza, że cały polski Kościół ma w tej materii za uszami.

Michalik domaga się żartów z papieża „tak, jak z każdego innego dyktatora”. Dlaczego więc nie żartuje z Osamy bin Ladena albo z muzułmańskich czy żydowskich przywódców duchownych? Domaga się jedynie żartów (choć to raczej zwykłe szyderstwo) z papieża, który dla miliarda chrześcijan na świecie nie jest dyktatorem, ale głową Kościoła. Redaktor żąda, by nie wchodzić jej do łóżka i na porodówkę (by decydować czy rodzić naturalnie czy mieć cesarkę). W Kościele, w który ja wierzę (a o którym zdaje się, pisze pani Michalik) nikt nikomu na porodówkę i do łóżka nie wchodzi. To raczej, pani redaktor, na wzór postępowców spod tęczowych sztandarów, zdaje się, że wcale nie wywołana do tablicy, obnosi się z tym, co ma w łóżku. Tylko kogo to obchodzi? Bo z pewnością nie Kościół.

Pani Eliza żąda także, by nie zmuszano homoseksualistów do leczenia. O ile wiem, panowie Piróg, Poniedziałek i Biedroń mają się całkiem dobrze i nikt jeszcze do wyzbycia się ich orientacji homoseksualnej nie zmusił. Owszem, Kościół zachęca do podejmowania terapii, bo jak wskazują różne badania, to jest możliwe. Ale nie zmusza. - Żądam prawa do nielubienia kiboli, uważania ich za zwyczajnych bandytów i chuliganów – pisze Michalik. Ja także nie lubię kibolów i chuliganów (w odróżnieniu od zwykłych kibiców, a przecież tacy też są – ot, taki pan Tomasz Lis na przykład ostatnio siedział na stadionie) i nie muszę mieć do tego specjalnych praw.

Żądam edukacji, w tym seksualnej i zaprzestania traktowania jawnych idiotyzmów głoszonych przez ludzi, którzy albo nie skończyli szkół, albo zapomnieli już dawno, czego się w nich nauczyli i nie czytają nic poza katolickimi gadzinówkami, jako równoprawnego głosu w debacie publicznej – pisze Michalik. Czyżby mało było w szkołach edukacji seksualnej? Jakiś czas temu „Rz” pisała o drastycznym wzroście gwałtów w podstawówkach, licząc to w poczet „zasług” właśnie edukacji seksualnej.

Co ciekawe, dziennikarka domaga się „prawa do życia w państwie prawa, a nie takim, w którym można zdemolować, obrazić, pobić, opluć, znieważyć, pomówić, szarpać - zrobić wszystko co najgorsze, byle zasłaniając się religią i patriotyzmem”. Sama jednocześnie daje doskonały przykład rzucania obelg pod adresem Kościoła, pisząc: „Żądam zaprzestania zapisywania katolickich bredni, sprzeciwiających się ustaleniom nauki i zdrowemu rozsądkowi i katolickich subiektywnych przekonań w formie obowiązujących mnie ustaw, których nie mogę złamać pod groźbą kary, także więzienia” czy „Żądam zaprzestania pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, intrygach,także politycznych i ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę, nawet, a może szczególnie tę, którą sami wyrządzili”.

Redaktorka Superstacji konstatuje, że „nie będąc katolikiem czuje się w tym kraju obywatelem drugiej kategorii”. Pani Elizie pozostaje jedynie współczuć tego odczucia. Nie będę się z nią licytować, bo mogłabym naprawdę długo wymieniać argumenty przemawiające za tym, że to właśnie katolicy czują się w Polsce jak obywatele drugiej kategorii. Nie będę też wyciągać pani Michalik jej tekstów sprzed lat, jak to robią właśnie niektórzy publicyści – przecież każdy ma prawo do zmiany poglądów, każdy też może stracić wiarę. Ale pani Eliza nie tylko zmienia poglądy, ale także fakty, a to już trudno jej wybaczyć. Najbardziej mi tylko żal tego, że pani Eliza sama kreuje wizję Kościoła, którego naprawdę nikt z nas nie chce, ani ona, ani ja. Problem polega tylko na tym, że Michalik chyba bardzo mocno wierzy w ten swój wydumany obraz Kościoła. A im mocniej w niego wierzy, tym szpetniejsze obelgi pod adresem Kościoła rzuca. Sama będę tłukła ludziom do głów, jaki obrzydliwy jest Kościół, a później w co drugim swoim tekście i programie będę narzekać, jaki jest straszny... Samo-nakręcające się błędne koło.

Marta Brzezińska