„Ktoś pyta, w związku z poprzednimi wpisami, czy jestem katolikiem. Oczywiście, że jestem katolikiem. Z inklinacjami lefebvrystowskimi nawet. Deiści w każdym kraju szanują Tradycję i popierają Religię. Gdybym urodził się w Arabii byłbym pewno mahometaninem – z tymi samymi poglądami” - oznajmia Korwin-Mikke na swoim blogu.

 

A dalej rozwija swoje poglądy.

 

„Bo deista – jak sama nazwa wskazuje – wierzy w Boga.


By sprawę ostatecznie wyjaśnić (proszę zapamiętać, bo nie będę powtarzać!): ja mogę rozumieć człowieka, który morduje bliźniego z tego powodu, że ten robi znak Krzyża trzema palcami od prawej do lewej – zamiast dwoma palcami od lewej do prawej. Mogę to zrozumieć- bo facet zwalcza ludzi odmiennej od swojej kultury, którą (słusznie czy niesłusznie) uważa za zagrożenie dla swojej.

Na ziemi robi to różnicę. Natomiast jeśli ktoś uważa, że to Panu Bogu robi różnicę, jak oddaje Mu się cześć – no, to jest to obraza Pana Boga poprzez traktowanie Go jako osoby wyjątkowo wręcz małostkowej – i w dodatku niesprawiedliwej. Przecież nigdzie w Starym ani Nowym Testamencie nie jest napisane, jak trzeba znak Krzyża św. wykonywać (ani, że w ogóle należy go wykonywać!!).

Więc proszę, by moi krytycy zrozumieli, że właściwym polem dyskusji są kwestie kulturowe. Pana Boga do tych spraw nie mieszajmy”.

 

Dyskusja z tym bełkotem (niestety, przy całym szacunku dla felietonistyki Korwin-Mikke nie sposób określić tego czegoś inaczej) nie jest niestety możliwa. Katolik, czysto definicyjnie, nie może być deistą, ponieważ wyznaje zupełnie inną koncepcję Boga. Dla niego Bóg nie jest obojętnym obserwatorem, któremu w istocie jest wszystko jedno, w co wierzą ludzie, nie są Mu obce ich modlitwy, i nie jest tak, że jest mu wszystko jedno w co wierzą ludzie. Tego typu myślenie właściwe jest... nie katolikom (i nawet nie muzułmanom), ale masonerii (rytu szkockiego), która wyznaje właśnie tezę, że istnieje jakiś Bóg (który w istocie niczym istotnym nie różni się od Boga deistów i Korwina-Mikke), któremu nic w istocie nie jesteśmy winni, i który niczego nam nie jest winien, ale w imię którego winniśmy jesteśmy posłuszeństwo Tradycji i państwu (a może w istocie winni są Mu to posłuszeństwo prostacy, bo ludzie wykształceni wiedzą, że Bogu jest wszystko jedno, bo gdyby było inaczej, to czyniłoby to z Niego osobę małoduszną.

 

I właśnie z tych powodów nie można powiedzieć, że Korwin-Mikke jest katolikiem, tak jak nie można powiedzieć, że jest on muzułmaninem. On jest deistą, wyznającym poglądy zbliżone do deistycznych masonów. Z katolicyzmem, także lefebvrystowskim, nie ma to nic wspólnego. I pora sobie to zupełnie jasno powiedzieć. Felietony, nawet tak sprawnie napisane, nie są w stanie tej prawdy ukryć.

 

Tomasz P. Terlikowski