Co jest podstawą naszego poczucia bezpieczeństwa? Pełny portfel, polisa na życie, przedsiębiorczość, rozwój osobisty, edukacja, szczepienia ochronne? Czy polegając na samych sobie, pamiętamy o Bogu, bez którego nic nie możemy uczynić? Urwała się rozmowa, więź między nami a niebem… Epidemia strachu obnażyła nasze zakorzenienie w doczesności. Z wielu ust słychać: teraz to już można się tylko modlić… Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz. Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? A może utrzymujecie, że na próżno Pismo mówi: «Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził»? (Jk 4, 3)

Przeciąganie liny

Gdybyśmy wsiadłszy na okręt, trzymali w rękach liny zaczepione o skałę, przydane nam do pomocy, to nie przyciągnęlibyśmy wcale skały do siebie, lecz my sami i nas okręt przybliżylibyśmy się do niej. Należy zaczynać wszystko od modlitwy, nie po to, aby przyciągnąć do nas tę moc, która jest we wszystkim, lecz żeby rozmyślać o rzeczach boskich i pobożnymi prośbami oddać się w jej ręce i zjednoczyć się z nią – nauczał syryjski mnich z IV wieku Dionizy Areopagita.

Proście, a będzie Wam dane!

Dlaczego mamy prosić w modlitwie, a nie po prostu czekać, aż Bóg który jest dobry, da nam, czego nam potrzeba?

W prośbie zakłada się zaufanie, wiarę w miłość, którą On wobec nas żywi. Proszenie – to dla nas sposób, by dowieść, że wierzymy w Jego nieskończoną miłość ku nam. Jest naszym obowiązkiem dawać ten dowód naszej wiary w Jego miłość, wiary jakże pocieszającej i słodkiej dla miłującego Serca.

Na koniec nareszcie jesteśmy tak niegodni, tak niewdzięczni, tak źli, że – gdyby Bóg dawał nam na co dzień wszystko bez proszenia – zapomnielibyśmy, że od Niego to pochodzi, nie dziękowalibyśmy Mu, ani byśmy Go nie chwalili, ani o Nim nie myśleli, ani do Niego nie przemawiali.

Urwałaby się rozmowa, więź między nami a niebem. Tymczasem, udzielając pewnych rzeczy tylko wskutek naszych modlitw, Bóg zmusza nas do nieustannego wznoszenia oczu ku Niemu, przemawiania do Niego bez wytchnienia i zanoszenia ku Niemu bez przerwy krzyku: „Na pomoc!”.

 

Nie prośmy nigdy o dobra doczesne!

Rzadko się zdarza, abyśmy wiedzieli, czego nam trzeba z dóbr materialnych i dóbr szczegółowych. Dlatego Pan nasz nie polecił nam prosić o nie na modlitwie. Zabronił zajmowanie się pewnymi rzeczami, na przykład jedzeniem i ubraniem, i przyrzekł nam je dodać, jeśli szukamy Jego sprawiedliwości. Nie o to więc należy prosić na modlitwie. Nie prośmy nigdy o dobra doczesne. Prośmy o to, o co prosić uczy nas nasz Pan:

o Ducha dobrego, o robotników do głoszenia Ewangelii, o chwałę Boga, o doskonałe wypełnienie jego woli w nas i we wszystkich ludziach, o nasz święty Chleb Eucharystii na każdy dzień, o przebaczenie grzechów nam i innym ludziom, pomoc przeciw pokusom, uwolnienie od wszelkiego grzechu, od wszelkiego prawdziwego zła w tym i tamtym życiu.

*bł. Karol de Foucauld „Duch Jezusa” str. 35, wyd.Fundacja Instytut Globalizacji, Gliwice 2016

Redakcja: Monika Grzesik