Rafał Trzaskowski skompromitował siebie i swoją formację, a teraz próbuje zrzucić winę na Prawo i Sprawiedliwość. Nowy prezydent Warszawy tłumaczy się jak chłopczyk przyłapany przez nauczycielkę na rzucaniu kamieniem w kota. No bo przecież to Kaczyński go namówił.

Tuż przed wyborami samorządowymi Rada Warszawy uchwaliła 98-procentową bonifikatę przy przekształcaniu użytkowania wieczystego we własność dla gruntów miejskich. Inicjatywa wyszła od radnych PiS, ale zyskała pełne poparcie radnych Koalicji Obywatelskiej.

Wkrótce odbyły się wybory, które wygrał w pierwszej turze Rafał Trzaskowski. I na początku grudnia Rada Warszawy zdecydowała, że te bonifikaty... jednak obniży do poziomu 60 procent, czyli tyle, ile wynoszą bonifikaty na grunty Skarbu Państwa. Rafał Trzaskowski przyznał publicznie, że osobiście namówił radnych do tej decyzji.

Na polityka posypała się fala ostrej krytyki. I to nie tylko ze strony środowisk prawicowych. Kłamstwo wyborcze wypomniała mu nawet ,,Gazeta Wyborcza''. Jej dziennikarz Michał Wojtczuk uznał, że pierwszym błędem była zgoda KO na wprowadzenie wysokich bonifikat. ,,Warszawscy radni nie powinni głosować w październiku za wysokimi bonifikatami. Opłaty od użytkowania wieczystego to stabilne źródło dochodów miasta'' - napisał autor. Zdaniem ,,Wyborczej'' jednak gdy już tak się stało i bonifikaty wprowadzono, to absolutnie nie należało ich nagle likwidować. ,, Trzaskowski nie powinien forsować obniżki bonifikat. Bo choć merytorycznie ma to sens, zmuszało radnych Platformy do upokarzającego języka i wycofania się z obietnicy złożonej tuż przed wyborami'' - napiasł Wojtczuk.

Jak oceniła ,,Wyborcza'', Trzaskowski ,,skompromitował najbliższych współpracowników, zaszkodził swojej partii, podpadł warszawiakom i odciągnął uwagę od tygodnia wiadomości fatalnych dla PiS''.

Cóż, nic dziwnego, bo politycznego zakłamania nie lubi nikt - a trudno o bardziej brutalny tego przykład, gdy przed wyborami wprowadza się korzystne dla obywateli rozwiązanie, by po wyborach je cofnąć.

Skonfrontowany z taką krytyka Trzaskowski wycofał się i zgodził się ostatecznie na 98-procentowe bonifikaty. Teraz próbuje się jednak wybielić i odwraca kota ogonem. Znowu kłamliwie, bo zrzuca całą winę na PiS. Zupełnie, jakby to partia Jarosława Kaczyńskiego kazała mu mataczyć.

Według prezydenta Warszawy to jednak PiS ponosi odpowiedzialność, bo... wymyśliło 98-procentowe bonifikaty. A te są według Trzaskowskiego ,,niesprawiedliwe'', ponieważ dotyczą tylko gruntów miejskich, a nie gruntów Skarbu Państwa.

,,Bonifikaty nigdy nie były częścią programu KO. To był wniosek radnych PIS. No to Panowie do boju - przekonujcie kolegów do podwyższenia bonifikaty na gruntach skarbu państwa, inaczej to wy będziecie winni krańcowej niesprawiedliwości. Zaczęliście sie już tłumaczyć warszawiakom?'' - napisał przewrotnie Trzaskowski na Twitterze.

Jak zauważył warszawski radny PiS Sebastian Kaleta, Trzaskowski domaga się teraz wprowadzenia 98-procentowje bonifikaty na grunty Skarbu Państwa, choć jeszcze w lipcu Platforma poparła wprowadzenie 60-procentowych bonifikat na te grunty - i głosowała w Sejmie za taką ustawą, zresztą podobnie jak wszystkie inne partie. 

bb/wyborcza, twitter