Ze świecą szukać politycznego analityka, który jeszcze kilka lat temu przewidziałby, że starszawy pan bez prawa jazdy, bez bankowego konta, bez znajomości języków obcych, bez rozeznania w sprawach bliższej i dalszej zagranicy, właściciel dwóch kotów i segmentu na Żoliborzu będzie lokomotywą wyborczą w kampanii do Parlamentu Europejskiego i zapewni wygraną partii rządzącej w wyborach, w których ta nigdy dotąd nie odniosła sukcesu. Bez cienia wątpliwości to właśnie Jarosław Kaczyński przechylił szalę zwycięstwa w ostatnim, europejskim głosowaniu.

 

Dziś zamiast kpiących uśmiechów polityków opozycji na okoliczność medialnej aktywnością prezesa PiS, przed każdym jego publicznym wystąpieniem na totalną opozycję pada blady strach: co tym razem wymyśli Jarosław? Nową piątkę? Nowe 500 plus? Reformę kolejnego sektora państwa czy nowe propozycje dla urzędników? Kaczyński ma to, co gasnący lider europejskiej opozycji tak bardzo chciałby mieć: autentyczność, wiarygodność, luz i spokój. I jeszcze jedno: ma realną siłę sprawczą- jego deklaracje zamieniają się w konkretne rozwiązania, projekty i zamierzenia gospodarcze, społeczne i legislacyjne. Natomiast ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska wywołują rozczarowanie, konsternację, i coraz częściej, poznawczy chaos w szeregach jego zwolenników.

Wiarygodność premiera Kaczyńskiego budują nawet sytuacje, które obnażyły bezideowość polityków Platformy i pogrążyły współpracowników Donalda Tuska oraz związanych z nimi biznesmenów w 2014 r. Tam, gdzie od panów Sienkiewicza, Sikorskiego i Krawca słyszeliśmy historie o „państwie teoretycznym”, „robieniu laski”, „paliwie po 7 złotych” czy politycznym przedwyborczym przekupstwie, w nagraniach prezesa wykonanych przez austriackiego biznesmena słyszymy, że „jesteśmy uczciwi i chcemy załatwić sprawy finansowe”, na wszystko „muszą być podstawy w papierach” oraz „ja cie nie mogę”. Nawet zaprzysięgła przeciwniczka PiS Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein stwierdziła w publicznej wypowiedzi cytując redaktora Michnika, że Kaczyńskiego nie da się przekupić.

Zaprzyjaźnione media, te proniemieckie, te prorosyjskie oraz te proeuropejskie, które jeszcze do niedawna wychwytywały lapsusy językowe i niezręczności erystyczne Kaczyńskiego, i rozdmuchiwały je do granic absurdu, dziś mają problem: powiedzenia, działania, czy publiczne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego szybko stają się internetowymi memami, i ocieplają wizerunek „Kaczora dyktatora”. Tak jak wspomniane wyżej „ja cię nie mogę”, „wara od naszych dzieci”, „biało-czerwona pelerynka” z górskiej wycieczki, czy atlas kotów czytany na sejmowej sali. Dziś wydawcy i naczelni mediów dawnego głównego nurtu są o wiele bardziej ostrożni w cytowaniu szefa PiS, bo wszystkie próby ośmieszenia jego wypowiedzi czy przeinaczenia jego słów zmieniają się w pozytywne medialne trendy, w wyniku których „PiS’owi rośnie” w sondażach, a Jarosław zyskuje kolejne punkty w rankingach zaufania.

Jarosław Kaczyński z konsekwentne ośmieszanego polityka, wpychanego w wizerunek synonimu obciachu stał się polityczną marką premium i jest obecnie najcenniejszym brandem w dyspozycji strategów medialnych Prawa i Sprawiedliwości. A takie aktywa wymagają szczególnej dbałości i uwagi.

Szefem sztabu wyborczego w nadchodzących wyborach został Joachim Brudziński, natomiast szefową rady sztabu premier Beata Szydło, która zapewniła PiS podwójny sukces w 2015 r. Jednak tegoroczna kampania parlamentarna będzie zdecydowanie inna niż wszystkie poprzednie: o wiele bardziej brutalna, bezwzględna i zaskakująca. Tęczowa koalicja do spółki z postkomunistami walczy o przetrwanie, walczy o życie, dlatego wszystkie chwyty będą dozwolone, na co wskazują prowokacje i profanacje jakich dopuszczają się forpoczty Platformy, Nowoczesnej i PSL’u. To będzie brudna kampania, pełna chwytów poniżej pasa. Trzeba być przygotowanym na najmniej oczekiwane zagrywki, na triki, sztuczki i ciosy, których do tej pory wajchowi i ich mocodawcy starali się nie nadużywać.

Pamiętajmy, że Grzegorz Schetyna zabrał na pokład Koalicji Europejskiej mentalnych, ideowych, partyjnych i politycznych spadkobierców Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, której długie ręce nie wahały się zadawać śmierć opozycjonistom i księżom, jak księdzu Suchowolcowi, Niedzielakowi, Palimące czy błogosławionemu księdzu Popiełuszce. Do zleceniobiorców dawnych pierwszych sekretarzy PZPR „seryjny samobójca” grasujący za czasów Tuska i Pawlaka mógłby chodzić na korepetycje i pobierać od nich nauki.

Dziś z równą uwagą należy obserwować ciężarówki z gruzem, co patrzeć wokół siebie i pod nogi na rybach, grzybach i podczas wypraw w góry. Tego typu postulaty ostrożności mogłyby brzmieć śmiesznie gdyby nie dziesiątki niewyjaśnionych wypadków i śmierci w polskim życiu publicznym ostatnich 30 lat . Dla totalnej opozycji w perspektywie zbliżających się wyborów Jarosław Kaczyński stanowi najpoważniejsze, śmiertelnie zagrożenie. Ostatnie profanacje, ataki na księży i polityków mogą wskazywać, że akolici tęczowych koalicji nie cofną się przed niczym.

Zjednoczona Prawica, jak każda świadoma organizacja, ze szczególną dbałością musi obchodzić się ze swoimi najbardziej wartościowymi aktywami i mądrze nimi gospodarować. Prezesa nie można lekkomyślnie eksploatować. PiS dysponuje całymi zastępami młodych wilczków i starych lisów, którzy doskonale sprawdzą się podczas letnich sparingów z tęczowymi harcownikami. Prezesa nie można wystawiać beztrosko na spotkania z „przypadkowymi przechodniami”, „nieostrożnymi kierowcami” i „samotnymi szaleńcami”. Przezorności nigdy dość, tym bardziej, że doszło do zmiany na stanowisku osobistego anioła stróża szefa PiS - Joachim Brudziński zdał stanowisko, a tekę MSWiA objęła poseł Elżbieta Witek. To będzie poważny sprawdzian dla nowej szefowej resortu, bo atmosfera przed jesiennymi wyborami z pewnością zgęstnieje.

Choć postury niepozornej, premier Kaczyński jest politycznym zawodnikiem wagi super ciężkiej, którego aktywność w jesiennej kampanii może okazać się dla Zjednoczonej Prawicy decydująca. Takich zawodników trzeba oszczędzać, dokładnie planować cykl przygotowawczy, precyzyjnie wybierać areny walki i przeciwników, oraz media transmitujące zawody. Jednego możemy być pewni: przeciwnicy nie będą walczyć czysto.

SAD