Satyryk i publicysta, Jan Pietrzak już od dawna zabiega o to, aby w Warszawie stanął Łuk Triumfalny upamiętniający Bitwę Warszawską z 1920 r. Odkąd premier Mateusz Morawiecki wyraził ostatnio przekonanie, że Łuk powinien powstać, środowiska lewicowo-liberalne w Polsce, na czele z wiceprezydentem Warszawy, Pawłem Rabiejem, zaczęły atakować ten pomysł. 

Sprawę pomnika Bitwy Warszawskiej skomentował w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Jan Pietrzak. 

"Pomnik Bitwy Warszawskiej nie stanął dlatego, że stolicą rządzą potomkowie Armii Czerwonej, którzy nie chcą stawiać pomników polskiego zwycięstwa. Mają zabronione przez swoje władze. Są przeciwnikami budowy tego pomnika. Armia Czerwona tutaj się rozpanoszyła. Im wystarcza pomnik zwycięstwa Józefa Stalina"-Podkreślił satyryk. Na uwagę dziennikarza DoRzeczy.pl, że tacy przeciwnicy budowy Łuku Triumfalnego, jak Paweł Rabiej czy Robert Biedroń, nie są "potomkami Armii Czerwonej", Pietrzak odparł, że są za to spadkobiercami tej formacji "w sensie moralnym i politycznym". Zdaniem artysty, tacy politycy jak Biedroń czy Rabiej "mają charakter poddanych sowieckiego imperium". 

"W sensie politycznym nie są Polakami. Nie rozumieją polskiej potrzeby i polskich dążeń. Oni by nie zwyciężyli w 1920 roku"-tłumaczył rozmówca portalu DoRzeczy.pl. Jan Pietrzak podkreślił, że Polacy i warszawiacy mają zobowiązanie wobec bohaterw Bitwy Warszawskiej. Pytany o to, czemu świętujemy przegrane zrywy niepodległościowe, a do Bitwy Warszawskiej przywiązujemy jakby mniejszą wagę, mimo iż była ona sukcesem polskiego oręża, satyryk zwrócił uwagę, że nie wszyscy Polacy o tym sukcesie zapomnieli, a po drugie: są w naszym kraju pewne środowiska, którym zależy, abyśmy nie świętowali swoich sukcesów. 

"Okupanci nasi nie życzyli sobie, żeby Polacy świętowali zwycięstwa. Dla Polaków przeznaczona jest propaganda wstydu, my się mamy wstydzić swojej historii, tak zarządzili nasi okupanci. Dlatego nie ma w Polsce pomników polskich zwycięstw, gdyż okupanci zabraniają"-podkreślił Jan Pietrzak. Artysta wskazał, że choć okupanci dziś nie rządzą nami w sensie formalnym, to wciąż mają bardzo wiele do powiedzenia "w sferze kultury masowej i wyobraźni". 

"To jest walka o naszą historię, o naszą tożsamość. Ona się toczy tak samo zaciekle jak sto lat temu, tylko przebiega na innym polu"-powiedział satyryk. 

yenn/DoRzeczy.pl, Fronda.pl