Fronda.pl: Zaskoczyła Pana instrukcja szefa Ringier Axel Springer do dziennikarzy koncernu?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: Ta instrukcja mnie nie zaskoczyła, ponieważ w niemieckiej tradycji jest bardzo silnie zakorzeniona tendencja, aby instytucje publiczne realizowały cele polityki niemieckiej. Tak się dzieje w pewnym sensie w systemie bankowym i tak się dzieje w korporacjach, które zajmują się mediami. Jeśli chodzi o media, klasycznym dowodem na poparcie tej tezy są słynne wydarzenia w Kolonii w Sylwestra 2015/2016 roku, kiedy cenzurowano przekaz kierowany do opinii publicznej. To pewna stała praktyka, sposób widzenia rzeczywistości przez Niemcy i z tego punktu widzenia mnie to nie zaskakuje. W systemie bankowym z kolei, przy dwóch przedsiębiorcach, które mają takie same projekty, zawsze niemiecki przedsiębiorca będzie w lepszej sytuacji. To też sporo mówi.

Cała sprawa pokazuje, że dla Niemiec jesteśmy kolonią medialną i nie bardzo się z tym nawet kryją?

Niemcy pokazują swoje klasyczne poczucie wyższości i misji cywilizacyjnej, coś co swego czasu nazywało się Drang nach Osten. To trochę reminiscencja historyczna, natomiast z punktu widzenia standardów, jakie powinny być w obszarze mediów stosowane, to w tych mediach, które są o pełnym czy przeważającym kapitale niemieckim, powinno się stosować rozwiązania znane chociażby z… paczek papierosów. Tak jak na papierosach czytamy ostrzeżenia, że palenie powoduje choroby, tak w materiałach prasowych powinniśmy mieć informację o tym, że czytamy materiał propagandowy polityki niemieckiej. Wtedy czytelnik sam mógłby wyrobić sobie właściwy stosunek do materiałów publicystycznych publikowanych przez podmioty o obcym kapitale. Sądzę, że byłaby to dobra praktyka. Oczywiście to w pewnym sensie ironia, ale tłumaczy to o czym mówimy.

Dekoncentracja mediów to jedno ze strategicznych zagadnień, z którymi musi zmierzyć się obecnie rząd?

Przepisy dekoncentracyjne to standard, który jest stosowany w innych krajach europejskich. Określa się tam procentowo, ile dany podmiot zagraniczny może mieć udziału na danym rynku. Chodzi tu nie tylko o rynek krajowy, ale rynki lokalne, gdzie to zjawisko przybiera jeszcze bardziej drastyczny obraz. Mamy przecież regiony w Polsce, gdzie tytuły wydawane przez podmioty zagraniczne mają quasi monopol na danym obszarze. W tym zakresie należałoby wdrożyć w Polsce standardy, które obowiązują w innych krajach. Chodzi tu głownie o rynek prasowy, bo jeśli chodzi o rynek mediów elektronicznych, to przypomnę, że obecnie obowiązująca ustawa o radiofonii i telewizji w sposób niepełny, ale jednak określa możliwość udziału kapitału obcego na polskim rynku. Jeśli chodzi o rynek prasowy i inne rodzaje mediów to takich regulacji niestety nie ma.

Ci co nie wierzyli, że kapitał ma narodowość, otrzymali niepodważalny dowód, że jest inaczej?

Myślę, że gołym okiem jest widoczne jak jest w rzeczywistości. Po pierwsze mitem jest, że kapitał nie ma narodowości, bo ma interesy gospodarcze i zazwyczaj są wiązane z konkretnym krajem. Jeśli chodzi zaś o suwerenność informacyjną, to oczywistym standardem nowoczesnych, silnych państw europejskich jest dbałość o to, żeby system medialny w danym kraju nie podlegał zjawiskom patologicznym, w tym przez nadmierną koncentracją w rękach jednego podmiotu zagranicznego. Z tego punktu widzenia list prezesa Ringier Axel Springer niewątpliwie przyczynił się do przyspieszenia prac nad rozwiązaniem problemu i uświadomił opinii publicznej, że to realne zagrożenie dla jakości naszej demokracji i jakości krwioobiegu informacyjnego jakim jest system medialny w naszym kraju.

Dziękujemy za rozmowę.