Ogromne kontrowersje budzi postawa węgierskiego rządu wobec wojny na Ukrainie. Budapeszt przyjmuje uchodźców i wspiera broniący się przed rosyjskim atakiem kraj humanitarnie. Nie chce jednak wysyłać na Ukrainę broni i zrezygnować z rosyjskich surowców. Narasta konflikt między Budapesztem a Kijowem, w którym mediacji gotowa jest podjąć się Polska.

W rozmowie z portalem Interia.pl prezydencki minister Jakub Kumoch podkreślił, że nie należy przekreślać dobrych relacji polsko-węgierskich.

- „Nie przekreślajmy 1000-letniego braterstwa Polaków i Węgrów z powodu niekiedy rozczarowującej polityki wobec Ukrainy. W polityce węgierskiej też pewną rolę odgrywają uwarunkowania - powszechne przekonanie, że chodzi o spór, który Węgry nie angażuje”

- wskazał.

- „Jednocześnie w stosunkach węgiersko-ukraińskim dochodziło w ostatnim czasie do zbyt emocjonalnych wystąpień, niekiedy sprzecznych z ideą solidarności regionalnej. Należy temu położyć kres i Polska jest gotowa w tym dialogu pomóc”

- dodał.

Minister komentował też ukraińsko-rosyjskie negocjacje pokojowe. Podkreślił, że nie można zgodzić się na zawieszenie broni przed wycofaniem rosyjskich wojsk ani na zmiany graniczne. Zauważył też, że planowane spotkanie prezydentów Ukrainy i Rosji obnaża Putina, który „najpierw traktował Zełenskiego lekceważąco, a teraz boi się z nim rozmawiać”. Zaznaczył, że najsilniejszym argumentem po stronie Ukrainy jest kompromitacja rosyjskiej armii.

- „Okazało się, że Rosja ma po swojej stronie tylko zdolność do zabijania cywilów, a przeciwko sobie zdeterminowany, wielomilionowy naród. Ukraina ma wsparcie Zachodu. Można je krytykować, można uważać, że sankcje powinny być większe i mocniejsze, ale nawet te powodują w Rosji panikę i odpływ kapitału”

- stwierdził.

kak/Interia.pl