Regulamin British Airways nie zezwalał na manifestowanie symboli religijnych w pracy. Jednak muzułmanom nie zakazywano obnoszenia się ze swoimi symbolami religijnymi. Nadia Eweida pozwała British Airways do londyńskiego sądu. Kwota 120 tys. funtów obejmuje odszkodowanie i zwrot pensji utraconej wskutek trzymiesięcznego odsunięcia jej od pracy. Mimo tego, że 58-letnia kobieta sprawę przegrała sprawę w obydwu instancjach, to BA zmienił swoją skandaliczną politykę i zezwolił na noszenie „drobnych symboli religijnych”.

 

Wiele organizacji chrześcijańskich uważa jednak, że wyroki sadowe pokazały problem dyskryminacji chrześcijan na Wyspach Brytyjskich. Rzeczniczka grupy „Liberty” powiedziała w 2008 roku, że że wyroki sądów pracy były niesprzyjające dla Eweidy. W ten sposób pokazano, że ludzie nie mogą swobodnie wyrażać swoich poglądów religijnych. Kobieta stała się symbolem antychrześcijańskiej polityki brytyjskiego rządu. „To, co dzieje się w Europie Zachodniej, to nie prześladowania, ale marginalizowanie wiary, którą stara się przedstawiać tylko jako kwestię osobistego sumienia” – mówił Lord Carey, były arcybiskup Canterbury, który jako przykład podawał Ewide. Arcybiskup Canterbury Rowan Williams zagroził nawet, że jego Kościół wycofa 15 mln euro, które zainwestował w akcje British Airways.

 

Przypadek Eweidy był kroplą, która przelała czarę goryczy. Dwa lata po wybuchu afery grupa siedmiu anglikańskich hierarchów oskarżyła brytyjski rząd o to, że dyskryminuje chrześcijan więcej zrozumienia okazując innym religiom. “W cywilizowanym społeczeństwie nie można stawiać chrześcijan wobec konfliktu sumienia i usuwać ich z pracy z powodu wyznawanych wartości” - stwierdzali anglikańscy hierarchowie. Sygnatariusze listu uważają też, iż tradycyjne wartości odnoszące się do małżeństwa, modlitwy i sumienia nie są już traktowane jako społeczna norma. Sprawa stewardessy była tak oburzająca, że w obronę wzięli ją nawet niektórzy politycy lewicy i liberalni dziennikarze. „Ta sprawa pokazuje, że chrześcijanie nie mogą się cieszyć takimi samymi prawami jak inne grupy religijne. Krzyżyk dla tej kobiety był tak samo ważny jak dla muzułmanina ważny jest turban” - mówił John Reid z Partii Pracy w „The Telegraph”. W końcu murem za stewardessą stanął lewicowy premier Tony Blair.  


Niestety krótko po wybuchu afery z Eweidą, BA po raz kolejny pokazało swoją "tolerancję". Wówczas jedna ze stewardess została niewpuszczona do samolotu dlatego, że miała przy sobie Biblię. Kapitan samolotu linii British Midlands International nie wziął jej na pokład maszyny lecącej do Arabii Saudyjskiej. "Nasza linia respektuje prawo Arabii Saudyjskiej, a zdarza się, że władze tego kraju zatrzymują obcokrajowcom egzemplarze Biblii" - mówił rzecznik linii lotniczej. Nagłośnienie tej sprawy i skandal z Eweidą, spowodowały jednak, że w BA nie odnotowano później spektakularnych przypadków prześladowania chrześcijan. 


Łukasz Adamski

 

Czytaj również:


Prześladowania religijne w PLL „LOT”?

 

Rzecznik LOT: Nie promujemy polskiej tradycji, jesteśmy firmą transportową

 

LOT firmą wrogą chrześcijanom. Protestujmy!