Trybunał Stanu jako taran i zarazem niewyczerpane źródło ataków na partię rządzącą będzie trwać pewnie do czasu, kiedy władzę przejmie dzisiejsza opozycja. Dzisiejsze główne ognisko konfliktu politycznego jest atrakcyjne i praktyczne. Daje się łatwo podsycać wewnątrz kraju, wzbudza naturalne zainteresowanie różnych kół i instytucji zagranicznych, w tym UE. Bo to można podpiąć pod niego i zamach na praworządność, choć to Platforma wspólnie z PSL i w porozumieniu z prezesem Rzeplińskim dokonali bezprawnego kroku na trzy miesiące przed oddaniem władzy, i podeptanie demokracji, choć znowu to PO łamała w Sejmie wszelkie fundamenty demokratycznych reguł.

Nie można grać ciągle jedną sprawą. Opozycja wykorzystuje każdą okazję do wojny podjazdowej z rządem. W ostatnich dniach takim pretekstem stała się decyzja ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, który korzystając ze swych uprawnień Prokuratora Generalnego, nakazał wypuścić z aresztu dwóch młodych chłopaków, którzy na nagrobku Bolesława Bieruta, znajdującym się w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na warszawskich Powązkach, wymalowali czerwoną gwiazdę i napisali „KAT”.

Znak do ataku dała „Gazeta Wyborcza”, która tego samego dnia na swoim portalu zamieściła informację pod tendencyjnym, zmanipulowanym tytułem: - „Nagrobek Bolesława Bieruta zniszczony. Minister Ziobro wypuścił wandali z aresztu”.

Słowo „zniszczony” narzuca obraz trwałego uszkodzenia płyty nagrobka, zaś wyraz „wandale” – jako ludzie, którzy dopuścili się czynu bezmyślnego, kierowani motywem li tylko chęci dokonania szkód. Tymczasem prawdopodobnie wystarczą ścierka, mop, wiadro z wodą plus jakiś środek chemiczny do zmywania, by po kilku minutach nie było śladu po „zniszczeniach”.

Nikt nie pochwala tego, co zrobili. Wiedząc jednak, kim był Bierut, nie można ich czynu nazwać „wandalizmem”. Nie ulega wątpliwości, że dewastacja nagrobka jest naganna. Nie można jednak abstrahować od tego, że był to młodzieńczy odruch protestu przeciwko miejscu pochówku autentycznego stalinowskiego zbrodniarza wobec polskiego narodu. Sprzeciw wynikający wyłącznie z pobudek moralnych. Rozsądek podpowiada, że wobec takich motywów zatrzymanych, ich wieku, faktu, iż poza tym są normalnymi, spokojnymi chłopcami, trzeba stosować inną miarę, niż np. do młodocianych chuliganów. Trzymanie w areszcie policyjnym dwóch chłopców za ich niedojrzałość i w pewnym stopniu głupotę, było zbędną restrykcją.

Czasami trzeba umieć odstąpić od sztywnych przepisów. Nie potrafiła tego policja i prawdopodobnie prokurator, który zaakceptował wniosek policjantów o areszt. Minister Ziobro uznał, że bezsensowne jest trzymanie ich w areszcie. I za to teraz zbiera cięgi.

TVN i Polsat przez kilka dni od tej sprawy rozpoczynały informacje polityczne. Obydwie stacje znajdują dyżurnych komentatorów, którzy mówią o samowoli „szeryfa” Ziobro, o łamaniu przez ministra prawa. - Jego decyzja to przyzwolenie na to, aby niszczyć groby innych ważnych postaci – mówi ktoś z PO. –Ziobro wchodzi w nie swoje buty – mówi ktoś z PO i dodaje: Steruje policją .

- To sparaliżowanie działań policji i prokuratury, jeśli za wypełnienie swych obowiązków zgodnie z literą prawa, można wylecieć z pracy lub ponieść inną karę – grzmi działacz SLD, choć nikt ze zwierzchników nie groził takimi sankcjami funkcjonariuszom.

Akurat na tym przykładzie widać, jak nie wielu rozumie różnicę między literą prawa a duchem prawa.

Jerzy Jachowicz/sdp.pl