Szymon Hołownia lubuje się w oskarżaniu rządzących o rzekome zaniedbania w walce z koronawirusem. Nie przeszkadza mu to jednak, aby mimo obostrzeń, narażając życie swoje i innych, uczestniczyć w organizowanych przez Strajk Kobiet manifestacjach. W robieniu sobie zdjęć na proaborcyjnych protestach nie przeszkadza mu też katolicka wiara. Teraz były dziennikarz udzielił wywiadu dla OKO.press, gdzie stwierdził, że „trudno się nie wku***ć”.

- „W poniedziałek byłem na proteście w Legionowie, we wtorek w Józefowie i wczoraj w Warszawie, razem z grupą znajomych, sąsiadów i ze współpracownikami z Polski 2050” – chwali się polityk niczym, jakby właśnie brał udział w kampanii wyborczej.

Dodał również, że robi zdjęcia transparentów na tych protestów, które chce zachować dla przyszłych pokoleń.

- „Wiem, co się stało: w samym środku procesu ratowania domu przed rabusiem, przyszedł Kaczyński i dodatkowo ten dom podpalił. To jest zbrodnia stanu. Trudno się na to nie wk***rwić” – stwierdził Hołownia.

Podkreślił, że to, co obserwujemy obecnie, jest rewolucją i ten „podpalony lont” przyniesie swój skutek”:

- „Ta rewolucja to nie eksplozja, to – wierzę że skuteczne – podpalenie lontu, które przyniesie skutek, chociaż odroczony. (…) Ale czy Kaczyński nie wywinie jeszcze jakiegoś numeru? Nie mam pojęcia. Na razie niech pije piwo, które sam nawarzył, a my skupimy się na swojej robocie – walce o nowe wybory i na tym, by przekonać ludzi, że jesteśmy w stanie rządzić Polską o niebo lepiej, niż PiS” – przekonywał.

Skrytykował też Episkopat za aprobatę, jaką biskupi wyrazili dla orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.

kak/oko.press, wPolityce.pl