Czołowy polski ateista i były żydowski mason (z Bnai Brith), Jan Hartman, w swoim najnowszym wpisie: „Tylko Trzaskowski – nie bawmy się w drobnicę!”, który opublikował na swoim blogu w portalu lewicowego tygodnika: ''Polityka'', zaapelował do wyborców Hołowni, Biedronia i Kosiniaka-Kamysza o głosowanie już w pierwszej turze tylko na Trzaskowskiego.

Już w pierwszym zdaniu wpisu, Hartman dał wyraz swojemu błędnemu i niczym nieuzasadnianemu przekonaniu o wyższości własnego środowiska, pisząc, że „porządni ludzie mają dziś dylemat: czy w pierwszej turze głosować od razu na Trzaskowskiego, czy dać wyraz swoim rzeczywistym preferencjom, to znaczy oddać głos na Hołownię, Biedronia albo Kosiniaka-Kamysza”. Wpis ten w duchu środowisk antyPiS, utwierdza środowiska wrogie polskiej tradycji patriotycznej w przekonaniu, że polscy patrioci nie są ''porządnymi ludźmi'' bo nie popierają lewicowych kandydatów.

Zdaniem Hartmana „pojawia się realna szansa odbicia urzędu prezydenckiego przez obóz demokratyczny, a tym samym możliwe jest zapoczątkowanie procesu odzyskiwania państwa, które znalazło się w rękach mafii – sprzedajnych polityków i stojących za nimi typów spod ciemnej gwiazdy”. Warto zwrócić uwagę na język byłego filozofa, który swoje środowisko określa mianem ''obozu demokratycznego'' (identycznie siebie nazywali komuniści), a swoich adwersarzy ''mafią'', ''sprzedajnymi politykami'' i ''typami spod ciemnej gwiazdy''. Określenia Hartmana mają na celu stygmatyzację przeciwników, szerzenie postawy nienawiści wobec adwersarzy i niedopuszczenie do dialogu.

Zdaniem publicysty, „obalenie coraz bardziej oszalałego reżimu Kaczyńskiego jest naszym zbiorowym i indywidualnym obowiązkiem [...] każdy z nas musi uczynić przynajmniej minimum tego, co jest niezbędne, aby zdemolowane i rozkradane państwo wróciło w ręce jako tako przyzwoitych i kompetentnych ludzi, którzy podejmą się jego odbudowy. Takie minimum to oddanie głosu na Trzaskowskiego”. I w tym fragmencie tekstu Hartmana widać doskonale specyficzny język środowisk ideowo wyrosłych z narracji narzuconej po transformacji przez „Gazetę Wyborczą” - przeciwnicy polityczni nazywani są ''oszalałym reżimem”, który ''demoluje i rozkrada państwo'', swoi określani są mianem ''przyzwoitych i kompetentnych''.

W opinii filozofa „cała nasza szansa na obalenie Dudy zasadza się na entuzjazmie, jaki pojawił się po ogłoszeniu kandydowania Rafała Trzaskowskiego. Tylko podtrzymanie tej fali entuzjazmu i wiary w możliwość zwycięstwa to zwycięstwo umożliwi. Tej energii nie wolno dziś rozpraszać”, czyli głosować na Hołownie, Biedronia i Kosiniaka-Kamysza.

Hartman uważa, że „tylko ta mobilizacja da nam zwycięstwo. PiS będzie w stanie posłać do urn prawie wszystkich zwolenników reżimu, a jest ich blisko połowa społeczeństwa. Demokratów jest więcej, lecz nieco trudniej ich zdyscyplinować”. Warto kolejny raz wskazać na specyficzny język nienawiści – określanie zwolenników PiS (połowy populacji Polski) ''zwolennikami reżimu'' a zwolenników antyPiS ''demokratami''. Takie stawianie sprawy przez Hartmana nie ma nic wspólnego z demokracją – wbrew jego opiniom, zwolennicy PiS mają takie samo prawo jak przeciwnicy partii rządzącej do zabiegania o realizacje swojego programu.

Były żydowski mason obawia się, że największym zagrożeniem dla Trzaskowskiego są działacze PO. Jak pisze: „znając PO i w ogóle polskie życie partyjne, mam obawy, że znowu wszystko będzie na łapu-capu, bez porządnej obsługi i dyscypliny. A przecież nie trzeba od razu wynajmować cynicznej agencji z USA. Wystarczy rozejrzeć się wśród dziennikarzy i politologów z obozu demokratycznego. Specjalistów gotowych pomagać za darmo nie brakuje. Tylko że aparatczycy wiedzą lepiej. I tego się boję”.

Jan Bodakowski