Czy zaskoczyło ciebie, że Roman Kotliński, poseł z Ruchu Palikota miał kontakty z SB?

 

- Nie, w kontekście tego, czego dokonywał gdy wystąpił ze stanu duchownego, takie informacje nie stanowiły dla mnie zaskoczenia. Jest to człowiek, który Grzegorzowi Piotrowskiemu, jednemu z zabójców ks. Popiełuszki, po wyjściu z więzienia dał pracę w swoim tygodniku. To, że Kotliński w 89 r. zachowywał się dosyć spolegliwie wobec funkcjonariusza SB i zobowiązał się do zachowania w tajemnicy tego spotkania, jest bardzo wymowne. 

 

Janusz Palikot też miał kontakt z SB...

 

- Jednak trzeba rozróżnić dokumenty, które nie koniecznie musiały świadczyć o współpracy. Rodzaj dokumentu jaki dawano ludziom do podpisu tu była tzw. lojalka. Ale podpisanie jej nie było jeszcze faktem kompromitującym, bo władze podziemnej „Solidarności” pozwoliły podpisywać je internowanym, jeśli to wiązało się z opuszczeniem więzienia czy internowania. Większość z tych osób, które podpisały takie lojalki wracała do swojej nielegalnej działalności. Innym dokumentem było zobowiązanie do milczenia i nie informowaniu znajomych o kontaktach z SB. Taki właśnie dokument podpisał Kotliński. Taki dokument bywał wstępem do werbunku. Istniała w SB wewnętrzna norma, która nie wymagała pobierania potwierdzenia współpracy od osób duchownych. Choć zdarzają się takie dokumenty. SB bardziej zależało na informacjach od takich współpracowników niż łamaniu ich podpisem współpracy.

 

Palikot domagał się rozwiązania IPN, spalenia „tego esbeckiego szamba”.

 

- To jest super absurdalne. Winą IPN jest być może to, że przechowuje dokumenty dotyczące np. Kotlińskiego. Konsekwencją rozwiązania IPN byłoby niszczenie tego typu dokumentów. Zasób archiwalny IPN jest jednym z najcenniejszych zbiorów pokazujących historię lat 45-90. Taki pomysł jest rzeczą zupełnie niewyobrażalną np. w Niemczech, które mają przecież archiwa SS, gestapo czy Stasi i specjalny urząd to chroni i opracowuje. Co więcej, wydaje się gigantyczne pieniądze aby odtwarzać dokumenty pocięte w bardzo drobne paski. Specjalne maszyny je sklejają. Dodam tylko, że mój tekst w „Rzeczpospolitej” o Kotlińskim i SB nie był w żadnym stopniu inspirowany przez IPN.

 

Badałeś ilu mogłoby być w obecnym sejmie byłych współpracowników SB u Palikota?

 

- Według PKW na ok. 7000 osób kandydujących w wyborach znalazło się 10 współpracowników komunistycznych służb na listach SLD i 8 osób z Ruchu Palikota. Żadna z tych osób Ruchu Palikota nie dostała mandatu. Nie wykluczam jednak, że posłów z taką przeszłością może okazać się więcej. IPN musi to drobiazgowo sprawdzić.

 

Czy wymowna nie jest tutaj spektakularna współpraca między Palikotem a Jerzym Urbanem?

 

- Palikot po swoim odwróceniu, które jest przeciwieństwem nawrócenia, współpracuje z Urbanem, który nie ukrywał, że miał wiele informacji w swoim tygodniku od dawnych funkcjonariuszy SB, nazywanych wiewiórkami. Mnie współpraca obu panów nie dziwi. Są to ludzie którzy reprezentują podobny poziom - są bardzo inteligentni i bardzo cyniczni.



Rozmawiał Jarosław Wróblewski