Zmarły 20 października 2012 r. Przemysław Gintrowski, nazywany Wielkim Bardem Wolności, był artystą, który całe życie szedł pod prąd. Do historii przeszła nie tylko jego działalność opozycyjna w czasach PRL, ale też pewien występ z 2011 r. i sprzeczka z jednym z czołowych wówczas polskich polityków. 

Do szerszej publiczności Gintrowski trafił jako twórca muzyki do głośnego filmu „Matka Królów". Skomponował również muzykę m.n. do serialu Stanisława Barei „Zmiennicy”. W ciągu 10 lat pracy kompozytora stworzył muzykę do ponad dwudziestu filmów fabularnych i seriali. Utwory wykonywane przez Gintrowskiego w produkcjach filmowych chwytaly za serce i dotykały duszy, widać było, że w te wykonania artysta wkłada wiele emocji, jak chociażby w przejmującym utworze "Tylko kołysanka" z filmu "Tato", gdzie wręcz możemy usłyszeć, jak wykonawcy w pewnym momencie łamie się głos. 

Albumy Gintrowskiego oraz trio, które współtworzył z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim, ukazywały się przeważnie w drugim obiegu. Było tak chociażby z płytą "Pamiątki". Jak mówił później kompozytor, program powstał w 1982 r., a recital wykonywał głównie w Muzeum Archidiecezji. 

"Tak samo jak koncerty, sama rejestracja tego recitalu skażona była duchem czasu – nagrywałem go w różnych studiach państwowych, przy okazji innych realizacji, choć treści śpiewanych utworów nie były zgodne z koncepcją historii ówczesnego państwa. „Pamiątki” zaś mówią właśnie o historii. Można ją w tych piosenkach odczytywać dosłownie, przypisując do konkretnych lat i wydarzeń. Jeśli jednak jest prawdą, że historia zwykła się powtarzać, program stanie się własnością okresu, ironicznie dziś określanego martyrologicznym"- tłumaczył Przemysław Gntrowski. Mniej więcej w tym samym czasie, z pomocą Jacka Szymańskiego, artysta tworzył program "Raport z oblężonego miasta" z piosenkami do poezji Zbigniewa Herberta i Mieczysława Jastruna. Tytułowy wiersz Heberta, który zresztą otwierał pierwszy w stanie wojennym numer „Zapisu”,  był jednoznacznie kojarzony z wydarzeniami z 13 grudnia 1981 roku, a Przemysław Gintrowski nadawał mu dodatkowe znaczenie polityczne. "Oblężenie" jednoznacznie kojarzyło się Polakom ze stanem wojennym. 

Muzyk stał się "artystycznym duchem działalności podziemnej", ponieważ grał również koncerty kameralne. Niekiedy występował w prywatnych domach, gdzie koncerty organizowane były zaledwie z kilkugodzinnym wyprzedzeniem, co było motywowane bezpieczeństwem. Muzyk sprzeciwiał się ustrojowi komunistycznemu i zdawał sobie sprawę z zagrożenia wynikającego z imperialistycznych zapędów Rosji. Jeszcze w 2000 r. w rozmowie z Barbarą Górską artysta podkreślał, że na świecie nie istnieje drugiego państwa, którego obawiałby się tak, jak wciąż boi się Rosji. 

"Mówię bardzo poważnie. Uważam, ze Rosja była, jest i będzie jeszcze przez wiele lat bardzo niebezpieczna”.

Przemysław Gintrowski kochał poezję Zbigniewa Herberta, którego uważał za najwybitniejszego polskiego poetę XX wieku. Chętnie komponował muzykę do wierszy Herberta. Jeszcze w 2008 r., w wywiadzie dla Polskiego Radia, kompozytor wspominał, że mógłby czytać wiersze Herberta całymi dniami, że lubi zamykać się w domu, czytać poezję i jest bardzo nieszczęśliwy, gdy musi wyjść na zewnętrz.

W styczniu 1982 poznał poetę osobiście. Po prostu zapukał do drzwi jego mieszkania, przedstawił się i opowiedział Panu Cogito, czym się zajmuje. 

"Kiedy poznałem Herberta i z nim porozmawiałem, wiedziałem, że mam do czynienia nie tylko z wielkim poetą, ale i z wielkim człowiekiem, który w dodatku ma wielkie poczucie humoru. Od tej pory zdałem sobie sprawę, że muszę się liczyć nie tylko z poezją, ale także i z poetą"-wspominał Gintrowski. 

Ukoronowaniem pracy nad poezją Herberta była płyta "Odpowiedź" z 2000 r. Wszystkie piosenki zostały skomponowane do wierszy tego właśnie poety. 

Na początku lat 90., a więc już w wolnej (przynajmniej teoretycznie) Polsce nastąpiła krótka reaktywacja Trio Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński. W 1993 r. artyści wydali autorski program "Wojna postu z karnawałem", gdzie podkreślali powrót Polski do Europy, a co za tym idzie- "do jej historii, pełnej dramatów, tragedii, zbrodni, wojen religijnych i ekonomicznych, nie zaś dojście do autostrad, ubezpieczeń społecznych lub pełnych sklepów". Po tournee po kraju współpraca trio zakończyła się, Przez chwilę artystów połączyła jeszcze co prawda seria charytatywnych koncertów poświęconych Jackowi Kaczmarskiemu, który zachorował na raka krtani. Mimo pomocy Gintrowskiego, zebranych środków oraz nowoczesnego leczenia, Kaczmarski zmarł 10 kwietnia 2004 r. 

W 2006 r. Przemysław Gntrowski, który do końca życia tworzył już samodzielnie, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W Roku Herberta wydana została płyta "Tren", z nowymi utworami do tekstów poety. Przemysław Gintrowski wyśpiewał je przy akompaniamencie orkiestry symfonicznej. W 2009 r. kompozytor przygotował kolejny program: „Kanapka z człowiekiem i trzy zapomniane piosenki”- również z orkiestrą symfoniczną. 

1 marca 2012 r., w ramach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, odbył się ostatni koncert Wielkiego Barda Wolności. Nieco ponad pół roku później, 20 października, Gintrowski zmarł po długiej i ciężkiej chorobie, pozostawiając po sobie córki: Marię i Julię. Ta pierwsza, starsza, zaśpiewała zresztą refren tytułowego utworu z płyty "Odpowiedź" oraz piosenkę "Kołatka" z tego samego albumu z utworami do wierszy Zbigniewa Herberta. 

Już w wolnej Polsce, Gintrowski pozostał bezkompromisowy. Nie szedł pod prąd, nie galopował na ślepo, nie lubił kompromisów moralnych i unikał układów z byłymi komunistami. Kiedy wszedł w skład komitetu honorowego PiS, tłumaczył na łamach "Rzeczypospolitej", że nie chce, aby Polską rządziła koalicja z udziałem postkomunistów. 

Swoich poglądów nigdy nie ukrywał. Również już po tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. Do historii przeszła jego słowna utarczka z ówczesnym Marszałkiem Senatu, Bogdanem Borusewiczem, który, owszem, ma piękną kartę działalności opozycyjnej. Późnej Borusewicz został senatorem Platformy Obywatelskiej i "wchłonął" linię partii. 

W 2011 r. Przemysław Gintrowski wystąpił na tzw. "Nocy Antycznej"Festiwalu Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja”, właśnie z udziałem marszałka Senatu. Podczas bisów, artysta zwrócił się do publiczności. Mówił o "haniebnym raporcie tzw. Komisji Millera", który ukazał się akurat tego dnia. 

"Niech odpowiedzią na ten haniebny raport będzie wiersz Zbigniewa Herberta pt. „Guziki”- powiedział Przemysław Gintrowski. Oburzyło to Bogdana Borusewicza, który interweniował u dyrektora festiwalu, obarczając go winą za wypowiedź artysty ze sceny. Dyrektor odpowiedział, że nie ma wpływu na to, jak artysta zapowiada swoje piosenki, ponieważ żyjemy w kraju demokratycznym, gdzie cenzura już nie obowiązuje. Borusewicz nie odpuścił i postanowił porozmawiać z Gintrowskim. Marszałek miał zwrócić się do artysty ze złością: "Czy Pan czytał cały raport komisji Millera, aby wypowiadać się w taki sposób, jak to uczynił Pan ze sceny?" Wówczas, jak czytamy na łamach "Wprost", pieśniarz miał spokojnie zwrócić się do polityka: 

"Panie marszałku, ja nie muszę czytać raportu Millera, aby wiedzieć, że jest on haniebny!"

Według relacji, po tej odpowiedzi marszałek zaczerwienił się i bez słowa poszedł w swoją stronę.

Dla Gintrowskiego najwyższą wartością była niezależność u niepodległość Polski. Brzydził się za to kłamstwem. W latach 1993 r. tłumaczył, że mówi prawdę, bo jest to w jego życiu "pewnym luksisem", choć niejednokrotnie za tę prawdę zbiera cięgi. 

Jak patrzyłby na Polskę dziś? Tego nie wiemy, możemy jedynie przypuszczać, zważywszy na fakt, że rzeczywistość polityczna od momentu śmierci artysty zmieniła się diametralnie, poza tym Bard zawsze szedł pod prąd. Jedno jest pewne, Gintrowskiego, mimo upływu kilka lat od Tamtego 20 października, wciąż bardzo brakuje.

yenn/Wprost.pl, Fronda.pl