Tomasz Wandas, Fronda.pl: Prezydenci RP Andrzej  Duda  i USA  Donald Trump  podpisali w środę wspólną deklarację o współpracy obronnej w zakresie obecności sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych Ameryki na terytorium Polski. „Nie chcę przesądzać jeszcze, czy to będzie stała czy niestała obecność. Mówimy o dwóch tysiącach żołnierzy, którzy mogą być przeniesieni z Niemiec, bądź z innego miejsca. Nie będziemy relokować dodatkowych  żołnierzy  do Europy”– powiedział amerykański prezydent na początku spotkania z Andrzejem Dudą. Większość z nas liczyła, że dojdzie do podpisania deklaracji o stałej obecności, czy to porażka? Czy należy się cieszyć z tego, co jest? Bo jest to wystarczające?

Gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM: Moim zdaniem jest to wystarczające. W dzisiejszych czasach, budowa bazy takiej jak w Rammstein, nie ma szczególnego znaczenia. Stała obecność, oznacza „ni mniej ni więcej” - to, na co zwrócili uwagę prezydenci USA i Polski – inwestycje w infrastrukturę, budowę całej logistyki itp. Powiedzmy wprost, amerykańscy żołnierze nie muszą tu być cały czas, mogą się rotować, a ich obecność i tak będzie miała charakter trwały – stąd uważam, że podpisana deklaracja jest dużym osiągnięciem. 

Co to oznacza w praktyce?

Wreszcie, po dwudziestu latach obecności w NATO, ktoś zauważył, że granice Sojuszu przesunęły się na Wschód. To, że bazy amerykańskie były w Niemczech, to dlatego, że wschodnia flanka, czyli granica Układu Warszawskiego, przebiegała na naszej zachodniej granicy. Zwiększenie zwiększenie ilość żołnierzy amerykańskich w Polsce, dowództwo, które ma być tu rozlokowane (co warto podkreślić) oraz podniesienie jakości (czyli krótko mówiąc elementy wywiadowcze, wojska specjalne i różnego rodzaju elementy  wspomagające działania lądowe) pokaże jak wiele już zrobiono w kierunku zwiększenia naszego poczucia bezpieczeństwa. W przypadku ewentualnego konfliktu, mobilizacja sił przebiegnie sprawnie, w razie wypadku, dodatkowe siły, będą mogły przybyć ze Stanów Zjednoczonych w zdecydowanie krótszym czasie. Mam nadzieję, że także w dalszych działaniach doprowadzi to do większego zaangażowania europejskich sojuszników na wschodniej flance NATO. 

Trump powiedział, też: „W ciągu ostatnich lat Polska podpisała umowę na 25 mld. dolarów, kupując ponad 6 mld. metrów sześciennych gazu LNG z USA. Dziś podpisaliśmy deklarację o zakupie przez Polskę jeszcze dwóch miliardów metrów sześciennych gazu za kwotę 8 mld dolarów. Polska kupi nasze doskonałe samoloty F-35. To wspaniała wiadomość. Bardzo się cieszę, że polska armia będzie się modernizować przy pomocy sprzętu z USA. Polska podjęła bardzo poważne kroki” wygląda na to, że sporo inwestujemy, czy tyle samo otrzymujemy? Czy jednak nasz wkład jest większy, nieproporcjonalny do tego, co dają nam Amerykanie?

Kwestia energetyki pokazuje wyraźnie, że potrzebna jest dywersyfikacja. O bezpieczeństwie energetycznym wspominał już śp. prezydent Lech Kaczyński, poruszył ten temat nawet na szczycie NATO. Myślę, ż prezydent Trump, zwrócił na to uwagę, wspominając wczoraj także o Nord Streamie. 

To znaczy?

Prezydent USA dał do zrozumienia, że NATO musi być spójne, nie może być tak, że inwestycje w energetyce jednego z państw Sojuszu, uderzają w bezpieczeństwo któregokolwiek innego jego członka– wyraźnie było widać przytyk w stronę Niemiec podczas jego wypowiedzi. Inwestycje są duże, to fakt, ale to szansa na modernizację naszego przemysłu zbrojeniowego, polepszenie jego funkcjonowania. Dla Stanów Zjednoczonych, jest to też związanie Polski długoletnim kontraktem – jeżeli kupimy te samoloty, będziemy inwestować w możliwość odbioru  zasobów energetycznych od Amerykanów, to będzie miało raczej trwały skutek niż pojedynczy, jednorazowy. Krótko mówiąc: dobrze, że doszliśmy do porozumienia, które opłaca się jednej i drugiej stronie. Mam nadzieję, że polskie władze nie tylko doprowadziły, do tego korzystnego (z punktu widzenia bezpieczeństwa także strategicznego) sojuszu i wielu umów (które zostały podpisane) ale również, że będą potrafiły z tego w odpowiedni sposób skorzystać. 

Skąd ta wątpliwość?

W dalszym ciagu mamy „z tyłu głowy” przetarg na F-16, który miał zrewolucjonizować polski przemysł zbrojeniowy, jak narazie niewiele z tego zostało. „Diabeł tkwi w szczegółach”, dobrze by wszelkie aspekty, które wiążą się z kwestiami kontraktu, zakupu, również przyczyniły się do modernizacji naszej gospodarki, naszego przemysłu zbrojeniowego. 

Czy jednak możemy być spokojni o obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce?

Jeżeli chodzi o kwestie obecności wojskowej, to jestem spokojny. Z punktu widzenia wojskowego, można się cieszyć, ponieważ obecność amerykańska, więcej ćwiczeń, to jest podniesienie standardów naszych poligonów, to jest coś z czego z pewnością mocno skorzystają nasi żołnierze. Z tego co wiem -  rozmawiałem z dowódcami jednostek – poprzez wspólne misje, poprzez wszystkie umowy, które zostały zawarte, poziom współdziałania jest bardzo korzystny dla rozwoju naszych wojsk. 

Prezydent Trump podkreślił, że sojusz z Polską jest dziś silniejszy niż kiedykolwiek, powiedział, że łączy nas bardzo silna przyjaźń, prawo, wielowiekowe tradycje, wiara itp. Dodał przy tym, że to nie wszystko, że zamierzamy pogłębiać te relacje, o czym to świadczy Pana zdaniem?

Dwadzieścia lat temu, kiedy wstępowaliśmy do NATO, mieliśmy protektora w postaci Stanów Zjednoczonych, walczyliśmy długie lata, by spełnić wszystkie wymagania i dzisiaj okazuje się, że jesteśmy krajem partnerskim, że już nie tylko „bierzemy” ale i „dajemy”. Dajemy bezpieczeństwo naszym partnerom z Litwy, Łotwy i Estoni, staliśmy się portem, z którego Stany Zjednoczone, wyprowadzają pomoc dla wszystkich krajów Sojuszu na wschodniej flance. 

Co warto jeszcze przy tej okazji podkreślić? 

To, co najistotniejsze – a co nie podoba się niektórym w USA i Francji – przestaliśmy być członkiem NATO drugiej kategorii. Nie pozwalamy też na to, by osłabiać Sojusz, co czynił prezydent Francji, który mówił, że siły europejskie mają być na tyle mocne, żeby móc przeciwstawić się Rosji i Stanom Zjednoczonym. Mam nadzieję, że Polska poza tym, że sama skorzysta z tego wzmocnienia, to również wykorzysta to choćby po to, by poprawiać relacje samych Stanów Zjednoczonych z innymi NATOwskimi partnerami, którzy są w Unii Europejskiej. 

Prezydent USA odniósł się też, do swojej ostatniej wizyty w Polsce, wspominał, że zaszczytem było dla niego, że mógł stanąć na polskiej ziemi tuż obok weteranów, którzy kiedyś stanęli w walce z tyranią niemiecką – co na to Niemcy, którzy promują politykę mówiącą o winie nazistów a nie państwa niemieckiego? 

Niejednokrotnie zarzuca się prezydentowi Trumpowi, że nie jest politykiem, że jest zbyt aktywny na Twitterze etc., jednak – na co też zwraca uwagę  autor książki o prezydencie Trumpie pt. „Fear” Bob Woodward – można zauważyć jedno, a mianowicie, że ceni on sobie rzetelność i uczciwość, stąd trudno jest mu poprzez tak zwaną poprawność polityczną nie nazywać rzeczy po imieniu. Mam nadzieję, że nikt się na to nie obrazi - taka była rzeczywistość. To, co jest tu jeszcze istotne, to to, że w trudnych sytuacjach, kiedy byliśmy proszeni przez naszych amerykańskich partnerów o pomoc, to zawsze im jej udzielaliśmy – choćby polscy żołnierze GROM podczas wojny w Iraku. Natomiast Niemcy nie powinni się obrażać, zamiast tego powinni przejść od słów do czynów i poprawić swoje relacje z wiodącym w Sojuszu państwem – ze Stanami Zjednoczonymi. Tak naprawdę i dwadzieścia lat temu, jak i teraz, to Stany Zjednoczone są gwarantem bezpieczeństwa Europy, my, państwa tworzące UE jak narazie robimy w tym zakresie zbyt mało. 

Amerykańska dziennikarka zapytała prezydenta Polski, czy Rosja jest dla nas przyjacielem czy wrogiem. Prezydent odpowiedział, że bardzo by chciał by Rosja była naszym przyjacielem, zwłaszcza, że jest naszym dużym sąsiadem, który ma w sobie większy niż my potencjał niemal pod każdym względem, poza jednym - w nas jest więcej męstwa. Jak ocenia Pan taką odpowiedź prezydenta Polski na dość specyficzne pytanie?

Jest to trudne pytanie i trzeba powiedzieć, że pan prezydent dość sprawnie z niego wybrnął. Pamiętam jak kiedyś zapytano mnie w Stanach Zjednoczonych, na kusie Ranger (przy moich kolegach, którzy mnie oceniali, czy mogę przejść dalej czy nie)  co jeśli postawić naprzeciwko siebie polski i amerykanki batalion - który by wygrał? Odpowiedziałem oczywiście, że polski batalion, co spowodowało oburzenie moich kolegów. Trudno by pan prezydent, nie wykazał się przywiązaniem do swojej ojczyzny i wiarą w naszego żołnierza. Relacje z Rosją nie są złe, jeśli chodzi o poszczególne osoby, natomiast co tu dużo mówić, Putin prowadzi nieobliczalną politykę, nie tylko wobec nas, ale i wobec Stanów Zjednoczonych, które obawiają się sojuszu Rosji z Chinami czy zbyt bliskiego zbliżenia się jej do krajów europejskich, typu Francja czy Niemcy, co mogłoby naruszyć równowagę w tym regionie. Z pewnością i z polskiego punktu widzenia, takie zachwianie równowagi pogorszyłoby i nasze poczucie bezpieczeństwa. Kontrola tego, co dzieje się za wschodnią flanką, jest zatem tak samo ważna dla Polski (powinniśmy zadbać o to by wszystko funkcjonowało u nas tak jak powinno) jak i dla Stanów Zjednoczonych. Pan prezydent dyplomatycznie wybrnął z trudnego pytania, wiadomo, iż nie mógł publicznie powiedzieć, że oto Rosja jest dla nas zagrożeniem i musimy zrobić wszystko, by to zagrożenie zneutralizować. 

Donald Trump dopowiedział tutaj, iż ma nadzieję, że Polska, będzie miała wspaniałe relacje z Rosją, dodał, że ma też nadzieję, że i Stany Zjednoczone będą z nią miały dobre relacje. O czym świadczy tego typu dopowiedzenie prezydenta USA?

Kiedyś usłyszałem bardzo dobre zdanie od biskupa, z którym rozmawiałem w Kosowie o sojuszu, o pokoju miedzy Albańczykami a ludnością serbską, powiedział on, że słowa mają być słabe, natomiast czyny mają być mocne. Nie potrzebne są mocne słowa, które pewnie byłyby wykorzystywane w wojnie informacyjnej przeciwko temu co się dzieje. Krótko mówiąc zamiast słów lepiej używać mocnych czynów, działać w odpowiednim kierunku – i to w praktyce się dzieje. Dobrze, że obecna polityka prowadzona przez polski rząd jest inna niż ta, która była prowadzona zaraz po aneksji Krymu, wtedy słyszeliśmy dużo buńczucznych słów, a w zasadzie nic się nie działo, nie podejmowano żadnych działań. Teraz jest odwrotnie, słowa są łagodne, miękkie a praktyka pokazuje, że żarty się skończyły - rzeczywiście widać, że nastąpił przełom. W końcu kraje takie jak Litwa, Łotwa, Estonia i Polska mogą czuć się jako pełnowartościowi członkowie NATO. Nie obowiązuje już niepisana umowa wewnątrz Sojuszu, że będę to co prawda kraje członkowskie NATO, ale nikt poważnie nie będzie w nich inwestował; ani w strukturę, ani nie będzie większej obecności „starych” członków NATO na ich terytorium.

Prezydenci zadeklarowali i doszło do podpisania umowy prowadzącej do wybudowania elektrowni jądrowych w Polsce. Opłaca się? Potrzebujemy tego? Czy na tym zyskamy?

Jako dowódca GROMu, kiedy rozpatrywałem kwestie uzbrojenia elementów wyposażenia, miałem okazje zobaczyć, że Amerykanie potrafią wykorzystać każdą sytuację, żeby przy okazji „robić biznesy”. Tutaj podszedłbym do tego z dystansem, jeżeli warunki budowy elektrowni jądrowych w Polsce, te, które proponują nam amerykanie są lepsze od ofert innych partnerów np. francuskich, to warto z tego skorzystać i zawiązać umowę. Warto przy tym pamiętać, że Ameryka, to kraj biznesu, gdzie nikt się nie obrazi, jeśli ktoś postawi im twarde i konkretne warunki. Nawet pod presją dobrych relacji, dobrego sojuszu politycznego warunki biznesowe trzeba twardo i zdecydowanie negocjować. 

Dziękuję za rozmowę.