Nie jest tajemnicą, że państwowy Gazprom ma trzy funkcje. Po pierwsze, zapewnić dochody podwykonawcom, czyli biznesmenom związanym z Kremlem. Po drugie, realizować politykę zagraniczną Rosji, stąd różne projekty niekoniecznie korzystne biznesowo. Po trzecie, zyski z eksportu mają pozwolić subsydiować dostawy dla odbiorców w kraju. Szczególnie tych strategicznych. Widać, sytuacja biznesowa Gazpromu staje się już tak zła, że koncern zdecydował się publicznie upomnieć o długi w ministerstwie obrony. O czym to świadczy? O problemach z pieniędzmi w Gazpromie który ma przecież realizować wielkie projekty, w rodzaju Nord Stream 2, a zarazem płacić rachunki za nadużycia z przeszłości (wyrok arbitrażu sztokholmskiego w sporze z Naftohazem). Z drugiej jednak strony, reakcja resortu obrony pokazuje, że siłowicy nadal dyktują warunki gry.

Dyrektor generalny spółki Gazprom mieżregiongaz, Kiryłł Sielezniow oświadczył 20 czerwca, że ministerstwo obrony Rosji winne jest w sumie za dostawy gazu i ciepła Gazpromowi niemal 12 mld rubli (ok. 190 mln dolarów). Około 7 mld za gaz, ponad 4 mld za ciepło. Jak powiedział Sielezniow, ze strony resortu obrony Gazprom słyszy póki co tylko obietnice. W kwestię odzyskania należności zaangażował się sam Wiktor Zubkow, szef rady dyrektorów Gazpromu. Warto przypomnieć, że jego zięciem jest Anatolij Sierdukow, były minister obrony. Długi wobec Gazpromu to nie wszystko. Armia ma też problem ze spłatą rachunków za prąd: tylko od stycznia do maja 2018 dług z tego tytułu wzrósł o jedną czwartą, do 15,4 mld rubli. Zgodnie z materiałami Gazpromu, dług ministerstwa obrony za sam gaz zmalał w ciągu roku o 6,3%. Koncern zwraca jednak uwagę, że resort nie zrealizował zaleceń rządu o wypracowaniu środków dla spłaty długów.

W lutym 2017 premier Miedwiediew zlecił ministerstwu obrony podjąć środki mające na celu uregulowanie zadłużenia podległych resortowi instytucji. Tyle że do tej pory podległy Siergiejowi Szojgu resort tego nie uczynił. I raczej tego nie zrobi. Armia czuje się na tyle mocna, że nie zamierza regulować należności za takie świadczenia, jak dostawy gazu, prądu czy ciepła. Tym bardziej, że dostawcami są państwowe firmy. Już kilka dni po oświadczeniu Gazpromu, odpowiedziało mu ministerstwo obrony. Resort odpowiedział, że całe wspomniane przez Gazprom zadłużenie odnosi się do zobowiązań spółek wchodzących w skład powstałego w 2008 roku i już zlikwidowanego holdingu Oboronserwis. Które są też winne resortowi obrony ponad 12 mld rubli.

Wniosek? Wojsko nie będzie spłacało żadnych długów Gazpromowi. I wątpliwe, by Kreml zdecydował inaczej. Gazprom nadal ma być dojną krową dla putinowskich oligarchów, ale też państwowych instytucji.

dam/Warsaw Institute