Były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Wywiadu twierdzi, że AW nie podjęła żadnych działań po katastrofie smoleńskiej. Sprawę komentuje dziennikarz śledczy Witold Gadowski.

 

Czy Piotr Wroński, były funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, może być wiarygodnym źródłem informacji nt. tego, co się działo wokół Smoleńska?

Znam Piotra Wrońskiego, rozmawiałem z nim. Znam jego pogląd na Smoleńsk i jego niedawno napisaną książkę o zabójstwie księdza Popiełuszki, choć nie znam kulisów jej powstania. Mogę powiedzieć, że Piotr Wroński sprawia wrażenie człowieka, który nosi w sobie pewną potrzebę ekspiacji za to, co robił. On działał też w nowych służbach. Dość długo był w Agencji Wywiadu i posiada różne wyróżnienia, m.in. podpisane przez premiera Buzka, więc zapewne robił coś ważnego. Jego poziom wiedzy jest oczywiście większy niż zwykłego obywatela. Jednak z tego, co mi opowiadał, to w dniu katastrofy smoleńskiej był w Warszawie i sam dociekał, co się zdarzyło. Nie wiem, czy akurat w sprawie Smoleńska Piotr Wroński ma dostęp do jakichś ekskluzywnych informacji. Czytałem ten materiał we „W sieci” i on właściwie nie przynosi nic nowego. To nie jest tekst śledczy czy materiał, który otwiera nowe pola do rozważań. To pewna interpretacja, być może dlatego cenna, że podana przez pułkownika wywiadu - zarówno peerelowskiego, jak i wywiadu III Rzeczpospolitej.

Piotr Wroński podaje, że Agencja Wywiadu była kompletnie nieprzygotowana, albo nie chciała zareagować na zdarzenia z 10 kwietnia 2010 r. Czy to jest ważna informacja? Wnosi coś nowego?

To potwierdza informacje dotyczące stanu Agencji Wywiadu w ogóle. AW nie jest przygotowana do bardzo wielu wyzwań, wobec których jest stawiana. Przypomnę sprawę zabójstwa inżyniera Piotra Stańczaka w Pakistanie w 2009 r. Istniała szansa ocalenia go, ale brak zdecydowania i odwagi kierownictwa Agencji Wywiadu doprowadził do tego, że ten człowiek zginął. To jest jedna kwestia. Druga kwestia to uwikłanie Agencji Wywiadu w aferę Amber Gold, do dziś zupełnie niewyjaśnione. Trzecia sprawa to powtarzające się pogłoski o tym, że aparatura należąca do AW była wykorzystywana do podsłuchiwania polityków opozycji w czasie kampanii prezydenckiej. To wszystko razem budzi pytanie, czy Agencja Wywiadu nie jest zagrożeniem dla państwa polskiego i dla demokracji poprzez swoją niesprawność i klikowość. Nie dziwi mnie zupełnie, że Agencja Wywiadu nie była przygotowana do podjęcia kwestii smoleńskiej, a jeżeli by ją nawet podjęła, to prawdopodobnie w celu tuszowania tego, co się tam wydarzyło, a nie w celu rozwikłania sprawy śmierci prezydenta i 95 Polaków. Piotr Wroński potwierdza tę diagnozę. Jest to o tyle cenne, że mamy świadectwo pochodzące z wewnątrz. Wroński był wtedy funkcjonariuszem i to wysokim oficerem AW.

Czy takie działania AW wynikają z braku profesjonalizmu, czy służba jest rozgrywana od środka czy przez kogoś działającego z zewnątrz?

Agencja Wywiadu jest podporządkowana Pawłowi Grasiowi i Donaldowi Tuskowi, bo ci ludzie są autorami kariery jej szefa. Czy cała? Nie, ten człowiek nie jest na tyle sprawny. Działają tam kliki różnych oficerów i myślę, że w Agencji Wywiadu bardzo duże wpływy mają dawne Wojskowe Służby Informacyjne. To jest niebezpieczne.

Wracając do Piotra Wrońskiego, czy zna pan przypadek, kiedy podał on informacje, które okazały się ewidentnie nieprawdziwe?

Nie znam żadnego przypadku, który by podważał jego wiarygodność. Ale też jak dotąd nie usłyszałem od niego niczego wstrząsającego.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor