Nadzieja pokładana w Bożym miłosierdziu otwiera horyzonty i wyzwala, podczas gdy surowość, zwłaszcza u duchownych, zamyka serca i powoduje wiele zła – mówił Papież na porannej Eucharystii. Doszedł do tych wniosków rozważając postać pogańskiego proroka Balaama, który na polecenie króla miał przekląć Izraela. Spotkawszy jednak Anioła Bożego, nawraca się on, otwiera serce i widzi daleko, dostrzega prawdę. Bo przy dobrej woli – podkreślił Franciszek – zawsze widzi się prawdę, a prawda daje nadzieję.

Ojciec Święty przypomniał, że nadzieja jest cnotą otrzymaną od Boga, która pozwala daleko sięgać wzrokiem ponad problemami, cierpieniami i naszymi grzechami. Pozwala nam zobaczyć piękno Boga.

„Kiedy znajduję się w obecności osoby, która ma tę cnotę nadziei, a zarazem przeżywa w swoim życiu trudne chwile – czy to choroby, czy zmartwienia o dziecko, o kogoś innego z rodziny, czy z jakichkolwiek innych powodów – to wiem, że pośród tych trudności ma bardzo wyostrzony wzrok, jest na tyle wolna, że potrafi widzieć dalej. To właśnie jest nadzieja. I takie jest proroctwo, które Kościół nam dziś daje: chce ludzi nadziei, również pośród problemów. Nadzieja otwiera horyzonty, nadzieja jest wolna, nie jest niewolnicą; zawsze znajduje sposób, by poradzić sobie z daną sytuacją”.

Franciszek odniósł się z kolei do sceny z dzisiejszej Ewangelii, w której zwierzchnicy kapłanów pytają się Jezusa, kto Mu dał władzę. „Oni nie mają horyzontów – powiedział Papież. – Są to ludzie zamknięci w swoich kalkulacjach, niewolnicy własnej surowości. Ludzkie kalkulacje zamykają serca, odbierają wolność, podczas gdy nadzieja sprawia, że czujemy się swobodni”.

„Jakże piękna jest wolność, wspaniałomyślność, nadzieja u ludzi Kościoła. Jak przykra i szkodliwa jest natomiast surowość ludzi Kościoła, surowość klerykalna, która nie ma nadziei. W tym Roku Miłosierdzia otwierają się przed nami dwie drogi. Są ci, którzy pokładają nadzieję w miłosierdziu Boga i wiedzą, że Bóg jest Ojcem, przebacza zawsze i wszystko. Ale są też i tacy, którzy szukają schronienia we własnej niewoli, w surowości, i niczego nie wiedzą o Bożym miłosierdziu. Tacy byli uczeni; dużo studiowali, ale wiedza ich nie zbawiła”.

Papież zakończył swą homilię opowiadając o kobiecie, którą spotkał przed 30 laty w Buenos Aires, kiedy spowiadał podczas Mszy dla chorych. Chciała się u niego wyspowiadać, miała ponad 80 lat, jej oczy były pełne nadziei, widziały bardzo daleko.

„Powiedziałem jej: «Chcesz się wyspowiadać, babciu, przecież nie masz grzechów». A ona na to: «Wszyscy je mamy, ojcze». «Ale czyż Bóg ich nie przebacza? ». «Bóg przebacza wszystko». «A pani skąd to wie? » – zapytałem. «Bo gdyby Bóg nie przebaczył wszystkiego, świat by nie istniał». Mając przed oczami te dwa rodzaje ludzi: wolnych, pełnych nadziei płynącej z Bożego miłosierdzia, oraz zamkniętych, legalistów, egoistów, niewolników własnej surowości, pamiętajmy o tym, czego mnie nauczyła ta osiemdziesięcioletnia staruszka: Bóg przebacza wszystko, czeka tylko, byś się do Niego zbliżył”.

bjad/Radio Watykańskie