„Nie wiemy, jakie scenariusze może jeszcze szykować Kreml, bo Rosja zaskoczyła Zachód już kilka razy. Nie wykluczam dalszych agresywnych działań Moskwy obliczonych na zdyskredytowanie NATO, na przykład próbami wywołania kryzysu w Estonii czy na Łotwie. Największe ryzyko dla Europy jest obecnie związane z wojną hybrydową” – powiedział prof. Andrew Michta w rozmowie z portalem „Onet.pl”.
Uczony skrytykował ponadto zbyt niskie wydatki Europy na cele wojskowe. „Polska jest wyjątkiem, ale większość państw ma dziś z tym poważny problem. Obecna sytuacja w Europie jest nie do przyjęcia. Obawiam się, że podział między USA a Europą, jeśli chodzi o rosnącą różnicę w ich potencjałach zbrojnych, jeszcze się pogłębi” – powiedział profesor studiów międzynarodowych z Rhodes College.
Prof. Michta uznał, że Zachód powinien skupić się na wzmocnieniu flanki północnowschodniej NATO, gdzie należy stworzyć bazy z personelem USA i innych państw Sojuszu. Ponadto trzeba pomóc Ukrainie wojskowo, zwłaszcza w zakresie broni przeciwpancernej, obrony przeciwlotniczej i wsparcia w obszarze łączności i wywiadu.
Uczony zaznaczył zarazem, że artykuł 5 Traktatu NATO o pomocy państw Sojuszu w przypadku zmasowanej agresji na kraje NATO „nie powinien być podawany w wątpliwość”. Zarazem dziś nie istnieje ryzyko zmasowanego ataku, ale „wojny hybrydowej”, która polega na działaniach „od wewnątrz”. A wobec tego NATO może się znaleźć w trudnej sytuacji, bo wypracowanie konsensu politycznego może nie być proste.
Profesor stwierdził także, że „samorozbrajanie się” Europy, polegające na zbyt niskich wydatkach na zbrojenia, godzi w podstawowe interesy obronności kontynentu.
„Polska jest wyjątkiem, jako że traktuje wydatki na obronność jako priorytet, ale większość państw europejskich ma z tym poważny problem. Sytuacja w Europie jest po prostu nie do przyjęcia. Nie może być wytłumaczenia dla faktu, że Europa nadal nie chce wydać pieniędzy na obronność, w czasie gdy na północnowschodniej flance NATO toczy się wojna; to bardzo krótkowzroczny ogląd sytuacji dotyczącej wymagań związanych z naszym wspólnym bezpieczeństwem” – ocenił Amerykanin.
Prof. Michta powiedział też, że obecnie potencjał wojskowy NATO wobec Rosji w przypadku ewentualnej konfrontacji „to jakieś 8 do 1 na korzyść Sojuszu”. Nie ma jednak powodu, by wpadać w samozadowolenie. „Nie wiemy przy tym, jakie scenariusze mogą się jeszcze pojawić, bo Rosja Putina zaskoczyła Zachód już kilka razy. Nie należy w żadnym wypadku lekceważyć czynnika wojskowego, ponieważ Rosja to mocarstwo nuklearne. Prezydent Putin uczynił modernizację rosyjskich sil zbrojnych swoim priorytetem. Nie wykluczam dalszych agresywnych działań Moskwy obliczonych na zdyskredytowanie NATO, na przykład próbami wywołania kryzysu w Estonii czy na Łotwie, jak również dalszego nacisku na peryferiach Federacji Rosyjskiej, z regionem Azji Środkowej włącznie” – ostrzega amerykański badacz.
bjad/onet.pl