Co najmniej sto osób miało zginąć w wyniku eksplozji, która miała wczoraj miejsce w Bejrucie. Rannych zostało co najmniej 4000 osób. Według informacji telewizji Al-Dżazira, na dziś prezydent Libanu Michel Aoun zwołał nadzwyczajne posiedzenie gabinetu.

Wybuch, którego nagrania obiegły cały świat, był potężny. Słychać go było nawet na odległym o 240 km Cyprze. Zniszczenia odnotowano nawet na przedmieściach stolicy.

Choć obecnie mówi się o niespełna 100 ofiarach, możliwy jest dalszy wzrost tej liczby. Ratownicy wciąż wydobywają kolejne ciała spod stert gruzu.

Nie ma jasnych informacji co do przyczyny eksplozji. Urzędnicy powiązali ją z około 2700 tonam skonfiskowanej saletry amonowej, która znajdowała się w magazynie w pobliskim porcie przez sześć lat.

Tymczasem prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump mówi o „ataku prawdopodobnie spowodowanym przez bombę”. Tak mają przypuszczać niektórzy amerykańscy generałowie, z którymi rozmawiał na ten temat.

dam/dorzeczy.pl,CBS News