Przegrani zwycięzcy

Prawo i Sprawiedliwość, które efektownie wygrało wybory parlamentarne oraz plasująca się na drugim miejscu Koalicja Obywatelska są zarazem ich największymi przegranymi. Komitety wyborcze, które uzyskały zdecydowanie słabsze wyniki mają natomiast powody do ogromnej radości.

PiS liczył na znacznie więcej mandatów w Sejmie i na ponad połowę w Senacie, KO uważała, że jest w stanie pokonać obóz rządzący, a przynajmniej niewiele do niego stracić. Lewica cieszy się z obecności w parlamencie, Koalicja Polska odetchnęła z ulgą, bo niektóre sondaże lokowały ją pod progiem, Konfederacja może zaś mówić o ogromnym sukcesie przekraczając go ze sporą nadwyżką.

O ile Jarosław Kaczyński nie musi martwić się swoje przywództwo, o tyle Grzegorz Schetyna powinien drżeć o przyszłość, już podnoszą się bowiem głosy, że nie sprawdził się ani jako lider Koalicji, ani przewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Swoją pozycję uratował, a nawet umocnił Władysław Kosiniak-Kamysz, zwłaszcza że mandatu nie zdobył jego potencjalny rywal w walce o prezesurę w Polskim Stronnictwie Ludowym Waldemar Pawlak. Powody do satysfakcji mogą mieć trzej przywódcy Lewicy, aczkolwiek jest prawdopodobne, iż wkrótce pokłócą się ze sobą. Triumfować może także Janusz Korwin-Mikke, który wraca do Sejmu po 26 latach.

Ewidentny zwycięzca wyborów mimo osiągnięcia najlepszego wyniku po 1989 roku z pewnością nie jest w pełni zadowolony z ich końcowego wyniku, czego nie krył Kaczyński tuż po zakończeniu głosowania. Drugie na podium ugrupowanie musi zaś poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością, bo ma raczej kiepskie szanse na powrót do władzy za cztery lata. Pozostali zdobywcy parlamentarnych mandatów na razie upajają się sukcesem, ale już wkrótce będą musieli określić swoje nowe role na politycznej scenie.

Jerzy Bukowski