"Dorsz w Bałtyku wyginie. Przy brzegu nie ma go już w ogóle" - ostrzegają bałtyccy rybacy. Sezon ochronny niestety nie pomaga. Dorsza łowi się na potęgę, a popyt na rybę jest ogromny.


Okres ochronny na połów dorsza obowiązuje od 1 lipca do 31 sierpnia. Nie można łowić tych ryb tam, gdzie się rozmnażają - to znaczy na pełnym morzu. Ale zakaz nie dotyczy małych łodzi, do 12 metrów długości, jeżeli pływają do 12 mil morskich od brzegu. Problem w tym, że coraz mniej jest okazji do dobrego łowienia bo... ryb po prostu nie ma.

"Rybacy nie wyrabiają limitów połowowych. Ale nie dlatego, że im się nie chce pracować albo nie umieją łowić, ryb po prostu nie ma" - mówi ARtur Jończyk z Grupy Producentów Ryb i Armatorów Łodzi Rybackich w Darłowie.

Jego zdaniem za trzy lata ryba po prostu wyginie.

W smażalniach dorsza można jednak dostać. Po części jest to dorsz złowiony przy brzegu, po części dorsz złowiony dawno i rozmrożony, a po części - dorsz atlantycki. Podobno zresztą większy i smaczniejszy, oczywiście - też mrożony. Bałtyckie dorsze są dzisiaj słabe - mają po 30-40cm długości, są chude. Spora część dorszy łowionych komercyjnie nie trafia do smażalni, ale... na paszę. Jest zbyt mała, by je wprowadzić do obrotu.

Tak naprawdę Bałtyk należałoby zamknąć - mówi Andrzej Antosik z Bałtyckiego Stowarzyszenia Wędkarstwa Morskiego. Jego zdaniem wyginąć mogą nie tylko dorsze, ale i inne ryby.

Stado dorszy w zachodnim Bałtyku jest jeszcze w relatywnie akceptowalnym stanie. We wschodniej części jest bardzo źle. Stąd pomysł o zamknięciu tej części morza dla połowów na trzy lata.

Dorszom zagrażają nie tylko połowy celowe na nie, ale także ogólne połowy na ryby dla paszy. To jest najgorsze, bo na paszę łowi się ryby na pełnym morzu przy pomocy ogromnych sieci. Zbierają wszystko, nawet dorsze w trakcie tarła. Zwłaszcza, że okres tarła rozpoczyna się w maju - a okres ochronny w lipcu, co nie ma żadnego sensu.

bsw/money.pl