1. Wczoraj z marsową miną na wieczornej konferencji prasowej premier Ewa Kopacz poinformowała opinię publiczną, że dymisjonuje 3 ministrów konstytucyjnych (sportu, skarbu państwa i zdrowia), koordynatora służb w Kancelarii Premiera, trzech wiceministrów (znowu skarbu, ochrony środowiska i gospodarki) oraz szefa swoich doradców Jana Vincenta Rostowskiego (wprawdzie powiedziała, że wszyscy złożyli na jej ręce dymisje ale wszystko wskazuje na to, że były to rezygnacje wymuszone).

Stwierdziła także, że nie przyjmie dorocznego sprawozdania Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, co oznacza rozpoczęcie procedury jego odwołania, a także zapowiedziała złożenie rezygnacji Radosława Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu.

Uzasadnieniem tych dymisji miało być uczestnictwo wszystkich tych polityków Platformy w podsłuchanych rozmowach w restauracji "Sowa i Przyjaciele" i jak to ujęła szefowa rządu próba przerwania serialu z kolejnymi publikacjami podsłuchanych rozmów.

2.W sprzyjających Platformie mediach natychmiast pojawiły się komentarze, że to wręcz trzęsienie ziemi i próba nowego otwarcia, które ma pozwolić na odzyskania zaufania wyborców, czego wyrazem była przegrana kandydata Platformy Bronisława Komorowskiego.

Nie wydaje się jednak, żeby tego rodzaju zmiany w rządzie i jego otoczeniu mogłyby być jakiś przełomem w postrzeganiu Platformy i jej już blisko 8-letnich niepodzielnych rządów.

Gdyby miał nastąpić rzeczywiście jakiś przełom to premier Kopacz powinna raczej zgłosić swoją dymisje i w konsekwencji dymisję całego rządu a tym samym zaproponować wcześniejsze wybory.

Zaproponowała jednak koncepcję "ratujmy co się da" i przy okazji zabezpieczmy się na przyszłość.

3. Tym zabezpieczeniem się na przyszłość jest rozpoczęcie procedury odwołania prokuratora generalnego i powołania na 6 lat nowego, która jak łatwo się można domyślić, ma być przeprowadzona jeszcze przez urzędującego prezydenta Komorowskiego.

Nie jestem fanem Andrzeja Seremeta, prokuratura pod jego kierownictwem nie może się poszczycić ani jakimiś sukcesami ani nawet sprawnym codziennym działaniem ale obciążanie go odpowiedzialnością za brak wyjaśnienia tzw. afery taśmowej jest próbą zrobienia z niego przez rządzących, typowego kozła ofiarnego.

To prawda, że śledztwo w tej sprawie się ślimaczy, ale jakie inne ważne śledztwa się nie ślimaczą, wszak to koalicja Platformy i PSL-u wspierana przez SLD tak rozmontowały prokuraturę, że nie tylko jest swoistym "państwem w państwie" ale także każdy prokurator jest sobie "sterem i okrętem".

Zapewne więc szybkie wypchnięcie Seremeta, pozwoli na znalezienie takiej kandydatury na jego miejsce, że wprawdzie nie zrewolucjonizuje ona pracy prokuratury ale stworzy system ochronny dla uczestników procesu rządzenia w ostatnich 8 latach po oddaniu władzy po jesiennych wyborach parlamentarnych.

4. Także zapowiedź odejścia marszałka Sejmu (2 osoby w państwie) wygłoszona przez premiera (4 osoby w państwie) jest w demokracji czymś absolutnie kuriozalnym.

Okazuje się, że składa on rezygnacje w związku z uczestnictwem w aferze podsłuchowej ale jak sam zaraz zapowiedział na konferencji prasowej został zaproszony przez szefową partii Ewę Kopacz do liderowania sejmowej liście Platformy w jesiennych wyborach parlamentarnych.

A więc odejście uczestników afery podsłuchowej ale tylko na chwilę, może wyborcy dadzą się po raz kolejny zmanipulować.

Nie sądzę Pani premier, żeby zdemolowanie własnego rządu na 4 miesiące przez wyborami było na tyle skutecznym zabiegiem marketingowym, że pozwoli jeszcze odgrywać Platformie jakąś inną rolę po jesiennych wyborach niż głębokiej opozycji.

Zbigniew Kuźmiuk