Święta oczywiście będą, ale w tym roku może trochę mniej komercyjne, niż się do tego przyzwyczailiśmy. To za sprawą zakłóceń globalnych łańcuchów produkcji i dostaw będących pokłosiem pandemii koronawirusa. „Washington Post” przekonuje, że „wariant Delta ukradł Boże Narodzenie”.

„Guardian” już we wrześniu apelował do Australijczyków, aby z wyprzedzeniem robili świąteczne zakupy. Bloomberg przekonuje natomiast, że „Boże Narodzenie jest zagrożone”.

- „Jest szansa, że niektórych produktów będzie w Europie brakowało w święta, ale nie tylko. Ceny zdecydowanie się podniosą z powodu wzrostu kosztów produkcji a także kosztów transportu i wydłużenia czasu dostaw. Spada też siła nabywcza euro”

- wyjaśnia w rozmowie z Polską Agencją Prasową menedżer z kantońskiego biura jednego z największych przedsiębiorstw logistycznych na świecie, który z powodu polityki prasowej swojej firmy pozostaje anonimowy.

Eksperci wskazują, że w tym roku importerzy, spodziewając się opóźnień, wcześniej składali zamówienia. Przekonują, że puste półki Europie nie grożą, ale może brakować niektórych towarów. Wyższe na pewno będą też ceny.

Być może więc pandemia koronawirusa daje nam szansę, abyśmy w czasie świąt Bożego Narodzenia bardziej niż na prezentach i ozdobach skupili się na tym, co te święta naprawdę oznaczają.

kak/PAP